Piękna z natury! Pielęgnacja ciała marką Gaja.
Hej!
Zimą i jesienią dużo bardziej przykładam się pielęgnacji. W okresie grzewczym moja skóra się buntuje i ciało robi się suche, szczególnie nogi. To niby nic dziwnego, wystarczy się pobalsamować, nakremować i po sprawie.. Ale nie w moim przypadku! Ja naprawdę nie lubię tego robić, od zawsze. Zmuszam się, mówię sobie, że od teraz będę regularna.. ale zazwyczaj kończy się to fiaskiem. Tym razem jest jednak inaczej, sukces, przełom! :D
Miałam przyjemność testować trzy produkty marki Gaja. To co ich wyróżnia to fakt, że większość kosmetyków można stosować do całego ciała - dosłownie można wysmarować się od stóp do głów! Bazują one na naturalnych, prostych składach. Również opakowania są minimalistyczne, odkręcane z metalowym akcentem! Są wykonane z miękkiego plastiku, dzięki czemu są lekkie. Na każdym z nich jest znaczek, że kosmetyki nie były testowane na zwierzętach.
Pierwszy z produktów, który wylądował u mnie w łazience był krem z kolagenem, przeznaczony na delikatne partie ciała. Nałożyłam go wtedy na bardzo suchą skórę na nogach po kąpieli i to był mój ostatni krok w łazience, zaraz po tym poszłam do pokoju i.. jakie było moje zdziwienie, gdy wszystko już się wchłonęło i wyschło, a ja spokojnie mogłam się do razu położyć do łóżka! Po tej konsystencji totalnie się tego nie spodziewałam, tym bardziej że krem nie zostawił nawet żadnej tłustej warstwy. To jeden z tych produktów, po którym możemy ubrać spodnie :D
Konsystencja jest kremowa, bogata, a zarazem leciutka. Krem po ciele rozprowadza się jak masełko, ale wchłania się w mig zostawiając skórę nawilżoną, a nie tłustą! Daje uczucie ukojenia i otulenia, co jest bardzo ważne przy mocno przesuszonej skórze, która wręcz szczypie.
Zapach jest subtelny, delikatny. Nawet nie wiem do czego go porównać, ale bardzo mi się podoba.
Kremu używałam na całe ciało, nawilżałam nim nie tylko nogi, ale też dłonie, łokcie, nakładałam na dekolt czy buzie. Nigdzie mnie nie podrażnił, ani nie zapchał.Wydajność jest naprawdę super, ale oczywiście zależy ona od tego na jakie partie ciała i jak często będziemy kosmetyk nakładać. Ja mam wersję 300ml, która kosztuje 30zł, ale dostępna jest również opcja 100ml za 20zł.
Skład : Aqua, Cocos Nucifera Oil, Cetearyl Alcohol, Zea Mays Germ Oil, Stearic Acid, Polysorbate60, Ricinus Communis Seed Oil, Hydrogenated Castor Oil, Copernicia Cerifera Wax, Isopropyl Myristate, Sorbitol, Collagen, Lactic Acid, Tocopherol, Beta-Sitosterol, Squalane, Parfum, Phenoxyethanol, Caprylyl Glycol, Carbomer, Sodium Hydroxide, Hexyl Cinnamal, Aplha-lsomethyl lonone, Linalool, Benzyl Salicylate.
Link do kremu - > klik
Równocześnie z kremem z kolagenem do łazienki trafił krem powabna..
Czyli antycellulitis. Miałam kilka podejść do takich produktów, ale zawsze byłam szybko zniechęcona i nie widziałam żadnych efektów. Tym razem podeszłam do sprawy inaczej i codziennie smarowałam tylko jedno udo, żeby różnica była zauważalna dla mnie gołym okiem. Moja pierwsza aplikacja była sporym zaskoczeniem, bo po wyjściu z łazienki i krzątaniu się po domu facet zapytał mnie czemu mam tak czerwone udo i co mi się dzieje.. Okazało się, że to ten produkt tak rozgrzewa. Towarzyszy temu pieczenie/szczypanie, ale jest ono totalnie do przejścia (dla każdego skoro ja wytrzymałam, mnie boli dosłownie wszystko, nawet pobieranie krwi :P) i trwa dosłownie kilka minut. Co prawda używałam kiedyś tak rozgrzewających produktów, ale zazwyczaj kończyło się na kilku aplikacjach, bo uczucie było nie do zniesienia. Tutaj spokojnie używałam kremu regularnie przez około 3 tygodnie.
Konsystencja jest kremowa, ale krem szybko się wchłania bez uczucia lepkości. Pachnie intensywnie, korzennie, więc na pewno nie jest to nuta zapachowa dla każdego. Podczas aplikacji musimy pamiętać, żeby się gdzieś nie dotknąć, bo wszędzie zostają po nim czerwone plamy (około 20 minut) i skóra lekko piecze. Po trzeba koniecznie umyć ręce! Nie polecałabym też stosowania na uszkodzoną czy podrażnioną skórę.
