(dwu)tygodnik, czyli o wszystkim i o niczym. Beauty hejt, świąteczny klimat i prezenty!

(dwu)tygodnik, czyli o wszystkim i o niczym. Beauty hejt, świąteczny klimat i prezenty!

 Hej!

Wierzcie lub nie, ale naprawdę polubiłam te tygodniki i staram się wyrwać choć chwilę, żeby coś naskrobać dla was. Dla mnie to też taka odskocznia i miejsce, gdzie mogę się podzielić z wami przemyśleniami.  Ostatnio na social mediach zrobiło się głośno i też chciałam dołożyć dwoje trzy grosze, ale reszta wpisu jest utrzymana w świątecznej atmosferze <3



Beauty hejt czy konstruktywna krytyka? 
Granica jest cienka, ale jest różnica pomiędzy powiedzeniem/napisaniem komuś ''ale jesteś brzydka'', a ''według mnie ten kolor pomadki nie pasuje''.. Mam jednak wrażenie, że cokolwiek teraz napiszesz, nie słodząc ''ojezu piękna'' czy ''idealny makijaż'', jest odbierane jako hejt.
A hejt jest wtedy gdy ktoś obraża Ciebie lub twoich bliskich, komentuje rzeczy, na które i tak nie masz wpływu lub jest wulgarny. I naprawdę nie rozumiem tego trąbienia teraz o tym, żeby nie mówić niemiłych rzeczy.. Czy w realnym życiu też słyszycie tylko słodkie słówka? Bo ja myślę, że nieraz w szkole czy pracy usłyszeliście coś negatywnego na swój temat. Często te uwagi to są również kwestie o których nawet nie pomyśleliśmy, ale może faktycznie robiliśmy coś nie tak!
Konstruktywna krytyka to nic złego. Nie ma też nic złego w wyrażaniu swojego zdania! Ja osobiście wolę nie napisać nic, niż pisać, że ''moim zdaniem ten makijaż Ci nie pasuje''. Jeśli jednak dostałabym taki komentarz to oczywiście, że byłoby mi przykro, ale.. może wtedy bym faktycznie zobaczyła, że tego typu make up nie jest dla mnie? :)
Nie chcę być źle zrozumiana, bo nie powinno być według mnie przyzwolenia na pisanie niemiłych rzeczy. Pamiętajcie też, że każdy jest inny, ma swój styl i nie jesteś zupą pomidorową - nie każdy Cię musi lubić. Jednak każdy ma prawo do kulturalnego wyrażenia swojej opinii, która nie musi być słodzeniem i głaskaniem po główce.
Z drugiej strony, warto też uwierzyć w siebie i nie przejmować się nadto zdaniem innych. Wszystkich i tak nie zadowolimy, więc nawet nie warto próbować. Jeśli miałaś ochotę przefarbować się na czerwono i czujesz sie w tym kolorze zajebiście to naprawdę komentarz w stylu ''ładniej Ci było w..'' nie powinien Cię ruszać :D


Świąteczny szał
Naprawdę wyczekuję tych świąt! Czekam na wolne, czas spędzony z rodziną bez pośpiechu i świąteczne gotowanie (naprawdę to lubię :P). Na szczęście mam już skompletowane prezenty dla najbliższych, ale musiałam w weekend podejść do galerii i.. to co tam się dzieje to jest masakra! Mimo, że byliśmy o 10 rano było naprawdę dużo ludzi, wszędzie kolejki, porozwalane ciuchy. Dobrze, że większość kupowałam przez internet i wszystko mi już doszło, a jeśli wciąż nie wiecie co podarować bliskim.. Stworzyłam kosmetyczny prezentownik!(klik) Wiele drogerii i perfumerii wciąż ma rabaty, zarówno online jak i stacjonarnie.(np w Douglas : SWIETA2018(-20%) czy Mintishop XMASLENKA (-10%)

Prezenty dla samej siebie
Od Pixi dostałam piękną, świąteczną paczkę! Aż pół litra toniku z moim imieniem <3 Już stoi w mojej łazience.


W końcu też zdecydowałam się na zakup balsamu od Czarszki. Miałam na niego od dawna ochotę, a gdy zobaczyłam, że od przyszłego roku ma podrożeć wiedziałam, że muszę go zamówić. Wzięłam wersję regulująca, do cery problematycznej.



Dostałam też pachnącą przesyłkę od Targów Beauty Days oraz Fullmellow - kulę do kąpieli i mus do ciała. Bomba zdecydowanie mi się przyda na przedświąteczny chill w wannie :D


Świąteczny odcinek specjalny ''Chilling Adventures of Sabrina'' 


Czekałam na niego! Naprawdę! Bo miała się pojawić mała Sabrina, bo miały być duchy.. ale ten odcinek to nic innego jak kontynuacja serialu. Mała Sabrina pojawiła się na ekranie może przez trzy sekundy, a później akcja toczyła się jak zawsze. Sam temat mnie nie powalił, myślałam że będzie straszyć, że coś niespodziewanego się wydarzy.. Choć było dość świątecznie, to dla mnie niestety bez wow.

Kluseczka


Włączyliśmy ten film, bo spodziewaliśmy się, że będzie śmieszny.. Momentami był, ale to zdecydowanie nie jest komedia! Film porusza ważne tematy i uniwersalne w każdym wieku, spokojnie można go oglądać w rodzinnym gronie. Tytułowa Kluseczka jest raczej przeciętną dziewczyną przy kości, której mama była kiedyś Miss i prowadzi konkursy piękności. Wszystko kręci się wokół konkursu właśnie, akceptacji, miłości i przyjaźni, z dobrą muzyką w tle!

Jumanji przygoda w jungli 


Chcieliśmy iść na to do kina, ale jakoś zabrakło czasu i dopiero teraz obejrzeliśmy tę część i była..  super! Trochę emocji, humoru i zaskoczenia. Naprawdę fajnie zrobiony film, który idealnie wpasuje się na popołudniowy chill.

Kronika świąteczna 


Żeby się trochę nastroić postanowiliśmy też obejrzeć film świąteczny i wybór padł na produkcję z tego roku. I.. niestety to raczej fajna opcja do rodzinnego oglądania z młodszym rodzeństwem czy kuzynostwem. Co prawda trochę się pośmialiśmy, ale to było tylko kilka fragmentów. Nie żałuję spędzonego czasu, można sobie ten film odpalić np do robienia pierników :D


Dajcie znać jak się nastrajacie na święta! Chcę jeszcze bardziej wejść w ten klimat.. :D

Buziaki
Oktawia
Najciekawsze kosmetyczne zestawy prezentowe na Święta! Co warto kupić na prezent?

Najciekawsze kosmetyczne zestawy prezentowe na Święta! Co warto kupić na prezent?

Hej!

Przygotowania do świąt pełną parą, a sklepy zasypują nas nowymi promocjami, ofertami.. Co wybrać, żeby przy okazji nie oszaleć? Przygotowałam według mnie najciekawsze zestawy prezentowe typowo pod choinkę. Starałam się, aby były to produkty łatwo dostępne również stacjonarnie, więc w zestawieniu są tylko zestawy tylko ze sklepów, które są popularne w całym kraju.  Mam nadzieję, że choć trochę pomogłam w tym zakupowym szaleństwie!

 

 



Belief     Cena : 89zł
 Cukierek z bestsellerami marki! W środku jest aż pięć minisów : pianka do mycia twarzy, tonik, serum, krem do twarzy i krem pod oczy. Moim zdaniem prezent jest z serii tych bezpiecznych - można go podarować niezależnie od wieku, nie trzeba też znać preferencji czy typu cery obdarowywanej osoby, bo te kosmetyki są po prostu nawilżające.

