Polecam

Dziewczyno, uspokój się! Drobne przyjemnosci podczas izolacji.

Dziewczyno, uspokój się! Drobne przyjemnosci podczas izolacji.

Hej!

Jeśli masz już dość tych motywacji do sprzątania, robienia różnych produktywnych rzeczy, czytania iluś książek dziennie i poleceń seriali.. to dobrze trafiłaś! :) Mój post mam nadzieję umili Ci chwilę i, być może, pozwoli spojrzeć na ten domowy czas trochę z innej perspektywy.


O ile na początku też byłam zmotywowana, chciałam sobie rozpisać działanie tak.. każdy dzień był dla mnie coraz bardziej przygnębiający. Natłok informacji, niewiadoma co dalej, kiedy to się skończy.. to naprawdę wpływa na psychikę! To jest trudny czas dla nas wszystkich i pozwólmy sobie też go przeżywać, zamiast tłumić w sobie emocje :) naprawdę.. nie musisz być hiperproduktywna tylko dlatego, że SIEDZISZ W DOMU.
Jeśli dodatkowo jesteś na home office, masz dzieci.. nie miej do siebie wyrzutów sumienia. Jeszcze będzie czas gdy będziesz produktywna i może niedługo będziesz sobie pluła w brodę, że nie odpoczywałaś, gdy świat na chwilę zwolnił.
Pozwalam sobie na luz. To jednak nie znaczy, że nie wychodzę z łóżka! Podpowiem Ci co fajnego i ciekawego można robić w domu i jak miło można spędzać czas :) Mam nadzieję, że moje drobne pomysły Ci się spodobają.


Poczytaj sobie wiersze
Przyznaj się, kiedy ostatnio przeczytałaś wiersz? Kiedy próbowałaś go dla siebie zinterpretować? Ja miałam styczność z poezją na studiach, ale to ''nie było to ''. Lubię sobie wrócić czasem nawet do dziecięcych wierszowanek, poczytać fraszki, treny, wiersze o miłości, wiersze o brzydocie. I tak sobie nad nimi rozmyślam, dopasowuję, a czasem po prostu cieszę się tymi rymami!


Porozciągaj się
I choć widząc jak dziewczyny robią wyzwania i wylewają siódme poty na ćwiczeniach domowych czuję się głupio, to.. do niczego się nie zmuszam! Mam ochotę to sobie ćwiczę, a jak nie mam to nie, poste. Jeśli jednak doskwiera Ci ból kręgosłupa to poszukaj sobie jogi na daną część. Większość z tych ćwiczeń wykonasz nawet rano czy wieczorem w łóżku, nie potrzebujesz żadnego specjalnego stroju czy maty :)
Zostawiam Cię z kilkoma linkami do ćwiczeń, które ja lubię i które faktycznie sprawiają mi przyjemność:
- joga dla początkującyh 
-joga na kręgosłup 
- rozciąganie 


Postaw na comfort food
Comfort food to jedzenie, które przywołuje ciepłe i mile wspomnienia i sprawia, że czujesz się lepiej. Może to być chleb w jajku, pomidorowa, pizza czy owsianka. U mnie jedzenie dobrych rzeczy, czyli takich, które naprawdę mi smakują, wpływa pozytywnie na mój nastrój! I jeśli masz ochotę na zwykłe tosty na obiad to.. po prostu je sobie zrób :)


Pograj sobie w gry


Ja mam darmowe simsy na telefonie i mam też.. Simsy na konsoli :) Gram, gdy mam na to ochotę i sprawia mi to mega frajdę! Ta gra to dla mnie powrót do szkolnych lat, gdy uwielbiałam dbać o moją simsową rodzinkę.
Jest mnóstwo wciągająych gier! Może zapomniany 2048, Quizwanie czy Candy Crush? :D


Poeksperymentuj z kosmetykami 
Zawsze chciałaś nauczyć się robić idealną wyciągniętą kreskę? A może nie idzie Ci blendowanie? To jest czas, gdy możesz sobie na spokojnie poćwiczyć takie rzeczy - w końcu nawet jak Ci nie wyjdzie to nigdzie się nie spieszysz.. :) Ja lubię choć raz na kilka dni się umalować, od razu czuję się mniej rozleniwiona

Obejrzyj ulubiony film lub serial w oryginale

tu akurat książka w oryginale : 13 Reasons Why Jay Asher - pisałam o niej pracę licencjacką! I książka grama to nie drama Arleny Witt

To fajna okazja na ćwiczenie konkretnego języka! Ja skończyłam filologię angielską i to właśnie angielski jest ''moim'' językiem obcym. Z przyjemnością ostatnio odkryłam na nowo Harrego Pottera oglądając go w oryginale (wczesniej ogladalam jedynie w telewizji lub w kinie, czyli z dubbingiem) i wszystkie żarty, teksty wybrzmiały dla mnie ciut inaczej.
Polecam wybrać film lub serial, który naprawdę znasz i nie będziesz się martwiła, że czegoś nie rozumiesz. Dla bardziej ambitnych oczywiście polecam sprawdzanie sobie słówek w międzyczasie, zawsze coś tam wpadnie.

Z popularnych propozycji anglojęzycznych:
- brytyjski akcent znajdziesz w Harrym Potterze, Dziennikach Bridget Jones, Sherlocku, Skins czy Love actually (To właśnie miłość),
-amerykański akcent znajdziesz w Sposobie na morderstwo, Narodzinach gwiazdy czy Przyjaciołach..
(Oczywiście to uogólnienie z tym akcentem :))

 To samo tyczy się książek! Nic tak nie rozwija językowo jak czytanie w danym języku, bo oswajasz się z pisownią, a w międzyczasie łatwiej się skupić na słowach. Dodatkowo można sobie bez problemu sprawdzić słowo czy wyrażenie w słowniku, bo wiemy jak je poprawnie zapisać :) 



Poszalej z pielęgnacją
To najlepszy moment aby sprawdzić co najbardziej podoba się naszej skórze! Może zwiększ ilość msaeczek z jednej w tygodniu do 3? Spróbuj oczyszczania olejami (polecam mój wpis o różnych metodach- klik), olejowania włosów i domowych peelingów! A może zachwyci Cię jakiś domowy sposób na włosing? W końcu nawet jeśli po wysuszeniu włosów okaże się, że są jakieś tłuste to nic się nie dzieje - na spokojnie możesz w takich spędzić kolejny dzień w domu.. :P


Eksperymentuj w kuchni z tego co już masz 
Widzisz, że ten kalafior, którego spontanicznie kupiłaś na zakupach już zaczyna wyglądać nienajlepiej? Zamiast czekać aż się zepsuje poszukaj przepisu na niego, który będzie Ci odpowiadał. A może była promocja na kaszę, ale w sumie to jej za bardzo nie lubisz? Spróbuj ją przygotować inaczej niż zawsze, może się okazać, że masz nowe, ulubione danie :)
Zachęcam też do przemyślanych zakupów z listą, unikniesz wtedy marnowania jedzenia i naprawdę nie będziesz musiała chodzić do sklepu co drugi dzień.
Na moim instagramie zapisuję proste przepisy w wyróżnionych relacjach, jeśli jeszcze mnie nie śledzisz - > klik !


A Ty jakie masz plany na ten czas izolacji domowej? Mam nadzieje, że choć jeden z moich pomysłów przypadnie Ci do gustu :)

Buziaki
Oktawia
Zza kulis : Czego nie mówią nam blogerki? Z przymrużeniem oka :)

Zza kulis : Czego nie mówią nam blogerki? Z przymrużeniem oka :)

Hej!