Wszystko brzmi super, ale.. to naprawdę działa. Pierwsze mini efekty i różnice zauważyłam po około tygodniu/dwóch. Udo było bardziej jędrne, skóra naprężona i wygładzona. Oczywiście krem nie sprawi, że nagle będę miała jedną nogę jak modelka, a drugą normalną, bo do tego trzeba byłoby dołożyć dietę i regularne ćwiczenia! Przerwałam tę kurację, ale wrócę do niej na wiosnę, tym razem zamierzam smarować obie nogi :D
Nie używałam tego kosmetyku dużo ilościowo, po 3 tygodniach ubytek był niewielki. Mam wersję 100ml, która kosztuje 30zł, ale można od razu wziąć 300ml za 40zł.
Skład : Aqua, Cetearyl alcohol & Cetearyl glucoside, Glycerinum, Calendula Officinalis extract & Cocos Nucifera oil, Cocos Nucifera Oil, Propylene Glycol & Hedera Helix & Gingko Biloba & Algae & Aesculus Hyppocastanum Extract, Olea Europea Oil, Zea Mays Germ Oil, Isopropylmiristrate, Caffeine, Arnica Montana Extract, Dipropylene Glycol & Caprylyl Glycol, Phenoxyethanol, Citrus Aurantium Dulcis Peel Oil, Benzyl Nicotinate, Cinnamomum Cassia Oil, Sodium hydroxide, Xantan gum, Citric Acid, Tocopheryl Nicotinate, Carbomer, Retinol, Sorbitolum.
Link do kremu - > klik
Jako trzeci i ostatni, w mojej łazience zagościł żel nagietkowy z ekstraktem z aloesu. Właściwie nie wiedziałam jak go używać i czego oczekiwać, a w dodatku ten jego intensywny kolor.. :D Zdziwiła mnie również konsystencja, bo ten żel w opakowaniu jest trochę jak galaretka, ale.. najgorszy dla mnie do przeżycia jest tutaj zapach. Według mnie jest on bardzo nieprzyjemny i z tego względu produkt nakładałam tylko na nogi. :)
Żel pod wpływem ciepła skóry staje się mniej zbity i przybiera bardziej żelową, niż galaretkową konsystencję, dzięki temu z łatwością się go rozprowadza. Wchłania się szybko, w kilka minut, i nie zostawia po sobie klejącej warstwy. Natychmiastowo odżywia i nawilża skórę, ale co zdziwiło mnie najbardziej to fakt, że wygląda ona po prostu.. zdrowiej. Przez swoją żółtą barwę poprawia koloryt, choć producent o tym nie informuje. Nie jest to efekt jak po samoopalaczu, czy nawet najlżejszym kremie brązującym, ponieważ jest niezwykle subtelny. Myślę, że widoczne jest to tylko przy bardzo jasnych karnacjach.
Myślę, że ten żel fajnie sprawdziłby się np po opalaniu, czy właśnie w cieplejszym okresie. O dziwo, mimo jego zapachu, naprawdę podoba mi się to jak działa! Ja mam wersję 300ml, która kosztuje 30zł, wersja 100ml to 20zł :)
P.s. myślę, że to byłby świetny kosmetyk do twarzy właśnie ze względu na konsystencję i wchłanianie oraz właściwości! :)
Link do żelu ->klik
Skład : Aqua, Calendula Officinals Flower Extract, Propylene Glycol, Isopropyl Myristate, Aloe Barbadensis Extract, Panthenol, Cocos Nucifera Oil, Cetearyl Aclohol, Sorbitol, Glycerin, Polysorbate 60, Butyrospermum Parkii Butter, Tocopherol, Beta-Sitosterol, Squalane, Lactic Acid, Carbomer, Phenaxyethanol, Caprylyl Glycol, Sodium Hydroxide, Parfum Cinnamyl Aclohol, Hydroxyisohexyl 3-Cyclohexene Carboxaldehyde, Citronellol, Geraniol, Amyl Cinnamal, Limonene, Linalool, Butylphenyl Methylpropional, Isoeugenol, Cl 16255, Cl 19140.
Ciężko byłoby mi z tej trójki wybrać faworyta, bo każdy z tych produktów działa inaczej. Można ich używać przez pół roku od otwarcia, a ze względu na to, że można je stosować na całe ciało, nie będzie to aż takim wyzwaniem, mimo sporych pojemności! Choć jeśli się obawiacie,że się nie sprawdzą lub wolicie coś mniejszego - są jeszcze wersje 100ml, tak jak ten krem powabna. Jestem szczerze zadowolona z tych produktów, a dwa z nich mogłyście już zobaczyć w ulubieńcach - >klik
Oprócz strony, którą podałam po każdej recenzji, produkty marki Gaja znajdziecie również w drogerii Lilaróż!(klik)
Co Ci wpadło najbardziej w oko? A może znasz te produkty?