Origins   Cena: 149 zł
 Aż sześć produktów do pielęgnacji , po 15 ml każdy! I wszystko w pięknym cukierku :) Mamy tutaj : maskę oczyszczającą Clear Improvement, krem pod oczy Ginzing, delikatna dermabrazja modern friction, krem do rąk Make a difference, żel nawilżający do twarzy Ginzing i żel do mycia twarzy Checks and Balances. Super zestaw dla pielęgnacyjnych freaków :)

Marc Jacobs  Cena : 79zł
Bardzo elegancki cukierek zawierający kultową maskarę i szminkę w uniwersalnym odcieniu. Oba produkty to minisy. W zeszłym roku kupiłam go na prezent (motywem przewodnim na crakerze była panterka) i osoba obdarowana była bardzo zadowolona. Ucieszą się z tego zestawu zarówno mama, babcia jak i przyjaciółka.


Sephora favourites beauty essentials Cena : 129 zł
Hity z perfumerii Sephora! Fajny zestaw np dla nastolatki, bo mamy tutaj wszystkiego po trochu, czyli : oczyszczająca, bąblująca maska w płachcie z Glamglow, plastry oczyszczające na nos marki Sephora collection, miniatura pianki do mycia ciała  z Rituals z serii Ritual of Sakura (moim zdaniem najpiękniej pachnąca seria!), mini rozświetlacz w płynie w odcieniu Opal z Becca, mini lakier do paznokci Malaga Wine z OPI, mini tusz do rzęs Better Than Sex od Too Faced, mini eyeliner z KVD, mały primer Hangover z Too Faced oraz pełnowymiarowa, matowa kredka do ust w odcieniu Cruella z Narsa.

 Sephora favourites Korea Selection Cena : 129zł
Zestaw dla fanek koreańskiej pielęgnacji, sprawdzi się niezależnie od wieku. W środku znajduje się pięć pełnowymiarowych produktów : maska w płachcie awokado i maska w płachcie seaweeds od TonyMoly, płatki pod oczy z Kocostar, maska gumowa Shake&Shot nawilżająca z DrJart+ oraz maseczka oczyszczająca pory black space z the OOZOO (gdzie esencje wciska się przed nałożeniem!). Oprócz tego są też super minisy : nawilżający krem do twarzy z Belief, stick oczyszczający z Caolion, black sugar splash mask ze Skinfood oraz dyniowa maseczka oczyszczająca ze złotem z Too Cool For School.

 Biotherm Cena 59zł
Dość uniwersalny zestaw miniatur dla mężczyzn. Myślę, że można go podarować zarówno młodszemu bratu i dziadkowi. Mój facet dostał ten set z dwa lata temu i był z niego zadowolony. Są tutaj : pianka do golenia (50ml) żel do mycia twarzy (40ml) oraz krem-żel nawilżający (20ml). Moim zdaniem te pojemności, szczególnie jak na miniatury są naprawdę spoko - wystarczą zdecydowanie na więcej niż dwa użycia.

Boss Bottled Zestaw Cena 295 zł
To jedyne perfumy w całym zestawieniu, ale nie mogłam ich nie umieścić. Kupuję któryś z zestawów przynajmniej raz w roku. :) Uwielbiam je i gdybym miała wąchać jedne męskie perfumy do końca życia to na pewno byłyby to te! zestaw z żelem pod prysznic wydaje mi się być najlepszą opcją, ale jest też dostępna wersja z dezodorantem. Jeśli 50ml perfum to według was za mało, jest również dostępny zestaw z żelem i dezodorantem wraz ze 100ml butelką perfum, ale w wyższej cenie. Wszystkie zestawy kosztują tyle, ile sam zapach w tej pojemności.

Dr Irena Eris Platinum Cena 149zł
Zestaw raczej dla taty lub dziadka, myślę że jest dedykowany dojrzałym mężczyzną. W środku są trzy produkty : szampon zagęszczający włosy, krem regenerujący na noc i balsam po goleniu. Wszystkie kosmetyki są pełnowymiarowe. 






 the Ritual of Sakura Cena 299zł
Największy z zestawów (ale mniejsze można złapać w znacznie niższych cenach!) wydaje mi się być najciekawszy, bo produktów w środku jest naprawdę dużo! Jest pianka pod prysznic, peeling do ciała, mgiełka do pościeli i ciała, balsam do ciała oraz coś ekstra czyli świeczka i herbatka. Dla mnie ta wersja zapachowa jest najpiękniejsza, w zeszłym roku przyjaciółka kupiła ją mamie z mojego polecenia i mój chłopak również kupił ją dla swojej mamy. Obie kobiety były naprawdę zachwycone zarówno zapachem jak i działaniem.

Dr Irena Eris Neometric 50+ Cena 189zł
Pomysł na prezent dla mamy lub babci, który również sama kupiłam w tym roku na prezent. Są tutaj dwa kremy po 50ml : na dzień i na noc, oraz 7 sztuk kapsułek. Jeśli chciałybyście kupić np tylko jeden krem to każdy kosztuje.. około 150zł! :) Więc zestaw z rabatem -20% jest w cenie jednego kremu :D

Foreo Here&there Cena 599zł
Dwie szczoteczki w cenie Luna mini 2! Czyli Luna play wychodzi jako gratis :) Wiem, że wiele osób szaleje za tymi szczoteczkami,a zdecydowanie nie jest to tania zabawka. Może Święta to właśnie dobry moment, żeby poprosić Mikołaja o taki gadżet?

Hypnose Doll Eyes Lancome Cena : 155zł
Kultowy tusz z czarną kredką i piękną, różową pomadką. Są różne wersje tego zestawu, ale ta wydaje mi się najbardziej uniwersalna. Cały zestaw kosztuje tyle, co sam tusz, a dodatkowo jest w uroczym, różowym opakowaniu!

Origins Skin Matte Moisturizer Cena 145zł
Zupełnie nie wiem dlaczego, ale ten zestaw nagle nie jest już dostępny online. Widziałam go jednak stacjonarnie, więc może tam uda wam się go złapać! W cenie kremu są tutaj trzy produkty do twarzy po 15ml każdy! Ta seria matuje skórę, jednocześnie dbając o jej nawilżenie. 

Plaisir Box Voyager Cena 159zł
Zestaw trzech mini paletek od Zoevy! Idealne w podróż, małe i świetnie skomponowane. Każda z nich ma po sześć cieni. Z takiego zestawu ucieszy się zarówno osoba która raczkuje w makijażu, jak i ktoś zaawansowany. Dwie paletki to minisy kultowych Cocoa Blend i Caramel Melange, a trzecia to nowość Spice of Life - równie piękna!


 Enchanted Glow Becca Cena 149zł
Coś dla sroczek! Trzy mini rozświetlacze w odcieniach : Opal, Moonstone i C Pop. A wszystko w przepięknym opakowaniu, naprawdę cieszy oko.


torcik z Benefit Cena 219zł
Wybrałam moim zdaniem najciekawszy z torcików, bo jest ich kilka. W tym znajdują się : kultowa Hoola, baza Porefessional, tusz do rzęs RollerLash i rozświetlacz w płynie HighBeam. Wydaje mi się, że są to pełnowymiarowe produkty, wiec cena jest jak najbardziej korzystna! Z każdego z tych produktów z chęcią bym korzystała. No i to opakowanie w kształcie torta - cudo.

Nars Little Fetishes Orgasm Cena 99zł
Dwie miniatury kultowego Orgasmu : róż do policzków i pomadka. Podobno to kolor, który pasuje każdemu :)

Charming hands set Sephora collection Cena 49zł
W zeszłym roku kupiłam zestaw z liskiem dla babć i obie były zadowolone! Jest tutaj maska na dłonie, krem do rąk kokosowy i mały ocieplacz. A wszystko z uroczym motywem sówki. Moim zdaniem to bardzo uniwersalny prezent, który ucieszy każdą kobietę.


Dream Queen Makeup Collection TooFaced Cena 259zł
Świetny zestaw dla osób, które dopiero zaczynają, ale również i dla tych zaawansowanych! A myśląc praktycznie będzie też fajny do podróży. Jest tutaj paleta, w której są raczej zachowawcze kolory cieni do oczu, ale kilka z nich się wyłamuje np piękna błyszcząca zieleń! Do tego po prawej znajdują się produkty do twarzy : dwa róże, rozświetlacz i bronzer. Dodatkowo w zestawie jest mini tusz Better Than Sex, błyszczyk w odcieniu Pink Swan, mini mgiełka do utrwalenia makijażu Hangover i piękna kosmetyczka.