Blogerka też człowiek - takie hasło czasami widuję i trudno się z nim nie zgodzić. Osoba pisząca posty, robiąca zdjęcia, nagrywająca filmiki wiedzie naprawdę normalne życie: pierze, gotuje, pracuje, widuje się na kawę z koleżanką i miewa bóle głowy. Ale większość po prostu o tym nie wspomina! O czym jeszcze blogerka Ci nie powie..



..też nam się nie chce.

Naprawdę. Czasem zbieram się do robienia zdjęć kilka dni, bo codziennie mi coś nie pasuje. A to jednak dzień jest pochmurny, a to jestem zmęczona, a to nie mam wizji. To są zwykłe wymówki, po prostu nawet jak powinnam coś zrobić to czasami mi się zwyczajnie, jak każdemu, czasami nie chcę.

...mimo rozbudowanej pielęgnacji stawiam czasem na minimalizm.

absolutnie zawsze wieczorem myję twarz, ale bywa, że później skórę tylko stonizuję, następnie nałożę krem i idę spać. Nie zawsze czuję potrzebę nakładać serum, niekoniecznie codziennie sięgam po krem pod oczy.



...olej do demakijażu brudzi cały zlew.

Naprawdę nigdzie nie widziałam tej informacji i każdy, kto do demakijażu olejami się przymierza musi to wiedzieć! Na zlewie robi tłusta warstwa w kolorze szaro - brązowym i nie, nie schodzi wodą. A jeśli używam olejku bez emulgatora.. zlew od razu do mycia :D

...wstawiam czasem zdjęcie robione kilka tygodni lub miesięcy wcześniej.

czasem w związku z tym, że mi się nie chciało, albo nie miałam czasu naprawdę nie mam zdjęcia do wstawienia. I wtedy przeglądam co tam mam w zapasach na karcie od aparatu i na telefonie.. często okazuje się, że porobiłam jakieś zdjęcia i o nich zapomniałam. To mnie często ratuje! :)



...część kosmetyków wcale nie jest tak czysta jak na zdjęciach.

Jeśli robię zdjęcia paletce do oczu, czy jakiemukolwiek produktowi, który się pyli to zawsze go czyszczę, aby wyglądało to estetyczniej na zdjęciach. Nie wycieram kosmetyków codziennie, jeśli nie mam takiej potrzeby to robię to raz na jakiś czas.

...czasem spędzam nad czymś kilka godzin, a nigdy nie ujrzy to światła dziennego. 

Ćwicząc sobie różne techniki makijażu zdarza się, że coś mi nie wyjdzie. Tak samo gdy kombinuję z ustawieniami aparatu, a później na komputerze widzę, że każde zdjęcie jest jakieś rozmazane. I mimo, że spędziłam nad tym kilka godzin to dzielnie wszystko kasuję.. Oczywiście, że się wtedy na siebie denerwuję, ale nie da się umieć wszystkiego od razu!

... nie mam pomysłów.

Czasem po prostu nie wiem co mam pisać, bo mam pustkę w głowie i każdy pomysł wydaje się być beznadziejny. Potrafi to trwać nawet kilka dni. To samo mam ze zdjęciami, zdarza się, że patrzę na produkt i wiem, a czasem mimo różnych kadrów i kombinacji po prostu mi coś nie gra, a pomysły już wyczerpane. Nie łamię się wtedy i staram się to przeczekać ten czas, inspiracje czasem przychodzą w najmniej oczekiwanym momencie! 


Mam nadzieję, że ten wpis umilił Ci siedzenie w domu! Może spojrzałaś teraz inaczej na moją twórczość? Choć użyłam w tytule blogerki, to wypowiadam się tylko o sobie i swoich obserwacjach :)

Buziaki i #zostanwdomu
Oktawia  
Trzy naturalne kremy miejskie

Trzy naturalne kremy miejskie

Hej!

Mam wrażenie, że kremy miejskie to nowość na rynku, a raczej ich popularność znacznie wzrosła  gdy pojawiły się apele o coraz to bardziej dokuczliwym i szkodliwym smogu. I.. cieszę się, że pojawiło się ich wiele, a ta gałąź kremów miejskich wciąż się rozrasta. Mają one za zadanie chronić skórę nie tylko przed smogiem, ale też przed wszelkimi zanieczyszczeniami jak dym papierosowy czy metale ciężkie, które są w powietrzu i na które narażona jest skóra w wielkomiejskiej dżungli. Bardzo często przypisywana jest im również ochrona przed promieniowaniem z komputera, tabletu czy telefonu. Takie kremy zazwyczaj pełne są antyoksydantów, wyciągów i wszystkiego co może skórę chronić i wzmacniać, bardzo często dodawany jest również SPF.

 

 


Czy warto się wiec takimi kremami zainteresować? Moim zdaniem zdecydowanie! Opowiem to na moim przykładzie..
Pochodzę z Kołobrzegu, to średnie miasto na północy Polski, nadmorskie uzdrowisko. Powietrze jest tam zdecydowanie czyste (zawsze wieje, absolutnie zawsze.. :D), jest dużo zieleni. Mieszkając tam bardzo rzadko czułam smród w powietrzu (w mieście nie ma kamienic, a jak są to odnowione i zazwyczaj znajdują się tam usługi typu fryzjer), latem jest ograniczenie dotyczące wjazdu samochodów ciężarowych, władze dbają, aby było możliwie ekologicznie (w końcu to uzdrowisko). Po przeprowadzce do Szczecina szybko zauważyłam różnicę w powietrzu, zimą bardzo często szybciej się męczyłam, bolały mnie płuca, a skóra była dosłownie pokryta warstwą brudu (widać to przy demakijażu). Jednak latem czy wiosną jest niewiele lepiej, bo jeździ bardzo dużo samochodów, a z kamienic unosi się często śmierdzący dym.




Tę różnicę czuję i widzę realnie. To nie jest oderwana eko-propaganda, a niestety rzeczywistość. Gdy zaczęłam zauważać jak brudna jest moja skóra,często również rozdrażniona, jak nawet woda, którą myję ''czyste'' ręce po spacerze robi się szarawa, jak włosy śmierdzą i są oblepione.. stwierdziłam, że krem miejski PRZYNAJMNIEJ zimą w większym mieście jest absolutną koniecznością w walce o ładną, zdrową cerę. Taki krem ma za zadanie tworzyć warstwę, aby to wszystko co było w powietrzu nie miało bezpośredniego kontaktu z twoją delikatną skórą! Akurat mam otwarte trzy kremy miejskie, wszystkie polskich, naturalnych marek i chętnie wam je ze sobą zestawię, także zapraszam na porównanie, bo mimo, że te kremy teoretycznie należą do tego samego zbioru to różnią się dosłownie wszystkim. Od składu, przez konsystencję, na opakowaniu kończąc.

Mokosh regenerujacy krem do twarzy anti-pollution malina 60ml 148zł


Dostępny jest w dwóch pojemnościach, 15ml i 60ml. Mam tę większą i nie spodziewałabym się, że w tym ciemnym, minimalistycznym słoiczku jest aż tyle kremu. Choć określenie krem w tym przypadku nie do końca mi pasuje, to dla mnie malinowy budyń do twarzy! I nie odbierz tego źle, ja bardzo lubię tę konsystencje, bo mimo pewnej ciężkości produkt wchłania się szybko, a na skórze po chwili robi się satynowy w kierunku matu - jak po silikonach. Na początku nawet szukałam ich w składzie.. :)


Krem bezproblemowo się aplikuje i nosi, spokojnie nakładam go pod makijaż. Mimo treściwej konsystencji polecałabym go raczej do cery normalnej, mieszanej i tłustej ze względu na jego wykończenie. Nie skusiłabym się raczej na niego przy cerze wrażliwej, bo mój facet właśnie taką cerę mam i pojawiło się u niego po aplikacji podrażnienie i zaczerwienienie. Raz też wszedł u mnie w reakcje z innym kosmetykiem i również pojawiło się podrażnienie. Krem też dość mocno pachnie, co na pewno nie każdemu będzie odpowiadało.