Buziaki
Oktawia
W ogóle nie wiedziałam o istnieniu tych produktów :) Mimo średnio przyjemnego zapachu mnie ciekawi żel aloesowo-nagietkowy - lubię takie ciekawe formuły :D I tak poza tym, lubię Twoje wpisy z porównaniami kilku kosmetyków :D
OdpowiedzUsuńta jest naprawde dziwna, ale przyjemna i ciekawa! :D
UsuńBardzo mi miło, dziękuję! Sama takie wpisy też lubię tworzyć - czy to porównania ''odpowiedników'' czy kilku kosmetyków marki. :)
Fajnie,że są takie uniwersalne.
OdpowiedzUsuńObserwuje i pozdrawiam :)
nie znam firmy kompletnie, jednak jeśli zachwalasz to może faktycznie warto się z nimi zaprzyjaźnić? :) Nie używam jakoś bardzo namiętnie maseł i kremów do ciała - skupiam się bardziej na twarzy, jednam może to dobry pomysł na zmiany :D
OdpowiedzUsuńja tez nie lubie uzywac takich produktow, bo zazwyczaj cala sie lepie i wszystko jest w tych maslach, balsamach.. a tutaj po chwili skora nawilzona i bez dziwnego lepienia
UsuńMyślę że po któryś z nich kiedyś sięgnę jednak tylko na ciało. Chyba nigdy się nie przekonam aby używać tego samego kosmetyku do twarzy i ciała
OdpowiedzUsuńja tez wole miec konkretny kosmetyk do buzi i konkretny do ciala.. :D sama nie wiem dlaczego
UsuńTej marki nie znalazłam, ale juz kam otwarta ich stronę, wiec popatrze xo maja ciekawego w ofercie dla mojej skory
OdpowiedzUsuńw ofercie maja znacznie wiecej produktow, niz ja pokazalam! :)
UsuńNie znam tych produktów, ale po Twojej recenzji chce je bardzo poznać! Zapiszę sobie Twój wpis, żeby mi nie uciekło.
OdpowiedzUsuńto mega miłe - dziękuję :) i szczerze je polecam :D
UsuńNie słyszałam wcześniej o tych kremach, wyglądają ciekawie i faktycznie zachęciłaś mnie recenzją, a ja lubię nowości ^^ paulacierpiak.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNie słyszałam wcześniej o tej firmie. Maść na cellulit mnie zachęca, lubię takie rozgrzewające działanie w kosmetykach. Może po kilku miesiącach stosowania efekt będzie bardziej zauważalny :)
OdpowiedzUsuńto nie masc, a krem :) na pewno przy dluzszym stosowaniu efekt bylby znacznie lepszy i zauwazalny nawet dla otoczenia.
UsuńMam 2, muszę się w końcu porządnie za nie zabrać :P
OdpowiedzUsuńkoniecznie! wiem, ze jest kilka rodzai tych produktow - kremy, zele.. :D ciekawa jestem jak sie u Ciebie sprawdza
UsuńNie używałam i nie znam tych kosmetyków jeszcze :) Lubię takie opakowania, bo można wszystko ładnie wydostać bez problemu do końca. Dziękuję za odwiedziny u mnie, zostaje tu na dłużej, obserwuje oraz zapraszam do mnie, będzie mi miło, pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńo tak, przynajmniej mozna sobie zuzyc produkt w 100% :D
UsuńOjejciu nie słyszałam nigdy o tej marce ani nie widziałam ich produktów :(
OdpowiedzUsuńU Ciebie słyszę o nich pierwszy raz :)
OdpowiedzUsuńCo powiesz na wspólną obserwację ? Jeśli się zgadasz to zacznij i daj mi znać na blogu :)
(komentuje na bieżąco)
Dziękuję, ale sama obserwuję tylko blogi które faktycznie chcę śledzić. :) Sama cenie sobie również moich obserwatorów i liczę, że są ze mną, bo podoba im się to co tworzę!
UsuńNie znam produktów, ciekawa jestem tego żelu nagietkowego :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz spotykam się z tą marką
OdpowiedzUsuńNa dłoni wygląda bardzo treściwie, a co za tym idzie pewnie jest dobry :) nie znam tej marki, widuje jedynie na blogach ale sama nic od nich nie miałam
OdpowiedzUsuńtresciwy, choc jednoczesnie lekki! :)
UsuńOooo, nie znam jeszcze kosmetykow tej marki.
OdpowiedzUsuńpierwsze słyszę o tej marce, ale brzmi ciekawie :)
OdpowiedzUsuńJa się jakoś nauczyłam balsamowania i kremowania, też kiedyś nie lubiłam, a teraz sobie nie wyobrażam wieczoru bez balsamu do ciała. :P Niestety co do produktów rozgrzewających mam podobne zdanie, nie lubię tego uczucia, więc raczej i ten mnie nie przekona.
OdpowiedzUsuńja sie juz chyba nie naucze, chociaz sie staram :D
UsuńKrem na cellulit już mnie kupił:)
OdpowiedzUsuńw dodatku mozna kupic mniejsza wersje, zeby go sobie przetestowac!
UsuńPierwszy chętnie bym wypróbowała. Reszta mi się nie podoba ;)
OdpowiedzUsuń