High on Lashes Clinique Cena 99zł
Clinique co roku wypuszcza naprawdę wiele zestawów i mogłabym tu umieścić je wszystkie, ale wybrałam akurat ten z tuszem High Impact Mascara, który bardzo lubi moja mama i właściwie od dawna sięga już tylko po niego. Nie uczula jej, a miała z tym duży problem przy tuszach typowo drogeryjnych. Tutaj dodatkowo jest świetna, czarna kredka i mini balsam do demakijażu!


Zestaw do włosów Biowax Cena 25zł
Kto nie kocha mango? Ja mogłabym mieć połowe kosmetyków kokosowych, a połowę właśnie mango :D Ta seria z Biowax jest wyjątkowo chwalona, więc cieszę się, że wypuścili zestaw świąteczny. Jest tutaj szampon, odżywka i maska, czyli coś, co się przyda każdej kobiecie!

 Miya zestaw róża Cena 36,99zł
Kocham tę esencję na równi z kokosową. Sama chciałam spróbować właśnie kremu i zamierzałam kupić zestaw, ale u mnie wszędzie już wykupiony. Mam nadzieję, że uda wam się go złapać! Sprawdzi się zarówno dla nastolatek jak i dorosłych już kobiet :)

Orientana ze śluzem ślimaka Cena 85zł
Bardzo lubię kosmetyki tej marki i choć tych konkretnych nie miałam, to wiem że ślimak może działać cuda! W tym pięknym secie jest krem do twarzy i pod oczy oraz urocza bransoletka.


Vianek zestaw nawilżający Cena 29.99 zł
Niby set dedykowany cerze suche i wrażliwej, ale nawilżenia potrzebuje każda cera. Moim zdaniem to świenty zestaw np dla siostry czy przyjaciółki, ale również dla mamy! Jest tutaj tonik oraz krem na noc.

Zestaw winogronowy Biolaven  Cena 29.99zł
 Ten płyn micelarny jest ulubieńcem wielu, a oprócz niego w zestawie jest krem do twarzy na dzień. Są to kosmetyki do każdego rodzaju skóry, a sam set jest bardzo uniwersalny. Myślę, że to też może być pomysł nawet na prezent na klasowe paczki świąteczne :)

Klikając w nazwę przekieruje was bezpośrednio do konkretnego zestawu!
Jak widzicie są tu głównie dwie drogerie - Sephora oraz Natura. Nie jest to żadnej post sponsorowany, po prostu tam znalazłam najciekawsze oferty i każdy z tych zestawów bym z przyjemnością kupiła dla kogoś z rodziny lub sama dostała! Niestety zestawy w Douglas na stronie internetowej mnie nie powaliły, tak samo te z Rossmanna. Być może stacjonarnie jest szersza oferta, ale starałam się wybrać tak, żeby można było kupić zarówno online, jak i stacjonarnie produkty. Niestety niektóry zestawy z Sephory są już niedostępne na stronie, ale spokojnie można je kupić stacjonarnie - na stronie też można łatwo sprawdzić dostępność w najbliższej dla was perfumerii.

Mam nadzieję, że wpis wam się spodobał i skorzystacie z moich propozycji!
Buziaki
Oktawia
(trzy)tygodnik czyli o wszystkim i o niczym. Studia, kalendarz adwentowy i paczki!

(trzy)tygodnik czyli o wszystkim i o niczym. Studia, kalendarz adwentowy i paczki!

Hej!

Tym razem wracam po trzech tygodniach. Niestety dużo się dzieje u mnie ostatnio, o czym wam za chwilę opowiem, i niestety wszelkie blogowe sprawy schodzą na dalszy plan. Niemniej jednak naprawdę wyczekuję momentu pisania tych tygodników (z założenia chcę, żeby wychodził on co dwa tygodnie..) i cieszę się, że poprzedni tak się fajnie przyjął!


Studia, czyli jak robić wszystko na raz i nie oszaleć

Czasami wspominam o tym na instagramie, ale na pewno nie wszyscy wiedzą, że studiuję filologię angielską. Jestem aktualnie na trzecim roku i piszę licencjat, a raczej.. dopiero zacznę. Jako, że zakres mojego seminarium to amerykańska literatura, muszę poświęcić sporo czasu na przeglądanie różnych dzieł i pomocy naukowych, plus przygotowujemy się już jak pisać pracę z tej dziedziny.
Oprócz licencjatu robię praktyki w szkole podstawowej, ponieważ wybrałam specjalizację pedagogiczną. Jest ona najbardziej wymagająca,bo jako jedyni z całego roku musimy robić praktyki (trzy inne specjalizacje nie muszą),a godzin mamy wszyscy tyle samo. Niestety mój plan pozostawia wiele do życzenia, gdyż w poniedziałki jestem na uczelni od 8.15 do 18.30 z jednym okienkiem, a mimo to codziennie mam zajęcia. Przez intensywne poniedziałki weekendy często poświęcam na naukę i.. tak mi lecą te tygodnie.
Nie odbierzcie tego jako narzekanie czy tłumaczenie się - nikt nie mówił, że będzie łatwo. Jeśli będziecie zainteresowani mogę kiedyś napisać trochę więcej o moich studiach :)


Wspólne otwieranie kalendarza adwentowego z Sephory


W tym roku nie mogłam odpuścić! W końcu skusiłam się na kosmetyczny kalendarz adwentowy, w zeszłym roku bardzo żałowałam, że nie zdecydowałam się na żaden. Myślę, że to super sprawa - trochę tak, jakbym codziennie, aż do Wigilii, otwierała jeden prezent. Oczywiście zapraszam was na codzienne, wspólne otwieranie okienek na moje insta stories na instagramie (klik)



Wybrałam kalendarz z Sephory, Christmas to go, który kryje w sobie hity z tej perfumerii. Skorzystałam z kodu -15% (na -20% nie wchodził) i zapłaciłam za niego 330zł. Niemało, ale mam nadzieję, że będę zadowolona! Wiem mniej więcej co jest w środku, ale starałam się nie przyglądać, żeby nie psuć sobie niespodzianki w 100% :D


Zamówienie z Pigmentu 
Zrobiłam zakupy w Pigmencie na -20% , bo kilka rzeczy skończyłam i łatwiej było wszystko złapać online, niż biegać po sklepach. Przesyłka szła dłużej niż zawsze, próbowałam się skontaktować z kurierem w dzień dostawy, że wyjeżdżam - niestety bezskutecznie. Dostałam informacje, że w takim razie moja przesyłka będzie na mnie czekała w ich magazynie, ponad 20 km ode mnie. Strasznie to słabe, poprosiłam o przełożenie ponownej dostawy z piątku ma poniedziałek (bo skoro wyjechałam na weekend, to jak miałam się teleportować na piątkowy odbiór paczki? :P) ale pan stwierdził, że.. nie, trudno i nie ma takiej opcji. Postanowiłam paczki nie odbierać, ale jakimś cudem dotarła do mnie we wtorek! Nigdy więcej nie wybiorę inpostu :)
 Kupiłam między innymi odżywkę i maskę od Anwen, piankę do twarzy z Cosnature, gąbkę do makijażu z Ibra, olejek z drzewa herbacianego.. a wszystko pokazałam dokładnie na .Instagramie

Paczka od Pixi czyli let it glow!

Z paczkami od Pixi mam niezłe przeboje, niestety nie wszystkiego mnie docierają, ale.. może opowiem wam o tym kiedy indziej ;)


 Dwa przepiękne rozświetlacze! GildedBare Glow przechodzi do mocno rozświetlonego bronzera, a
 PinkChampagne Glow to wielowymiarowy róż. Zdradzę wam, ze GlidedBare będzie niedługo do wygrania na moim instagramie.