Skład: Aqua, Coco-Caprylate/Caprate•, Glyceryl stearate•, Argania Spinosa Kernel Oil, Cetearyl alcohol•, Glyceryl Stearate Citrate•, Cetearyl Olivate•,  Rubus Idaeus (Raspberry) Seed Oil, Oenothera Biennis (Evening Primrose) Oil, Sorbitan Olivate•, Propanediol•, Sodium Hyaluronate, Pyrus Malus (Apple) Juice, Prunus Persica (Peach) Juice, Triticum Vulgare (Wheat) Seed Extract, Hordeum Vulgare Seed Extract, Panax Ginseng Root Extract, Daucus Carota Sativa Root Oil, Squalane•, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Glucosyl Ceramide, Glycerin•, Tocopherol, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Cellulose, Glyceryl Caprylate•, Glyceryl Undecylenate•, Parfum, Dehydroacetic Acid••, Pentylene Glycol••, Benzyl Alcohol••
• Surowiec pochodzenia roślinnego
•• Zatwierdzony przez organizacje certyfikujące naturalne kosmetyki


Co sprawia, że nazywamy ten krem miejskim? Zawiera:
soki owocowe (z jabłek i brzoskwini) bogate w witaminy, kwasy owocowe oraz składniki mineralne wykazujące działanie przeciwrodnikowe,
 kompleks ekstraktów, który chroni przed działaniem metali ciężkich,
wyciąg z korznia rzeń-szenia, który wspomaga działanie antyoksydacyjne,
oleje roślinne, które są źródłem witaminy E, która chroni przed działaniem wolnych rodników

Orientana bio krem aktywnie ochronny anti pollution moringa i cytryniec 50ml 65zł



Pierwsze w oczy rzuca się tu opakowanie i jest ono.. wyróżniające! Niskie, a grubawe, na szczęście z air lessem (chyba? To znaczy, ze krem wypychany jest do góry). Bardzo wygodne w obsłudze, choć przez to, że jest grubawe, to jednak średnio się ten krem przewozi. Cała pompka to też dla mnie za dużo na jedną aplikację, ale spokojnie da się wycisnąć pół - to dla mnie ilość optymalna. Krem jest dość gęsty, rozprowadza się sprawnie, ma poślizg, ale jednocześnie trochę bieli i jest lekko tępawy (zapewne przez spf). Buzia się po nim świeci, a jednocześnie nie wytłuszcza się, choć.. czuć go na skórze, jest dość ciężki. To w moim odczuciu idealny krem miejski na mrozy, bo otula skórę! 

Raczej nada się do cery mieszanej, ale nie mocno przetłuszczającej się i normalnej. Przy cerze tłustej może być za ciężki, a przy suchej za to za mało nawilżający(chyba, że da się pod spód na przykład nawilżające serum). Z tej trójki to właśnie krem z Orientany zabrałabym na zimową wycieczkę w góry! Ma zapach naturalny i bardzo lekki jak na tę markę.

Skład:  Aqua, Caprylic/Capric Triglyceride, Glycerin, Isoamyl Laurate, Cetearyl Alcohol, Propanediol Dicaprylate, Solanum Lycopersicum Seed Oil, Ethylhexyl Triazone, Bis-Ethylhexyloxyphenol Methoxyphenyl Triazine, Glyceryl Stearate Citrate, Diethyloamino Hydroxybenzoyl Hexyl Benzoate, Tocopherol, Moringa Pterygosperma Seed Extract, Schisandra Chinensis Fruit Extract, Sodium Hyaluronate, Helianthus Annuus Seed Oil, Propanediol, Xanthan Gum, Sodium Stearoyl Glutamate, Glyceryl Caprylate, Sodium Phytate, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol, Leuconostoc/Radish Root Ferment Filtrate, Perfum, Citric Acid.

Śmiało można go nazwać kremem miejskim, bo zawarty w nim ekstrakt z nasion moringi tworzy warstwę chroniącą przed zanieczyszczeniami powietrza, w tym smogiem, oraz wzmacnia procesy antyoksydacyjne. Znajdziemy tu również ekstrakt z cytryńca, który chroni przed toksynami i zanieczyszczeniami z powietrza. Dodatkowo zawiera niski (15) faktor SPF, który jest dodatkowym atutem i spełnia działanie ochronne przed promieniowaniem.

Creamy For your fusion 30g 199zł

 

Najlżejszy z trzech przedstawionych tu kremów miejskich. Ma konsystencję lekko podbitej śmietany, bardzo przyjemny i delikatny. To małe, szklane opakowanie skrywa 30g produktu, a do tego można je marce odesłać i otrzymać rabat na zakupy #lesswaste !
Dla mnie to typowo dzienny krem do cery normalnej, mieszanej, a może i nawet przetłuszczającej się. Po jego nałożeniu rano od razu czuć takie złagodzenie i otulenie skóry, ale bez obtłuszczenia, bo krem wchłania się po chwili całkowicie zostawiając cerę rozświetloną, a skóra jest miękka i odżywiona! Po tym kremie wszelkie niedoskonałości, podrażnienia, wysypki czy alergie są złagodzone i od razu przynosi ulgę.

Skład: Rosa Damascena Flower Water, Carapa Guaianensis Seed Oil, Moringa Oleifera Seed Oil, Simmondsia Chinensis Seed Oil, Sclerocarya Birrea Seed Oil, Shea Butter Ethyl Esters, Cetearyl Olivate, Aqua, Glycerin, Sorbitan Olivate, Cetyl Alcohol, Glycine Soja Seed Extract, Tocopherol, Glyceryl Stearate, Bisabolol, Euterpe Oleracea Fruit Extract, Ceramide 2, Helianthus Annuus Seed Oil, Rosmarinus Officinalis Extract, Xanthan Gum, Sodium Phytate, Citric acid, Benzyl Alcohol, Dehydroacetic Acid, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate

Skład jest tutaj bardzo konkretny, zwróćcie uwagę, ze zamiast wody jest hydrolat. Krem pachnie bardzo naturalnie, producent określa to jako zapach botaniczny. A dlaczego jest to krem miejski? Kluczowy olej moringa wykazuje działanie odżywcze, ale również przeciwzapalne, olej jojoba za to wzmacnia skórę, a olej marula chroni ją przed czynnikami zewnętrznymi. Jest również ekstrakt z owoców acai bogaty w przeciwutleniacze i składniki mineralne, a bisabolol łagodzi rozdrażnioną i wrażliwą cerę.

Od góry : Creamy, Mokosh, Orientana


Jeśli mam wybierać, to na co dzień w cieplejsze dni wybrałabym Creamy, a na zimę i w góry  Orientanę. Mokosh polecam do skóry, która potrzebuje lekkiego otulenia i dawki odżywienia na dzień, ale zdecydowanie nie do cery wrażliwej. Testowałam te produkty w różnych warunkach, solo i pod makijaż.. Creamy mam na jedno użycie, Mokosha jest pół i Orientany też około pół! :)
Kremy tutaj przedstawione nie są tanie, zdecydowanie. I niestety ten najdroższy podoba mi się najbardziej. Przy nazwach zostawiłam wam linki gdzie możecie przejść od razu na stronę producenta!

Mam nadzieję, że pomogłam i jeśli nigdy wcześniej nie miałaś kremu miejskiego, a mieszkasz w dużym mieście.. to teraz się na niego zdecydujesz! :) 

Buziaki
Oktawia
Dwuetapowy demakijaż ::  Zmywanie makijażu olejkami - jaki wybrać? Lepsze są olejki z emulgatorem czy bez?

Dwuetapowy demakijaż :: Zmywanie makijażu olejkami - jaki wybrać? Lepsze są olejki z emulgatorem czy bez?

Hej!

Obiecałam wam wpis  z tym jak ogarnąć swoją pielęgnację i.. on się pojawi! Jednak gdy zaczęłam go pisać stwierdziłam, że nie mogę się skupić na tym jakiego dokonać wyboru nie tłumacząc co i dla kogo będzie lepsze, więc najpierw pojawią się małe przewodniki. Zaczniemy sobie od demakijażu olejami! Dla kogo to jest, czy w ogóle warto, jaki olej wybrać, a może lepsze będą mieszanki - z emulgatorem czy bez? I co to w ogóle znaczy.. Jeśli zadałaś sobie choć jedno z tych pytań to ten post jest dla Ciebie!


Wiem, że pewnie o demakijażu olejami czytałaś już na wielu portalach. I pewnie wciąż się zastanawiasz - zmywać to samą wodą? Czy lepiej umyć później buzię? A może w ogóle wody nie używać, tylko sciągać to ręcznikiem?



 Wszystkie te metody występują i są z powodzeniem praktykowane! Ja uważam, że najlepszą metodą jest double cleansing czyli tak zwane oczyszczanie dwuetapowe.
W pierwszym etapie nakładasz olej na zwilżoną skórę i masujesz, aż wszystko się rozpuści. Gdy widzisz, że twoja pomadka jest już dosłownie na połowie twarzy czas ten makijaż i brud usunąć. Ja zmywam to najpierw wodą (jeśli olejek jest z emulgatorem, a takich staram się używać), następnie pozostałości ściągam wielorazowym wacikiem czy ręczniczkiem. Uwierzcie, zawsze coś na nim zostanie i właśnie dlatego jestem zwolenniczką metody dwuetapowej: następnie myję twarz żelem czy pianką. Mam wtedy pewność, że makijaż nie tylko został rozpuszczony i ściągnięty z buzi, ale też, ze wszelkie drobne, nawet niewidoczne pozostałości zostały zmyte przy drugim etapie!

Czysty olej czy mieszanka? Co wybrać?

Sięgałam już po wszystkie dostępne i popularne formy olejowego demakijażu:
- balsamy : czyli olejki z formie stałej, które rozpuszczają się pod ciepłem dłoni. Nabiera się trochę ze pojemnika i rozmasowuje w dłoniach. Używałam zarówno wersji z emulgatorem  oraz bez  i to zupełnie nie moje klimaty. Po pierwsze zawsze musisz wygrzebać trochę produktu, po drugie mam wrażenie, że ta forma jest najcięższa (szczególnie wersja bez emulgatora).
- czyste oleje: tak naprawdę możesz sięgnąć po jakikolwiek olej masz w domu i zmyć nim makijaż. Kokosowy, z pestek śliwki, macadamia, ze słodkich migdałów.. wiem, że jest wielu zwolenników mieszania oleju z ciężkim rycynowym czyli tzw OCM.
Zdarza mi się sięgać po czysty olej do demakijażu, gdy akurat nie mam nic gotowego, ale nie jest to moja ulubiona metoda. Takie oleje z makijażem jest zdecydowanie trudniej zmyć, zdarzało mi się, że nawet po umyciu twarzy żelem miałam poczucie tłustości..
- mieszanki olei bez emulgatora, czyli specjalnie stworzone do cery mieszanki, które nie zmywają się wodą. One tylko rozpuszczają cały brud i makijaż, który następnie trzeba usunąć ściereczką czy wacikiem, przy tej opcji też miewałam poczucie, że nie domyłam skóry.
-mieszanki z emulgatorem to zdecydowanie moja ulubiona opcja! Po masażu, gdy już olej połączy się z makijażem wystarczy umyć twarz wodą i część jest już zmyta. Ja zawsze i tak ściągam resztki wacikiem wielorazowym i dopiero myję skórę: zawsze jest ona wtedy porządnie oczyszczona i nie zdarzyło mi się uczucie obciążenia czy niedomycia.



To w skrócie, bo gdybym przy każdej opcji miała się rozpisać pewnie napisałabym o tym książkę! Jak już wspomniałam najbardziej lubię gotowe wersje z emulgatorem, ale nie są one sobie równe. Niektóre z tych olejków wciąż są gęste i ciężkie, zostawiając mimo umycia taką.. ciężkość. Przy cerze suchej to może być zaleta, ale przy tłustej to wolę jednak coś lżejszego!


I trafiłam na coś takiego.. olejek Kalahari Pure od Creamy. Jest to mieszanka olei stworzona z myślą o cerach problematycznych:
  • olej z pestek moreli – łagodzi wrażliwą skórę, a także poprawia jej nawilżenie,
  • olej konopny – lekki i odżywczy składnik, który pomaga w regulacji poziomu sebum,
  • olej z czarnuszki – działa przeciwzapalnie, kojąco,
  • olej jojoba – wyjątkowo biokompatybilny ze skórą, wzmacnia ją i wygładza,
  • olej z melona Kalahari – dzięki niemu skóra staje się nawilżona i miękka,
  • olej moringa – sprowadzony przez założycielkę marki Creamy prosto z jej rodzinnego Haiti, tłoczony z nasion „drzewa życia”, niezwykle bogaty w składniki odżywcze, dodatkowo wykazujący działanie przeciwzapalne,
  • estry etylowe masła shea –  pozostawiają poczucie satynowej skóry,
  • witamina E – działa przeciwutleniająco i nawilżająco,
  • bisabolol – łagodzi podrażnienia, surowiec szczególnie przyjazny dla skóry podrażnionej,
  • ekstrakt z rozmarynu – posiada właściwości antyoksydacyjne, przeciwzapalne. *
INCI: Prunus Armeniaca Kernel Oil, Cannabis Sativa Seed Oil, Nigella Sativa Seed Oil, Polyglyceryl-4 Oleate, Simmondsia Chinensis Seed Oil, Citrullus Lanatus Seed Oil, Moringa Oleifera Seed Oil, Shea Butter Ethyl Esters, Tocopherol, Helianthus Annuus Seed Oil, Bisabolol, Rosmarinus Officinalis Extract, Citric Acid. **



Przede wszystkim ten olejek jest rzadki, nie ciągnie się, łatwo masuje się nim skórę! Na mokrej twarzy od razu zamienia się w delikatną, białą emulsję łącząc się z brudem i makijażem. Po spłukaniu wodą większość tych zanieczyszczeń schodzi, ale mi najlepiej dodatkowo się to ściąga wacikiem wielorazowym. Następnie zawsze myję skórę żelem lub pianką i przechodzę do dalszej pielęgnacji.