#OrientanaStopSmog 


Marka wypuściła nowy krem, który ma chronić przed smogiem, powietrzem z klimatyzacji i dymem papierosowym. Jest oparty na ekstraktach z roślin azjatyckich - morindze i cytryńcu. Ma leciutką konsystencję i niedługo zaczynam go intensywnie testować! Jednak poza tym, że to po prostu nowy produkt marki, Orientana edukuje w kwestii zanieczyszczenia powietrza. Brawo! Ja jak najbardziej popieram, bo zimą powietrze szczególnie w dużych miastach jest naprawdę nie do zniesienia :(

Przesyłka od Targi Beauty Days


Ostatecznie na targi nie udało mi się dotrzeć, bo niestety w poniedziałek zaraz po targach miałam na rano egzamin. Mam nadzieję, że uda mi się dotrzeć w przyszłym roku, bo z zazdroscią oglądałam relacje innych dziewczyn! Cieszę się jednak, że o mnie pamiętano i dostałam taką świetna przesyłkę i zaproszenie na przyszłoroczną edycję. Pomadki z Vianka bardzo lubię, płynu od dawna chciałam spróbować, a swój peeling kończę i chciałam wybróbować czegoś naturalnego.

Netflix& chill i HBOgo

Przez te trzy tygodnie udało mi się zobaczyć na Netflixie Final Table i.. naprawdę wow! Uwielbiam wszelkie programy kulinarne, oglądam każdego Masterchefa i swego czasu znałam rozkład i każdy program na Kuchni+. W Final Table to konkurs w którym występują prawdziwi szefowie kuchni - część z nich ma gwiazdki Michelin, szkolili się na całym świecie u najlepszych! W każdym odcinku szefowie, którzy gotują w parach, dostają za zadanie ugotować jedno konkretne danie z podanej kuchni. Cieszę się, że choć w takim sposób mogłam podglądać profesjonalistów, a ich pomysły czasami to coś poza skalą. Jedno wielkie wow!

Więcej jednak oglądałam na HBOgo, ponieważ wraz z moim D. postanowiliśmy spróbować darmowej, miesięcznej subskrypcji. Polski serial Ślepnąc od świateł dostępny jest tylko tam, a bardzo zależało nam, żeby go obejrzeć. Lubię Żulczyka, nie znam jednak tej książki, więc opowiem wam tylko moje wrażenia co do serialu.. Cóż, dla mnie średniawka. Było kilka świetnych scen, a Frycz to wygryw tej produkcji, choć sam reżyser wcielający się w rapera oraz Więckiewicz również trzymali bardzo wysoki poziom. Momentami było śmiesznie, fajna muzyka, ujęcia, ale.. chyba tematyka nie do końca mi podeszła. Szczerze nie przepadam za produkcjami o narkotych i narkotykowych bossach - nigdy też nie dooglądałam słynnego Narcos, po prostu mnie nudził. Dla mnie główna rola w Ślepnąc od świateł była średnia. Z jednej strony wiem, że on miał taki być - spokojny, zawsze opanowany, trochę wycofany. Mimo to momentami miałam wrażenie jakby aktor czytał. Największym nieporozumieniem była dla mnie partnerka głównego bohatera i każda scena w jakiej się pojawiła była mega drewniana.. Warto obejrzeć dla Frycza i Więckiewicza, ale skłamałabym mówiąc, że chętnie bym do tego serialu wróciła.

Przy okazji obejrzeliśmy też drugi sezon Watahy, pierwszy obejrzeliśmy dawno temu i jakoś się nam nie spieszyło do drugiego.Serial jest mocny, fajnie zrobiony i świetnie zagrany! W produkcji widzimy m.in Topę, a głównego bohatera gra Lichota, próbuje od odkręcić sytuację z pierwszego sezonu przez którą musi się od czterech lat ukrywać w Bieszczadach. Mamy tutaj zagadkę, z innymi wątkami w tle, w którym zamieszana jest między innymi straż graniczna, w której służył wcześniej Wiktor Rebrow (L. Lichota). Może nie jest to wow i nie czekałam z zapartym tchem na kolejny odcinek, jednak oglądało mi się naprawdę fajnie i polecam.

Udało mi się też w końcu obejrzeć oskarową produkcję.. Coco. Jest to bajka, której akcja toczy się w Meksyku podczas święta Dia de Muertos.. i naprawdę jest to film wart obejrzenia. Bajka o dwunasto letnim chłopcu pokazuje jak ważna jest rodzina i pielęgnowanie tradycji. Mimo, że mam dwadzieścia dwa lata byłam zachwycona podczas oglądania i nie nudziłam się ani minuty :)


Wyszedł trochę tasiemiec, ale liczę że was nie zanudziłam! 

Buziaki
Oktawia

(dwu)tygodnik czyli o wszystkim i o niczym : Sabrina, grzybobranie i październik bez zakupów

Hej!

To pierwszy wpis z nowej serii, (dwu)tygodnika. Bardzo podoba mi się taka forma u innych i naprawdę często i chętnie czytam takie wpisy! Nie wiem jak u mnie się to potoczy, ale przeczytacie tu o wszystkim i o niczym. Zapraszam :) 


Grzybobranie 

Jako dziecko często chodziłam z babcią pod koniec wakacji po lesie.. Tak po raz pierwszy usłyszałam stukanie dzięcioła i kukanie kukułki, a przy okazji babcia uczyła mnie zbierania grzybów. Tłumaczyła jak zebrać te jadalne, pokazywała różne rodzaje. Dzięki niej poznałam nie tylko prawdziwka czy borowika, ale również kanie, opieńki.. Dziś zbieram tylko grzyby z gąbką pod spodem, bo tylko ich jestem pewna. Staram się też nie dotykać trujaków!



W pierwszy listopadowy weekend wybrałam się z rodziną do lasu, na grzyby i.. ah! Las to dla mnie magiczne miejsce. Pełne niesamowitych dźwięków i kolorów. Co prawda grzybów prawie nie było, ale samo chodzenie, obcowanie z przyrodą i szukanie sprawiło mi wiele radości.

Październik bez zakupów 

Do tego, że postanowiłam o takim detoxie przyznałam się wam na instagramie dopiero.. w listopadzie! Nie chciałam zapeszać i czuć poczucia winy czy zobowiązania, że coś obiecałam. Kusiło mnie wiele promocji, nowości.. ale tak naprawdę kupiłabym to wszystko, żeby leżało! Mam pewne zapasy, które staram się zminimalizować i chcę kupować na bieżąco. Aktualnie nie widzę sensu w takim gromadzeniu kosmetyków, bo promocje są non stop, a nowości wychodzi tyle, że nie sposób nawet o każdej usłyszeć..

Ten miesiąc pokazał mi, że tak naprawdę niczego nie muszę kupić na już, bo (wstaw swój powód) i że jeśli mam 1/3 produktu to on mi się tak naprawdę nie kończy i w spokoju będę go jeszcze używać.. długo :P Wraz z rozpoczęciem listopada nie poczułam ulgi, że w końcu mogę poszaleć na zakupach - wręcz przeciwnie! Nie ciągnie mnie i chcę kupić to, co potrzebne. Przez cały październik nie kupowałam też ciuchów i ''pierdół'' i dobrze mi z tym :)
Do wyzwania podeszłam dzięki Oli (chwiladlasiebie) i Paulinie (chmielova)!


Netflix& chill 

Chilling Adventures of Sabrina 



Znalezione obrazy dla zapytania chilling adventures of sabrina
Szczerze nie mogłam się doczekać na ten serial. Gdy tylko mignęła mi informacja, że coś takiego się pojawi widziałam, że będę oglądać! Sabrina, nastoletnia pół wiedźma ma wstąpić do Kościoła nocy! Pojawiają się więc zaklęcia, śmierć, wiedźmy, rytuały.. :D
Pierwsze dwa, czy trzy, odcinki mnie zachwyciły. Ciotki, kuzyn, chrzest, sama Sabrina jest naprawdę zachwycająca! Jednak im dalej, tym bardziej serial zaczął mnie ciut nudzić i denerwować. To niezdecydowanie Sabriny i przeciąganie przez cały sezon.. :P
Mroczny klimat i dobranie aktorów jest moim zdaniem genialne. Efekty, sceny - no wow! Momentami się bałam i na pewno nie jest to wersja Sabriny dla dzieci. Serial zdecydowanie wart obejrzenia i mimo, że mnie później ciut denerwowała postawa Sabriny chętnie obejrzałabym go ponownie ''po raz pierwszy'' - a tak zostaje mi oczekiwanie na dalsze sezony :) Wyszedł dopiero jeden sezon i dla mnie 8/10!