Skóra po takim demakijażu jest naprawdę czysta, bardzo często po wprowadzeniu takie rytuału widać szybko znaczną różnicę : sebum jest coraz mniej, dzięki czemu wągry tworzą się rzadziej , a te które już są znikają (wągry to w sumie zanieczyszczenia nagromadzone w porach). I choć ja stosuję taki demakijaż od dawna to olejek z Creamy jest najlepszym i najbardziej komfortowym jaki stosowałam, bo nie ma absolutnie żadnej tłustej warstwy, ani uczucia ciężkości na skórze! Podoba mi się też jego zapach, dla mnie to marcepan :)  Polecam ten produkt szczególnie osobom, które mają problemy z zanieczyszczaniem się skóry i przetłuszczaniem.
Wykonując taki demakijaż omijam okolicę oczu! Nie trę, aby pozostałości tuszu, cieni czy linera nie dostały się do oka. Choć wiadomo, olejami najłatwiej się wszystko faktycznie rozpuszcza więc biorę wacik wielorazowy, moczę go i nalewam z dwie krople olejku. Wtedy dopiero przykładam do powieki i odczekuję chwilę, po paru sekundach wszystko jest na waciku - bez pocierania, tuszu w oku i podrażnień co niestety zdarzało mi się bardzo często gdy przecierałam oczy palcami!


Jeśli chodzi o opakowanie to jest niestandardowe, bo ma pipetę, a nie pompkę czy dziubek do wylewania. Nie wiem czy to lepiej, czy gorzej - na pewno nie mogę zakręcić butelki od razu mając tylko jedną wolą rękę, ale.. robię to po prostu po umyciu twarzy i nie widzę zupełnie problemu w tym. Na pewno będę w stanie zużyć kosmetyk do ostatniej kropli! Przypomnę też, że marka Creamy prowadzi akcję ze zwrotami opakowań - można im odesłać takie opakowanie po ich kosmetyku, a oni użyją go ponownie :) Ty za to dostaniesz upust na kolejne zakupy. 
Koszt za 100ml to 79zł (klik) co uważam za rozsądną cenę, kosmetyk jest raczej wydajny. Na jeden raz używam około 8 kropli :D


Mam nadzieję, że odpowiedziałam na wszystkie wasze pytania i rozwiałam wszelkie wątpliwości czy warto chociaż spróbować tej metody. Przy komfortowym olejku to naprawdę sama przyjemność i chwila relaksu podczas masowania :) 

Daj znać czego Ty używasz do demakijażu!

Buziaki
Oktawia


** informacje bezpośrednio ze strony producenta 
Post powstał we współpracy z marką Creamy, jednak nie miało to zupełnie wpływu na moją opinię! Moje obserwacje wynikają z testowania produktu, a opisane odczucia wynikają z mojej ogromnej sympatii do tego produktu :)
Ulubieńcy pielęgnacyjni 2019!

Ulubieńcy pielęgnacyjni 2019!

Hej! 

Styczeń się kończy więc zdecydowanie czas najwyższy na drugą część ulubieńców! Tym razem pielęgnacja: ciała, włosów i twarzy. Testowałam przez ten rok naprawdę dużo, ale to te kosmetyki mnie wręcz zachwyciły i z wielką przyjemnością bym do nich wróciła lub faktycznie zdecydowałam się na ponowny zakup.


 Anwen, kiełki pszenicy&kakao 




Kupiłam na próbę saszetkę, ale efekt tak mnie zachwycił, że od tamtej pory kupuję opakowanie za opakowaniem. Aktualnie mam w użyciu chyba czwartą sztukę i nie wyobrażam sobie, żeby tej maski u mnie zabrakło. Moje włosy są po niej mięciutkie, puszyste, lśniące i odżywione - plus pięknie pachną kakao! Mimo, że mam włosy średnioporowate to ta wersja maski sprawdza się u mnie lepiej niż ta dedykowana mojej porowatości. Szczególnie polecam do włosów zniszczonych, przesuszonych, potrzebujących odżywienia. 

Joanna, Odżywka do blond włosów



Wszystkie blondynki wiedzą jaka zmorą są żółto-pomarańczowe odcienie na włosach.. i zapewne każda potwierdzi, że fioletowe szampony jednak zawsze trochę puszą i przesuszają włosy. Dlatego zaskoczeniem jest dla mnie ta odżywka - ma kolor jak większość tych szamponów, nawet też lekko barwi paznokcie (schodzi po dokładnym oplukaniu), ale włosy nie są przesuszone, a zachowują się jak po zwykłej odżywce! Nie należy się tu spodziewać wybitnego nawilżenia i odżywienia, ale włosy wyglądają naprawdę dobrze, a kolor jest widocznie ochłodzony!

Pat&Rub , Olejek do ciała żurawinowy

Dostałam go w prezencie i jakoś nie byłam zachwycona. Naprawdę nie znoszę się balsamować! Jednak ten zapach, efekt i odczucia sprawiają, że się przymuszam i smaruję :) Cytrusowo słodkie nuty, błyszcząca i nawilżona skóra.. to połączenie mi się szalenie podoba! Fakt, że jest się trochę tłustym po takim olejku, ale wystarczy uważać z ilością i nie kłaść się po minucie do łóżka. Tak naprawdę po 5 minutach już się nie kleję. 
O tym olejku nie pojawiła się jeszcze recenzja, ale na pewno będzie na instagramie! 



dr Jart, Cicapair 


Przypadkowe odkrycie, bo właściwie to na początku chciałam go kupić mojej mamie. Ona ostatecznie nie do końca się z nim polubiła i ja.. też nie, jeśli miałabym go nakładać na całą buzię. Jednak punktowo czy obszarami działa cuda! Gdy tylko pojawi się zaczerwienienie, podrażnienie, pryszcz.. smaruję, nakładam makijaż i wszystko jest przynajmniej o połowe mniej widoczne, niż gdybym nałożyła choćby sam podkład! To neutralizowanie jest niesamowite, a do tego właściwości łagodzące świetnie działają. 

 
Kremy z serii Kali Musli z Orientana


Tak naprawdę nie mogę zdecydować który lubię bardziej. Używam ich na zmianę, zależnie od tego na jaką konsystencję mam ochotę - wersja na dzień jest zdecydowanie cięższa, niż ta na noc! Oba cudownie łagodzą i uspokajają skórę. Opisałam kilka historii jak mnie uratowały tutaj (klik)!


Orientana, peeling enzymatyczny Kali Musli 



Szok i niedowierzanie, ze taka pozycja się w ogóle w ulubieńcach znajduje. Jestem fanką peelingów mechanicznych i chemicznych, a te enzymatyczne zawsze mnie jedynie podrażniały i.. żadnego innego efektu po nich nie widziałam. Jednak ten peeling z Orientany odmienił moje podejście! Jest kremowy, wręcz oleisty, ale przy zmywaniu zmienia się w emulsje nie pozostawiając za specjalnie żadnej warstwy. Buzia po 10 mimnutach z nim jest za to miękka, oczyszczona, rozświetlona, taka.. zdrowa! i w ogóle nie podrażniona! Ani trochę!


Pure by clochee, żel na niedoskonalosci 


 Wcześniej wszelkie te punktowe produkty.. jakoś mnie nie zachwycały. Jedyne po czym widziałam prawdziwą różnicę to maść od dermatologa - szalenie droga i na receptę! Aż tu spróbowałam tego żelu i przepadłam.. bo działa równie szybko i skutecznie co ta maść, ale ma jedną, znaczącą przewagę. Wchłania się i nie lepi, dzięki temu spokojnie można używać odrobinę pod makijaż. Już po jednej nocy z żelem niedoskonałość się widocznie zmniejsza lub ''wychodzi'' na wierzch :D



Lush, mask of magnaminty 



Aktualnie mam trzecią sztukę w użyciu i.. dokupię sobie kolejną jak tylko będę miała taką okazję. Daje idealne poczucie odświeżenia, skóra od razu się napina (w dobrym tego słowa znaczeniu!), jest rozświetlona, a dzięki drobinkom jest też speelingowana. Pory też robią się od razu mniej widoczne, a przy regularnym używaniu różnica jest kolosalna!

Creamy, serum Young cacay 



Nie sądziłam, że serum olejowe może mnie aż tak zachwycić! Zazwyczaj takie produkty traktowałam jako odżywienie i dociążenie lub domknięcie pielęgnacji. A tu.. leciutki olejek, który nie wytłuszcza połowy poduszki, działający cuda. Cokolwiek się na buzi dzieje to serum wszystko łagodzi! Przyspiesza gojenie niedoskonałości, uspokaja skóre przy podrażnieniu, przebarwienia robią się jakieś mniej widoczne, a przy tym buzia jest odżywiona i rozświetlona oraz mięciutka! Young cacay działa również na przetłuszczanie się skóry i widać znaczną poprawę w tej kwestii szczególnie przy regularnym używaniu kilka razy w tygodniu. Powstal wpis o kosmetykach Creamt tutaj - >klik


Lanolips



Wahałam się, czy ten kosmetyk powinien znaleźć się w ulubieńcach, ale.. towarzyszył mi dosłownie cały rok, a wciąż go mam. To lanolina do ust, która wspaniale odżywia i nawilża usta, a przy tym jest szalenie wydajna! Dosłownie jak już żaden balsam nie działał wystarczyło nałożyć lanolips nawet w dzień i po chwili pojawiała się ulga.


Ecodenta , pasta do zębów 




Najlepsza pasta bez fluoru jakiej używałam! Poczucie czystości i swieżości jest po niej niesamowite, zęby są też od razu bielsze. Ważne jest dla mnie też to, że nie ma ona dziwnego smaku, a czarny kolor nie barwi dziąseł, ust czy umywalki.
Foreo fofo szczoteczka soniczna 


Odkrycie poprzedniego roku! Wzbraniałam się, uważałam, że to tylko jakiś drogi gadżet zaśmiecający moją łazienkę.. a okazał się fajnym dodatkiem do pielęgnacji. Abosolutnie nie uważam tego za przełomu u siebie, ponieważ na długo zanim zaczęłam używać fofo stosowałam podwójne oczyszczanie. Jednak ze szczoteczką skóra jest jakby.. bardziej domyta. Co prawda używam jej co kilka dni tak, aby skóry nie naruszyć (w końcu to tarcie) i widzę, jak te zanieczyszczone miejsca się zmniejszają. Ta wersja jest dość mała, moim zdaniem idealna rozmiarem i ma fajne wypustki do mierzenia poziomu nawilzenia i oczyszczenia skóry - jest kompatybilna z aplikacją, gdzie można monitorować jak często używa się szczoteczki!


Jestem ciekawa czy Ty w 2019 miałaś jakieś pielęgnacyjne odkrycie? A może jakis kosmetyk z zestawienia Cię zaskoczył? Koniecznie daj mi znać w komentarzu :)


Buziaki
Oktawia
Prezenty dla domu samotnej matki czyli moja akcja charytatywna! Dziękuję!

Prezenty dla domu samotnej matki czyli moja akcja charytatywna! Dziękuję!

Hej!

Gdyby mi ktoś do niedawna powiedział, że wezmę udział w takiej akcji raczej patrzyłabym z niedowierzaniem. Przez myśl by mi już na pewno nie przeszło, że będę taką akcję organizować! Nie zrozum mnie źle, są zbiórki na które wpłacam pieniądze, dokładałam rzeczy do szlachetnej paczki (o czym wam wcześniej nawet nie wspomniałam), ale to raczej drobne gesty w życiu codziennym. Skąd więc pomysł na akcję i dlaczego się tego podjęłam? Czuję, że pojawi się tu sporo prywaty!


Zawsze byłam mocno empatyczna i wrażliwa, ale jednocześnie staram się patrzeć na świat nie idealizując go. Tu nie ma miejsca na to co według kogoś jest moralne, sprawiedliwe czy powinno być, bo życie pisze swoje scenariusze i po prostu bywa różnie. Każdy (!!) ma w jakieś swoje tragedie, coś przeżył.. czasem są to rzeczy niewyobrażalne o których wolelibyśmy nie wiedzieć. Ale świat toczy się dalej i nigdy się nie zatrzymuje, więc mimo wszelkich wydarzeń warto patrzeć optymistycznie nawet na drobne przyjemności. I właśnie ta chęć podarowania przyjemności, chwili oderwania od szarej rzeczywistości sprawiła, że ten pomysł kiełkował mi gdzieś w środku. O dziwo wcale nie od razu jak usłyszałam o tym domu samotnej matki :)

część pierwsza przykładowej paczki - jednej z dziesięciu




część druga tej paczki. Nie zmieściło mi się na jednym zdjęciu!
Powtarzałam to już kilkukrotnie, ale 2019 był dla mnie rokiem bardzo stresującym głównie przez studia. Nie chcę tu opisywać mojej sytuacji, ale wymyśliłam, że nie będę kontynuować tego samego i potrzebuję zmiany - dlatego zapisałam się na pedagogikę. To nie tylko praca w szkole, ale też we wszelkich placówkach : świetlica, zakłady karne, praca z trudną młodzieżą.. Stąd na jednych z zajęć z resocjalizacji przyjechała do nas pewna Pani, oferując praktyki w porozumieniu z uczelnią w domu samotnej matki w Karwowie. Szczerze? Byłam w ogóle niezainteresowana, choć opowieść o tym miejscu w środku naprawdę mnie poruszyła - zapewne dlatego, że są tam w większości bardzo młode dziewczyny (w tym nieletnie) z małymi dziećmi (nawet nie w wieku przedszkolnym). Oczywiście sytuacja tam jest ''ruchoma'', ale o tym jak funkcjonują takie domy nie chcę się tu rozpisywać.

Sam pomysł spadł na mnie nagle, gdzieś po tygodniu od tych zajęć. Powiedziałam mojemu facetowi, że chcę tym dziewczynom dać kosmetyki dla nich - nie w sensie, ze jakieś dary czy zapomoga, a prezenty. Myślał, że to tak o rzucone, ja sama się bałam jak to będzie.. co na to uczelnia? Czy to w ogóle ma jakiś sens? Czy ktoś w ogóle będzie chciał mi pomóc i jak odbiorą to dziewczyny? I tak przechodziłam z tym pomysłem dwa dni, ale to we mnie tak rosło, że poczułam że muszę chociaż spróbować!
Napisałam więc do wykładowcy nie wiedząc czy w ogóle słusznie robię. Uczelnia mnie wsparła, dostałam oficjalne pismo, że jest to wolontariat i nic z tego nie mam i.. opowiedziałam wam o akcji na insta! (tu mój instagram - wszystko jest w wyróżnionych!) A wy to tak ciepło odebrałyście, że wtedy wiedziałam już na pewno, że to się po prostu nie może nie udać! Zaczęłam rozsyłać maile, niektórzy byli od razu chętni do pomocy i paczki zaczęły spływać do mnie non stop. W międzyczasie pracowałam codziennie, odpisywałam na maile, wiadomości na insta, robiłam wam unboxingi, odbierałam paczki z paczkomatu.. Było dużo pracy, której wy nie widziałyście, ale jakże satysfakcjonującej.

Wszystkie paczki relacjonowałam na instagramie dokładnie, ale chcę wam jeszcze raz pokazać dokładną zawartość! Zdjęcia może nie są wymuskanymi flatlayami, ale.. niestety fizycznie tylko na tyle miałam czas :D mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza!