Bodyguard 
Znalezione obrazy dla zapytania bodyguard

Weteran wojny w Afganistanie zostaje ochroniarzem Pani minister w Wielkiej Brytanii. David jest profesjonalistą, wydaje się być spokojny i bardzo opanowany, ale jednocześnie nie radzi sobie on ze stresem pourazowym.. To nie jest na pewno serial dla każdego, bo głównie wszystko kręci się wokół polityki.
Richard Madden, który gra tytułowego Bodyguarda, jest znany z roli Roba Starka w Grze o tron. Tutaj wpisał się w 100% w rolę i pasuje idealnie - dosłownie jakby rola była pod niego!
Nie był to serial, który od początku trzymał mnie w mega napięciu, jest jednak zdecydowanie godny obejrzenia i ma ode mnie 8/10 :)
P.s serial jest dość mocno.. poprawny politycznie. Większość szefowych to kobiety, a muzułmanie( dżihadyści) nazywani są.. azjatami.


Naprawdę jestem ciekawa jak wam sie podoba taka forma wpisów i czy ją kontynuować. Dajcie mi proszę znać w komentarzu!

Buziaki
Oktawia
Pędzle Zoeva - czy warto? Moja opinia o zestawie Pink Elements Complete eye set po roku używania

Pędzle Zoeva - czy warto? Moja opinia o zestawie Pink Elements Complete eye set po roku używania

Hej!

Pędzle Zoeva to mój pierwszy, poważniejszy set. Wcześniej miałam zestaw z Aliexpress ( wciąż z niektórych pędzli korzystam) i posiadam dwa pędzle Hakuro. To jedyne do czego mogę się odnieść i szczerze mówiąc nie planuję powiększać kolekcji. Zdecydowałam się od razu na największy dostępny set do oczu i wciąż uważam, że była to najlepsza opcja - w moich zbiorach naprawdę nie było w czym przebierać :P Mam wersję pink  elements, chciałam tę rose golden ale była niedostępna.


Cały zestaw to dwanaście różnych pędzli do oczu, które przychodzą w porządnie wykonanej kosmetyczce. Używam jej na wyjazdach, ale i w domu jako pokrowca na pędzle - zawsze mam je w jednym miejscu. Kosmetyczka jest miękka, przyjemna w dotyku, nie popękała i nie pozdzierała się. Uważam ją za dodatkowy atut zestawy :)



Dlaczego akurat Zoeva i ten zestaw? Wiele makijażystów pracuje na pędzlach tej marki, więc spodziewałam się wysokiej jakości włosia i przemyślanych kształtów. Nie miałam okazji wcześniej dotykać tych pędzli na żywo i sugerowałam się tylko i wyłącznie opiniami z internetu. Wybrałam zestaw różowy, bo po prostu lubię ten kolor ;P Ta kolekcja mi się podoba, ale tak naprawdę nie zrobiłoby mi różnicy gdyby trzonki były czarne czy brązowe.
Tak jak wspomniałam zestaw który ja mam - Pink Elements Complete Eye Set- ma dwanaście różnych pędzli. Aktualnie używam ich od ponad roku i o każdym pokrótce napiszę.

237 & 227

237 detail shader wykonany jest z mieszanki naturalnego koziego włosia i syntetycznego. Mały i dość sztywny, bardzo precyzyjny. Używam go do pigmentów i błyszczących cieni, bo pięknie je łapie, a dzięki temu że jest mały nakładam cień dokładnie tam, gdzie chcę. Nada się do wszelkich małych robótek - nakładanie cienia w wewnętrzny kącik czy precyzyjne dokładanie czerni. Moim zdaniem pędzle jest w idealnym stanie, absolutnie nic się z nim nie stało.

227 soft definer ma dość długie, giętknie włosie - to mieszanka naturalnego i syntetycznego. Jest miękki, lekko spłaszczony i zaokrąglony na górze. Najczęściej rozcieram nim załamanie lub blenduje ponad - można zrobić ładną chmurkę. Według mnie to jeden z tych pędzli, który 'robi robotę' plus tak naprawdę można nim wykonać cały, prosty makijaż oka!


230 & 231


230 pencil jest mały, zwężony ku górze. Miękki, wykonany z mieszanki włosia syntetycznego i naturalnego. Lubię nim przyciemniać zewnętrzny kącik, łączyć kolory i malować dolną powiekę. Niestety nie da się nim za bardzo rozcierać, bo ta końcówka jest dość kłująca. Bardzo go lubię za precyzję i zazwyczaj aplikuję nim cienie kładąc go (nie używam tylko końcówki) i wtedy nie czuję żadnego dyskomfortu.

231petit crease to dość puchaty pędzel, okrągły z dość spiczastym końcem. Ma kształt idealny do precyzyjnego blendowania lub dokładania cieni. Niestety jego końcówka okrutnie drapie, więc nic nim nie rozcieram.. Najczęściej dokładam przy jego pomocy ciemniejsze cienie.

234 & 226

234 smoky shader ma dość długie, zaokrąglone włosie. Jest to pędzel plaski i najczęściej używam go do dolnej powieki lub dokładania koloru. Jest on dość sztywny, ale nie drapie ani odrobinę!
226 smudger ma zaskakująco krótkie włosie i jest go dużo. To sprawia, że jest on mało elastyczny, jednak mięciutki i przyjemny w użyciu. Bardzo lubię ''robić'' nim całą dolną powiekę, rozcierać kreskę.. :)


228&224


228 luxe crease ma długie, elastyczne i bardzo miękkie włosie, które jest lekko zaokrąglone na górze. Jest to chyba największy pędzel z zestawu (poza pędzlem do korektora) i jest świetny do blendowania. Cienie przy jego pomocy rozcierają się jak marzenie :D
224 luxe soft crease jest puchaty, rozczapierzony na górze, a jego włosie jest delikatne i miękkie. Służy mi raczej do czyszczenia blendowania lub dołożenia koloru lekką chmurką, niż typowo do rozcierania.


322&317
 322 brow line to ścięty pędzel z krótkim, sztywnym włosiem. Jest miękki, ale raczej mało elastyczny i mi ciężko się przez to nim pracuje. Używam go do czyszczenia brwi, czasami do odcinania cut crease.
317 wing liner  to chyba najbardziej znany pędzle do brwi. Według producenta jest on przeznaczony do rysowania kreski, ja jednak znacznie częściej używam go do pomady. Dość długie, cieniutkie, elastyczne i ścięte włosie sprawia, że pędzlem można malować niezwykle precyzyjnie, a kreski są cienkie.

315&142
315 fine liner  ma mało włosia, które jest plastyczne. Przeznaczony jest do malowania kresek jednak mi się ciężko min pracuje.. Nie chodzi jednak o samo włosie, a o to nachylenie pędzla. Używam go czasami do przyciemnienia linii rzęs czarnym lub brązowym cieniem.
142 concealer buffer to duży pędzel, z dużą ilościa zbitego włosia, które jest zaokrąglone na górze. Nie jestem fanką nakładania korektora czy podkładu pędzlem, więc raczej rzadko po niego sięgam. Zapewne gdybym używała korektorów w słoiczku gościłby on u mnie częściej.