Manufaktura Lawenda



Napisałam maila, bo to szczecińska firma i liczyłam na lokalną pomoc. W odpowiedzi otrzymałam, że.. proszę o telefon. Poczułam realny kontakt z drugą stroną, porozmawiałyśmy kilka minut z Panią Anią. To był sam początek, jedna z pierwszych odpowiedzi i przyznaję, że ta rozmowa dodała mi skrzydeł - ucieszyłam się i poczułam, że ktoś naprawdę chce mi pomóc! Śmieszna historia jest taka, że na początku właścicielka myślała, że dom matki jest.. w Krakowie :) okazało się, że mam niedaleko sklepik Manufaktura Lawenda i poszłam po paczkę osobiście. Co prawda miałam zaczekać na faceta, ale ostatecznie byłam w tamtych okolicach o kilka godzin wcześniej niż zamierzałam i.. doniosłam taki zestaw razy 10 do domu. Teraz wiem, że trzeba było iść po prostu po południu drugi raz.. ale dałam radę :D
Nie miałam okazji spotkać się z właścicielką, ale Pani która pracuje w punkcie była przekochana! Wszystko dla dziewczyn popakowała, zadbała aby każda paczka zawierała mniej więcej to samo - różniły się wersje zapachowe. Dziewczyny otrzymały więc peeling, masełko do ciała i masełko do rąk! Wszystko pięknie spakowane w kartoniki (wyjęłam na potrzebę zdjęcia) i.. pięknie pachnące.

Paczka od Oli recenzje_kosmetykow12 



W moim stories apelowałam do moich ''koleżanek blogerek'', aby podały informację dalej - może u nich jakaś firma zauważy i zechce pomóc? A Ola napisała do mnie, że ona chętnie coś wyśle od siebie, że ma kilka nowych i nieużywanych kosmetyków. Pomyślałam, że super - sama też chcę coś dołożyć ze swoich zapasów i każdy produkt to cegiełka do fajnej i ciekawej paczki. Te kilka kosmetyków okazało się sporą i ciężką paczką, w której były między innymi perfumy czy kosmetyki do makijażu!

Ovium



Napisałam do Ani jak już akcja trwała w najlepsze, wymyśliłam sobie, że wielorazowy płatek może super sprawdzić się u dziewczyn do przemywania dzieciom buziek (Ania sama u siebie na insta mówiła o tym sposobie!) i dostałam odpowiedz, że.. widziała akcję, że super, ale nie widzi swoich produktów w paczkach, trochę ze względów higienicznych (płatki trzeba myć i suszyć, ale największym zmartwieniem było to, czy się one nie pomylą). Jednak po przedstawieniu tego jak ja to widzę.. owieczki dołączyły jednak do gromadki i w każdej paczuszce pojawiła się jedna. Dodam tylko, że dziewczyny odpakowując swoje prezenty nie wiedziały co to jest i opowiedziałam im trochę o płatkach - że są wielorazowe, z wysokiej jakości bawełny, że wystarczy je myć i suszyć, a można nimi robić demakijaż i przemywać dzieciom buzie. I autentycznie, reakcja była mega pozytywna i dziewczyny mówiły, że fajna sprawa i będą używać. :) Dobrze, że Ania się jednak zgodziła.. :*

Korean Unicorn Shop



Napisali do mnie już na początku akcji, że chcą pomóc i przysłać coś od siebie. I w tym całym zamieszaniu.. paczka nie została wysłana! Na szczęście dotarła tuż przed samym końcem akcji i dziewczyny mogły cieszyć się z fajnych maseczek czy kremów :)

Bless The Mess 



Dziewczyny podziwiam i obserwuję od dawna, a ich akcja dla domu dziecka była niesamowita! Wiecie, żenie wszystko im sie zmieściło się do jednego auta?? :) Napisałam im wiadomość czy nie udostępniłyby informacji u siebie na insta o mojej akcji, bo może zauważą mnie jakieś firmy i będą chciały wesprzeć - Blessy akurat byly w Aquariusie (w hotelu) w moim rodzinnym mieście i chyba to dodało mi takiej śmiałości. I wiecie co? Nie tylko udostępniły u siebie informację, ale nagrały to naprawdę w pogadance od serca co było przewspaniałe, a za jakiś czas.. wysłaly paczkę dla dziewczyn od siebie! A w środku mega fajna kolorówka, wszystko w aktualnych trendach!

Happydental.pl

u góry przód, na dole tył


Właścicielka napisała do mnie na insta, że chętnie coś od siebie wyślą, a że zajmują sie tylko higieną jamy ustnej na początku byłam w szoku.. ale stworzyli 10 tak pięknie zapakowanych zestawów, że szok! W środku pasta i szczoteczka, ale też w formie kolorowych mini past, jakieś gadżety, akcesoria.. no mega! A oprócz tego była paczka dla dzieciaczków :)



Ciężko jest okreslić w jakim wieku dzieci tam są lub trafią, więc zestaw dziecięcy siostry otrzymały wcześniej - a tam różne rodzaje szczoteczek i to aż 25 sztuk (czyż nie są przeurocze te żuczki??), różne pasty do zębów i świetny kalendarz mycia zębów (wyklejanka, a później powstaje obrazek!). Praktyczna, a jednak piękna paczka i podwójne prezenty.


Paczka od Agaty patrzac.dzis.inaczej



Widziałam wsparcie Agaty od dawna, była ze mną od początku akcji! W pewnym momencie zapytała czy obserwatorzy też mogą dać coś od siebie.. Trochę mnie wtedy zdziwiła, ale oczywiście odpowiedziałam twierdząco. I to, co Agata mi wtedy napisała utkwiło mi w pamięci do dziś: ''Chciałabym kupić jakieś kosmetyki. Zamiast dla siebie to dla nich'' - do tego dopytała co według mnie byłoby fajnie gdyby kupiła i.. stworzyła 10 zestawów składających się z 3 kosmetyków!

Pracownia Kosmetyki Naturalnej 



Rozmawiałyśmy wcześniej wiele razy na insta, okazało się, że wiem doskonale w którym miejscu pracownia się znajduje i jakoś.. nigdy nie zaszłam się umówić. Prawie od razu Zuzanna chciała dołączyć do akcji, ale jednak na początku nie miałyśmy pomysłu jak. I tak pewnego dnia zaproponowała.. bony na paznokcie! Bo jaka kobieta nie chciałaby iść zrobić sobie pazurków? Poszłam po nie osobiście i miałyśmy okazję trochę porozmawiać - przemiła osoba i bardzo fajne, choć w biegu, spotkanie (zdradzę, że byłam już u niej na zabiegu - opowiem wam wiecej niedługo!). Na ten moment jeden bon został już wykorzystany!

Anwen 



Po jakimś czasie widziałam, że mam trochę kosmetyków do ciała, do twarzy, ale brakowało kosmetyków do włosów - chciałam, aby paczki były kompleksowe! Napisałam więc na instagramie kosmetykianwen wiadomość czy nie zechcieliby mi pomóc. Ja ich kosmetyki bardzo lubię, znam i wiem, że mają wszystko fajnie rozpisane co i jak używać, a do tego świetne działanie i ciekawe zapachy. Odpisali, żebym napisała maila. No ok, napisałam i dostałam odpowiedź.. że chętnie pomogą i coś wyślą. COŚ. To COŚ okazało się być kompletnym zestawem odżywek! Humektantowa, emolientowa, proteinowa - taki set razy dziesięć!!