Czy wszystkie pędzle z tego zestawu to dla mnie must have? Nie do końca.. Mam kilka swoich ulubionych, które przydają mi się na co dzień np 317, 228 czy 227. Nie rozpaczałabym gdyby w zestawie nie było 142,322 czy 231 jednak po każdy z tych dwunastu pędzli sięgam. Częściej lub rzadziej, ale każdy jest w użytku! Dlatego ja nie żałuję zakupu i gdybym była bez pędzli skusiłabym się na ten zestaw ponownie.

Po roku użytkowania włosie w każdym pędzlu jest w świetnym, jak nie idealnym stanie,nic nie wypada i się nie rozkleja, choć warto mieć na uwadze to, że ja ich używam tylko i wyłącznie na użytek własny. Nie myję ich więc codziennie (poza pędzlem do brwi) i nawet większości nie używam codziennie. Jest tylko jedna wada, która tak naprawdę zupełnie nie ma wpływu na użytkowanie :


Na jednym z pędzli jest takie oto pęknięcie - nie zaczepiam o nie palcami, nie rozchodzi się, nie ma ostrych krawędzi. Właściwie odkryłam je dopiero podczas robienia tych zdjęć, bo oglądałam każdą sztukę uważnie.. :D

Gdybym miała je porównać do pędzli, które miałam wcześniej to czuć znaczną różnicę między tymi z Aliexpress, które posiadam, a Zoevą. Co do Hakuro (klik) to mam dwa modele : H70 (klik) i H77 (klik) i oba bardzo lubię! Są miękkie, dobrze wykonane i nie widać po nich upływu czasu, jestem z nich szczerze zadowolona. Powodem, dla którego nie zdecydowałam się na cały zestaw marki Hakuro jest fakt, że żaden z gotowych zestawów mi się aż tak nie podobał :)

Ja swój zestaw kupiłam na stronie Sephory - poczekałam na -20%, na które marka się łapie. Przy cenie zestawu te 20% naprawdę robi różnicę :) (klik)

Jestem ciekawa czy znasz te pędzle i jeśli tak, to czy jesteś z nich zadowolona! 

Buziaki
Oktawia
Pod lupą : produkty do pielęgnacji twarzy Tołpa; żel micelarny, peeling 3 enzymy i maska czarny detox

Pod lupą : produkty do pielęgnacji twarzy Tołpa; żel micelarny, peeling 3 enzymy i maska czarny detox

Hej!

Markę Tołpa odkrywam od jakiegoś czasu - jest łatwo dostępna, przystępna cenowo i u mnie większość ich produktów się sprawdza. Nie mają składów idealnych, nie są to kosmetyki naturalne, ale dla mnie jest ok ;) Dziś przedstawię trzy produkty, których używam od dobrych kilku miesięcy i które narobiły trochę szumu w internecie. Przywiozłam je ze sobą z Warszawy, z konferencji Meet Beauty!

 


Żel micelarny do mycia twarzy i oczu z serii green oils z olejem z lnu


Ja naprawdę lubię ich żele do twarzy i to mój drugi micelarny od nich. Jednak pierwsza myśl dotyczyła tego oleju lnianego - czy żel przez to nie będzie zostawiał powłoki? tym bardziej, że jest on dedykowany raczej skórze suchej i normalnej. Na szczęście żel okazał się być naprawdę delikatny i domywa się go bez żadnych problemów.
Opakowanie to taki standard, tubka z zamknięciem na klik. Ogółem zazwyczaj na nie nie narzekam, ale tutaj się ono totalnie nie sprawdziło.. Żel jest niesamowicie rzadki i po prostu wylewa się przez dziurkę w nadmiarze. Zdarzało się, że wyleciało mi z pięć razy tyle produktu, ile normalnie bym użyła do umycia twarzy, ale.. co miałam z tym zrobić? Przecież nie włożę tego do środka. Znacznie lepszą opcją byłaby tu pompka - produkt nie wydostawałby się w nadmiarze i dłużej mogłabym się z niego cieszyć.
Wracając jednak do samego żelu - jest on naprawdę delikatny! Spokojnie mogę nim myć nawet oczy, nigdy nie pojawiło się żadne podrażnienie, pieczenie.. ale ma to też swoje minusy. Zdarzało się, że produkt oczyszczał wręcz zbyt delikatnie i czegoś nie domył. Dlatego według mnie to kosmetyk raczej faktycznie do cery wrażliwej/suchej lub do porannej pielęgnacji.
Mimo wszystko naprawdę się lubimy. Nie używam tego żelu po noszeniu mocnego makijażu, ale rano naprawdę super odświeża bez ściągnięcia, a skóra nie wyświeca mi się zbyt mocno w ciągu dnia. To na pewno świetna opcja dla osób, które czują ściągnięcie czy przesuszenie po każdym produkcie myjącym. :)

Peeling trzy enzymy


Mam wrażenie, że już wszyscy go używali i jestem ostatnią osobą, która o nim pisze. Zużyłam tę tubkę praktycznie do końca (zostało mi może na 3 aplikacje) i dopiero teraz czuję, że dobrze wiem co o peelingu sądzę.
Opakowanie, nie będę się oszukiwać, jest piękne i praktyczne! Najpierw kartonik, który chroni aluminiową tubkę przed gnieceniem czy otwieraniem jej w drogerii. Są na nim hasła, zalecenia, skład.. a wszystko utrzymane w spójnej koncepcji owocowej :D Tubka jest naprawdę super i tak jak myślałam, bardzo mi się spodobała ta forma opakowania. Jeśli dobrze produkt wyciskamy (czyli od góry) jesteśmy w stanie zużyć naprawdę cały. Do tego ja wyciskam po trochę, nakładam i gdzie brakuje aplikuję ponownie - dzięki temu używam dokładnie tyle, ile potrzebuję.
Nakładam grubszą warstwę, tak jak zaleca producent i trzymam 10 minut. Gdy nałożę peeling jak krem mam wrażenie, że nic nie robi. Ważnym krokiem jest też po tych 10 minutach (nie warto skracać tego czasu, ani zbytnio przedłużać - za krótko nie działa, a za długo może podrażniać) masaż, a nie bezmyślne zmycie. To naprawdę robi różnicę i dopiero po zastosowaniu tych trzech kroków czuję, że potencjał peelingu jest wykorzystany.
Peeling przypomina mi konsystencją maść, nie ma jednak żadnego problemu z jego aplikacją. Pachnie tropikalnymi owocami, co zdecydowanie umila te 10 minut. Nie jest to jednak intensywny zapach i myślę, że nawet wrażliwe nosy nie mają się czego bać.

u góry peeling, na dole maska
Na początku byłam średnio zadowolona z tego produktu.. Niby widziałam efekt, ale nie zadowalał mnie. Odkąd jednak stosuję się do zaleceń producenta stwierdziłam, że naprawdę widzę różnice! Niedoskonałości, które są lub się budują, na drugi dzień znikają lub stają się znacznie mniej widoczne. Pory są zwężone, a wydzielanie sebum się ogranicza jednak bez przesuszenia. Skóra ogółem wygląda na gładszą, jest miękka i promienna! Przy regularnym stosowaniu zauważyłam (dwa razy w tygodniu), że mam znacznie mniej zaskórników. Czy to jednak oznacza, że jest to peeling idealny? Dla mnie nie do końca.. Pomimo tej gładkiej i pięknej cery zdarzają się skórki z którymi produkt nie daje sobie u mnie rady. Skóra jest więc oczyszczona, ale poziom speelingowania nie do końca mnie satysfakcjonuje. Do tego nie zawsze, ale z czasem co raz częściej, przy stosowaniu peelingu szczypie mnie skóra - czasami jest to lekkie, normalne dla enzymów pieczenie, ale czasami muszę go szybciej zmywać.. Nie wiem od czego to zależy.
Peeling oparty jest na enzymach, o oznacza że nie ma żadnych drobinek. W składzie nie znajdziemy też kwasów. Producent dedykuje ten produkt skórze wrażliwej, mieszanej, tłustej i trądzikowej i .. moim zdaniem każda cera może być z niego zadowolona. Mimo, że u mnie pojawia się pieczenie może się okazać, że nawet przy bardzo wrażliwej cerze nic się nie zadzieje - to kwestia bardzo indywidualna, choć lekkie pieczenie jest tutaj normalne - tak działają enzymy :)
Tubka ma 40ml i kosztuje ponad 30zł. Uważam, że to kosmetyk wydajny i wart przetestowania szczególnie, jeśli nie służą wam peelingi z drobinkami.