Paczka od Eweliny efffiee_ 


Dostałam maila, że Ewelina chciałaby się dołączyć do mojej akcji. Ma trochę kosmetyków i chętnie przekaże je dalej. I.. nie wiedziałam co myśleć! Odpisałam, że muszą być to kosmetyki bezwzględnie nowe, w końcu podałam adres. A tu taka duża paczka! Maseczki w płachcie, rozpieszczacze do ciała.. no szok - też dlatego, że Ewelina chciała się podzielić po prostu swoimi kosmetykami (nowymi oczywiście).


Miya cosmetics 



Napisałam do Miya maila i niestety pozostał on bez odzewu po kilku dniach i juz myślałam, że to się jednak nie uda. Jednak Joanna (lipstickhollyc) napisała do mnie w międzyczasie, że może właśnie Miya się chętnie dołączy? I tak, dzięki niej, udało się skontaktować, a do mnie dotarła ogromna paczka.. po trzy produkty razy dziesięć!

Creamy



Dogrywaliśmy wtedy współpracę i odważyłam się do nich napisać jako do pierwszych. Nieśmiale, pytając ''przy okazji''.. zanim jeszcze wam powiedziałam o akcji na instagramie! Ta doza niepewności była zupełnie niepotrzebna, bo firma była od razu chętna do pomocy i dostałam informację, że coś przygotują! Dodatkowo z czasów, gdy nie byli aż tak świadomi ekologicznie zostały im woreczki z organzy, więc każdy prezencik był pięknie zapakowany, a jak później zauważyłam - do olejku dołączone były fajne gratisy!

Paczka od Oli chwila.dlasiebie



Poznałyśmy się osobiście już dawno temu i dlatego też jest mi szczególnie miło, gdy koleżanka z internetu okazuje się naprawdę fajną osobą! Ola nie tylko udostępniała u siebie info o akcji, ale też pozbierała kosmetyki i stworzyła paczkę od siebie, a ja później rozdzielałam produkty między paczki dla dziewczyn!

Nowa Kosmetyka 



Przy okazji posta na instagramie o akcji od razu chcieli pomóc! Dzięki Maja (winegirl_reviews) za oznaczenie! I tak, dzięki temu do dziewczyn trafiły piękne, zamknięte w szkle kosmetyki - po dwa w każdej paczce. Firma była również na tyle miła, że i mi przesłała coś do testów - to było takie zaskoczenie dla mnie! Testuję więc teraz słynną już odżywkę do paznokci i tonik, uprzejmie dziękuję!

Boho Green Makeup 



Kolejna firma która dołączyła do akcji dzięki Asi (lipstickhollyc)! Była to jednyna typowo kolorówkowa marka, która postanowiła pomóc i cieszę się, że postanowili przysłać dla dziewczyn ciekawe i fajne kolory! W każdej paczce znalazły się po dwa tusze do rzęs, jeden niebieski, a drugi brązowy, oraz czerwona pomadka - wszystko bezpiecznie i naturalne. Łącznie aż 30 kosmetyków do makijażu!

Olga Tryniecka Beauty Coach



Obserwatorka oznaczyła Panią Olgę pod postem i postanowiła do nas dołączyć. Paczuszka dotarła w dzień, gdy już jechałam z prezentami, ale na szczęście zdążyła! A w środku podkład i neutralny cień, każdy zestaw zapakowany jako mini prezent - mega :)

Trzy zorze 

Paczka od sklepu :)


Karolina nie dość, że wysłała paczkę od siebie, jako od sklepu to zorganizowała piękna akcję, gdzie KAŻDY mógł pomóc i się dołożyć! Wystarczyło robiąc zakupy napisać co z koszyka odłożyć i przekazać na moją akcję. Można było kupić nawet jeden produkt!
Paczka od obserwatorow!


 Myślę, że to naprawdę był WSPANIAŁY pomysł - i dziękuję Tobie, czytelniku, że chciałeś wziąć w tym udział :)

Wy - obserwatorzy i koleżanki z instagrama!

Byliście dla mnie prawdziwym wsparciem w całej akcji i gdyby nie oznaczanie i udostępnianie informacji to myślę, że wszystko nie wyszłoby choć w połowie tak świetnie! Szczególnie dziękuję tutaj Asi (lipstickhollyc) za poświecenie swojego czasu, aby skontaktować mnie z dwoma różnymi firmami, Mai (winegir_reviews) za wielokrotne udostępnianie i oznaczanie pod postem, Klaudii (clauczarnulkaa), Marcie (marta.solinska) oraz kosmetyczna_fanatyczna za wielokrotne oznaczanie pod postem różnych firm i blogerek, aby pomogli!

Nie mogę tu też nie wspomnieć o moich bliskich z ''prawdziwego świata''! Jestem niesamowicie wdzięczna, że mam tę przyjemność otaczać się wspaniałymi ludźmi. Mój facet dzielnie otwierał ze mną wszystkie paczki, przygotowywał je pod unboxing na insta, pomagał mi z rozkładaniem kosmetyków po równo, odbierał paczki od kurierów, gdy ja nie mogłam, segregował ze mną wszystko, ustawiał, liczył, przypominał. Był nieocenionym wsparciem, gdy byłam już naprawdę zmęczona i nie dawałam rady! Wiecie, że to on wypisał bony na manicure? :) Późnym wieczorem składał ze mną paczki dla dziewczyn tak, aby było po równo i układał wszystko w torebkach prezentowych, a następnego dnia był ze mną w domu samotnej matki - pomógł mi to wszystko zanieść (paczki były szalenie ciężkie!), ale przede wszystkim był moim wsparciem tak po prostu. Jak widać to nie była jednak tylko moja akcja, a nasza, bo myślę, że Daniel miał w tym taki sam wkład jak ja! :)



Jestem też wdzięczna za moje przyjaciółki, które podpytywały, komentowały i oznaczały! Cała rodzina również była dla mnie ogromnym wsparciem i motywatorem! Wszelkie dopingujące słowa i zwyczajne ''jestem z Ciebie dumna'' były, i dalej są, dla mnie niesamowicie budujące i miłe - umocniły mnie w tym, że to co robię jest naprawdę dobre i nie tylko ja w to wierzę!





Pragnę każdemu podziękować osobno! Za dobro, ciepło, pracę, otwarte serce i włożony wkład w całą akcję. Gdyby nie wy to nigdy by się nie udało. Razem udało nam się wręczyć prawdziwe, wypasione prezenty pełne kosmetyków. To rozpieszczanie, chwila poświęcona dla siebie jest ważna i wierzę, że każdy jej potrzebuje i zasługuje! Nie pokażę wam zdjęć ze środka czy z wręczania paczek, ale musicie mi wierzyć na słowo, że nasza praca była warta tych uśmiechów, które ja miałam szczęście widzieć na żywo. To była prawdziwa niespodzianka, bo dziewczyny w ogóle nie wiedziały, że ktokolwiek przyjedzie - a już na pewno się nie spodziewały, że będzie to osoba z prezentami. Widziałam prawdziwe zaciekawienie, miałam tę przyjemność, że paczki były oglądane przy mnie i.. niesamowite jak czasami ''zwykłe kosmetyki'' mogą się okazać ciekawym, wartościowym, praktycznym, ale przede wszystkim miłym prezentem!

Ja wierzę, że dobro wraca! Szczerze dziękuję osobom, które włączyły się do mojej akcji w jakimkolwiek stopniu! Wszelkie udostępnienia, komentarze, wsparcie, wiadomości, paczki były dla mnie bardzo ważne i przyczyniły się do w moich OCZACH ogromnego sukcesu :)

Mam nadzieję, że czytając to wszystko czujesz dumę, że pomogłaś/pomogłeś - tak jak ja! 
Buziaki
Oktawia

Copyright © 2016 Kosmetykowy Zawrot Glowy , Blogger