Maska czarny detox 


Maski oczyszczające to zdecydowanie moje ulubione, to je najczęściej kupuje i najczęściej po nie sięgam. Przerobiłam ich naprawdę sporo i wiem, czego w nich szukam dla swojej skóry. Najbardziej lubię maseczki oparte na glinkach, choć po samą czystą glinkę sięgam raczej rzadko - nie chce mi sie jej nigdy rozrabiać.. :D w masce czarny detox jest glinka biała, która jest łagodniejsza niż np bardzo popularna zielona. Oprócz tego jest borowina, bardzo modny węgiel i cynk.
Aluminiowa tubka nie jest tu już tak świetnym rozwiązaniem jak w przypadku peelingu. Maska jest jednak gęstsza, potrzebuję jej więcej i naprawdę muszę jej wycisnąć sporo, a przez ten dziubek wychodzi wąska strużka. Niemniej jednak tubka spisze się w podróży, bo zmieści się do każdej kosmetyczki. Bardzo podoba mi się design opakowania, proste z fajnym, roślinnym akcentem.
Maska zdecydowanie nie jest czarna, ma raczej stalowy kolor (jest na zdjeciu pokazana z peelingiem) i to był dla mnie szok przy pierwszej aplikacji :D Zapach ma obłędny, jakby kwiatowy, roślinny.. jest on dość intensywny, więc wrażliwsi mogą narzekać. :)


Konsystencja maski jest super, bo mimo iż jest dość gęsta rozprowadza się bez większego problemu. Zostawiam ją zazwyczaj na te 10 minut według zaleceń producenta, ona podsycha i mimo to wciąż nie ma problemów ze zmywaniem - nie rozmazuje się po całej twarzy tylko ładnie schodzi :)
Maska faktycznie oczyszcza, pory są ściągnięte, niedoskonałości szybciej się goją i buzia ogółem wygląda lepiej. Cera jest promienna, nieściągnięta i matowa. Jednak to oczyszczenie jest dla mnie za słabe.. Niby widzę różnicę, jest lepiej, ale bez jakiegoś wow. Używam więc jej doraźnie, a gdy widzę, że skóra potrzebuje porządnego oczyszczenia sięgam po inne produkty. Myślę jednak, że będzie to świetny produkt dla nastolatek, które zaczynają dopiero z oczyszczaniem i nie mają takich problemów ze skórą. Również cery mocno wrażliwe powinny być zadowolone, bo maska jest faktycznie łagodna, szczególnie jak na produkt oczyszczający.
Nie jest to kosmetyk szalenie wydajny, a przy tym cena jest wysoka - ponad 30zł. Ja raczej do tej maski nie wrócę, bo znam inne, lepsze i wolę mocniejsze oczyszczanie.

Każdy z tych kosmetyków ma wady. Nie są one do końca ''dla mnie'', szczególnie jeśli chodzi o peeling i maskę, bo po prostu ja szukam czegoś innego. Zdaję sobie jednak sprawę, że te produkty naprawdę na wielu skórach się sprawdzają! Jestem ciekawa czy ty je znasz. A może na coś się skusisz? :)

Buziaki
Oktawia
Urodzinowa wishlista!

Urodzinowa wishlista!

Hej!

Urodziny to dla mnie zawsze wyjątkowy czas. Staram się nigdy nie myśleć wtedy ile za mną, przede mną, a cieszyć się chwilą i tym co mam. Dążę do tego by co roku mieć pewność, że jestem o krok dalej! W kolejny osiemnasty rok życia wchodzę naprawdę z siebie zadowolona i dumna. Tak jak w zeszłym roku przygotowałam małą wishlistę i liczę, że uda mi się ją w rok spełnić! 



1. Too faced peach perfect w odcieniu snow (klik)
Ten podkład teoretycznie mogłabym sobie kupić od ręki, bo przecież jest dostępny. Wyprzedane są raptem dwa kolory i.. oczywiście jednym z nich jest kolor najjaśniejszy, snow. Czekam na jego dostawę od dobrych kilku miesięcy. Wzdycham do tego podkładu odkąd się pojawił - zapewnie głównie przez jego wygląd i moje zamiłowanie do brzoskwiniowej kolekcji Sweet Peach. Ważne jest jednak dla mnie to, że jest on beztłuszczowy, matowy i ma się długo utrzymywać.

2. Annabelle minerals, podkład matujący (klik)
Z kosmetykami tej marki zapoznałam się na Meet Beauty (klik do relacji :D), ale wciąż to podkład kusi mnie najbardziej. Chcę chociaż spróbować przerzucić się na coś lepszego składowo w codziennym, niewymagającym makijażu. Wybrałam sobie wersję matującą, bo podobno ma lepsze krycie niż kryjąca plus trzyma mat. Nie wiem jednak jaki wybrać kolor i.. sypkie podkłady to dla mnie totalna nowość, więc wciąż odkładam ten zakup.

3.Laura Mercier zestaw do makijażu (klik)
W poprzedniej wishliście był sławny puder z Laury, który pokochałam i który aktualnie denkuję. Mam kilka pudrów, które chcę sprawdzić, ale to po ten sięgam, gdy muszę wyglądać dobrze przez wiele godzin. Ten zestaw spodobał mi się od razu - mamy tu kultowy puder, drugi puder pod oczy i bazę. Wszystko w wersji mini, chociaż te pojemności naprawdę nie są takie malutkie (kultowy puder 9.3g, puder rozswietlajacy 5,5g, baza 15ml)

4. Anastasia Beverlyhills, soft glam (klik)
Gdy ją zobaczyłam serce zabiło mi mocniej. Piękna, idealnie skomponowana, można nią wyczarować wiele makijaży - od tych dzienniaków po wieczorowe smoky. Uwielbiam takie uniwersalne palety i  często po nie sięgam. Aktualnie czekam aż Abh wejdzie do polskiej Sephory, ale jeśli cena będzie wygórowana to zamówię ją z cult beauty czy beautybay.

5. Huda Beauty easy bake loose powder w odcieniu sugar cookie (klik )
Śledzę kilka dziewczyn, które dostały te pudry w paczce PR, a gdy weszły do sprzedaży wiele dziewczyn zdecydowało się je również kupić, bo.. podobno są genialne i przebijają wszystkie te znane i lubiane. Ja myślę o odcieniu sugar cookie, bo nie przepadam za pudrami z kolorem.


6. Anwen maska do włosów wysokoporowatych lub średnioporowatych (klik)
Używałam próbki maski do włosów średnioporowatych i .. efekt był wow. Mam zamiar niedługo spróbować również tej do wysokoporowatych i ocenię którą chcę bardziej. Przede wszystkich zachwycił mnie efekt i byłam w szoku, ale również wydajność była niesamowita. Taka sama próbka innej maski nie wystarczyłaby mi na połowę włosów.. :D

7. Skinfood, black sugar perfect essential scrub (klik)
Uwielbiam peelingi z drobinkami, ale unikam tych plastikowych. W tym zdzieraczem jest cukier! Poza tym jest to nie tylko peeling, ale również maseczka, a oprócz złuszczenia nawilża! Na początek na pewno zdecyduję się na wersję podróżną.

8. Benton, esencja do twarzy (klik)
Szczerze pokochałam esencje z Miya, ale teraz chcę spróbować czegoś innego. Do marki Benton przymierzam się od dawna, jednak ceny nie są niskie i zawsze jakoś ten zakup odkładam. Niedawno jednak na instagramie polecałyście mi właśnie tę, konkretną esencję i wiem, że musi być moja!

9. Mbrush by Maxineczka Burgundy collection 24 (klik)
Nie uwierzycie, ale.. nie mam pędzla do rozświetlacza. Używam takiego zwykłego, bez nazwy, o lekko spłaszczonym kształcie. Jednak gdy zobaczyłam ten pędzel - zakochałam się! Choć nigdy nie wzdychałam do wachlarzy, to ten wydaje mi się ciut inny. Mam już trzy absolutnie genialne Mbrushe z klasycznej kolekcji i jestem pewna, że ten również bym pokochała od razu :)

10. Czarszka, regulujący balsam do mycia twarzy (klik)
Przymierzam się do balsamów od dawna i nie mogłam się zdecydować, ale teraz wiem, że to wersja regulujaca trafi do mnie jako pierwsza. Balsamy kręci na świeżo sama Czarszka, a skład jest wzorowy.

Mam nadzieję, że uda mi się tę listę zrealizować w przeciągu tego roku, bo z poprzedniej (klik) nie mam tylko.. jednego produktu, podkładu z EL. Ostatecznie z niego po prostu zrezygnowałam ze względu na kolorystykę. :) 
Co z mojej listy znasz? A może coś z tego też się kusi? :D

Buziaki
Oktawia
Sio Natural i Sio żel po ukąszeniu - dwa produkty niezbędne na letnie wycieczki

Sio Natural i Sio żel po ukąszeniu - dwa produkty niezbędne na letnie wycieczki

Hej!

Z czym kojarzy wam się lato? Mi zdecydowanie z wakacjami, ciepłymi i długimi dniami, z czasem spędzonym ze znajomymi nad morzem, jeziorem, w lesie.. ah! Jednak są rzeczy o których nie warto zapominać w takich momentach, a jedną z nich jest na pewno ochrona przed insektami. Bo kto z nas nie wracał z weekendowego wyjazdu cały w bąblach choć raz? :)



W te wakacje towarzyszy mi, mojej rodzinie i przyjaciołom duet Sio, który zdążyłam już porządnie przetestować. Tak naprawdę to się z tą dwójką nie rozstaje ostatnio i ciągle trzymam te produkty w torebce, bo zajmują niewiele miejsca. Były już ze mną w lesie, na spacerze w parku, na grillu, na imprezie w plenerze i nad morzem :) Sprayem pryskałam siebie, przyjaciółki, siostrę, rodziców.. a żel pożyczała ode mnie przyjaciółka. Oczywiście każdy kto produktu użył musiał wyrazić mi swoją opinię. :)

Sio natural


Może i sam design nie zachwyca, ale butelka jest bardzo praktyczna! Przede wszystkim jest dość płaska, a na środku ma wcięcie, dzięki czemu naprawdę wygodnie się ją trzyma. Jest też bezproblemowa w przechowaniu, bo zmieści się nawet w małej torebce czy plecaczku dziecka.


Aplikator rozpyla ładną, sporą mgiełkę, dzięki czemu nie jesteśmy opluci płynem.. :D Działa sprawnie, ani razu nie zdarzyło mi się, żeby się zaciął.
Zapach, który towarzyszy aplikacji jest dość świeży, jakby cytrusowy i dość mocny. Ulatnia się na szczęście bardzo szybko, a sam produkt można stosować już u dzieci od 1wszego miesiąca.


Preparat chroni nie tylko przed kleszczami i komarami, ale również przed mrówkami, meszkami i osami! Dzięki olejkom eterycznym posiada zapach nieprzyjemny dla owadów, a przy tym jest łagodny i nie zawiera substancji biobójczych ( jeśli nie wiecie co to - polecam wygooglować!). Spray stosujemy bezpośrednio na skórę , szczególnie na odkryte części ciała.


W składzie znajdziemy pantenol, i dzięki niemu skóra po użyciu tego preparatu faktycznie nie jest przesuszona. Co mnie pozytywnie zaskoczyło to również fakt, ze się po nim nie kleje i nie świecę, a skóra jest przyjemna w dotyku. Działa również ochronnie, bo z żadnej z imprez czy wypadów nie wróciłam z bąblami, pytałam też znajomych i rodziców - u nich również nic, lub pojedyncze ugryzienia.

Preparat kosztuje mniej niż 10zł, można złapać go w aptekach lub na stronie producenta(klik)  (z kodem ''kosmetykowyzawrotglowy'' jest 10% taniej i..obowiązuje na wszystko :D)

Sio żel po ukąszeniu 


Może i sam wygląd opakowania nie zachwyca, ale jest ono jednym z najbardziej przemyślanych jakie znam. Po pierwsze, jest małe - mieści się nawet w kieszeni spodni. Jest ono wykonane z materiału, który można nacisnąć, ale nie zgniecie się nawet na dnie torebki.

 
A po drugie - ten aplikator! Ile razy zdarzało wam się wylać 1/3 opakowania żelu na jedno ukąszenie? Bo mi zdecydowanie wieeele razy.  Dzięki tej końcówce żel nakładamy bezpośrednio na ugryzione miejsce i nie ma mowy o nałożeniu za dużo.


Żel łagodzi miejsce ukąszenia, ponieważ zawiera mentol, wyciąg z rumianku i pantenol. Przynosi szybką ulgę, ponieważ chłodzi i zmniejsza uczucie swędzenia i pieczenia. :) Efekt jest naprawdę przyjemny i można choć na chwilę zapomnieć o swędzących bąblach. Oczywiście ulga nie utrzymuje się wiecznie, ale na jakiś czas jest spokój! Mam też wrażenie, że ukąszenia szybciej znikają, albo ja ich po prostu po tym żelu nie rozdrapuje.. :)

Żel kosztuje 7zł i można go kupić na pewno na stronie Ziołoleku (klik) - > ze zniżką na ''kosmetykowyzawrotglowy''


Sama szukam często czegoś tańszego na komary, co działa i jest łatwo dostępne! :) Te preparaty zdecydowanie zdały u mnie test i psikałam się  sprayem nawet podczas robienia tych zdjęć. Na szczęście po powrocie do domu nie musiałam używać żelu! :D 

Dajcie mi znać czego wy zazwyczaj używacie!

Zdjęcia wykonała moja przyjaciółka <3
Wpis powstał we współpracy z marką Ziołolek, ale nie miało to wpływu na moją opinię. 

Buziaki
Oktawia
Pod lupą : maseczki na tkaninie Selfie project

Pod lupą : maseczki na tkaninie Selfie project

 Hej!

Wiele razy wspominałam wam, że nie jestem fanką masek w płachcie, ale staram się je testować. Muszę przyznać, że ostatnio sięgam po nie coraz częściej i zaczęłam je nawet doceniać! Tym razem mam dla was recenzję czterech zwierzaczków w płachcie, a każdy z nich ma inne zadanie do wykonania. :)





Maska wygładzająca #wildtiger



Tygrys wyglądał mega uroczo, co mogłyście oglądać w mojej relacji na instagramie.
Efekty na cerze są podobne do tych, które opisuje producent. Skóra jest wygładzona, napięta, a niedoskonałości uciszone. Buzia wygląda promiennie, koloryt jest wyrównany, a pory mnie widoczne. Nie zauważyłam niestety tego nawilżenia, choć nie ma tu mowy o ściągnięciu. Chwilę po zdjęciu płachty czułam lekkie szczypanie nad ustami, ale nie było to nic niepokojącego i ustało dość szybko. Skóra nie była oblepiona, nie wzmożyło się świecenie, ani nie pojawiły się niedoskonałości czy podrażnienie.
Oceniam ją tak na 8 w skali do 10. Mogłaby ciut mocniej nawilżyć, czy odżywić skórę, ale ogółem z efektu jestem bardzo zadowolona. Widzę to wygładzenie, wyciszenie i ukojenie. Myślę, że raczej polubią się z nią cery mieszne/tłuste, ale także suche, bo maska nie zadziałała agresywnie.

Maska łagodząca #CoolKoala



Nie wiem, czy w tym wzorku koali wyglądałam cool.. jednak te maski są mega urocze! Wiem, że to tylko taki dodatek i ważne, jak maska działa. Ja byłam nią przyjemnie zaskoczona. Praktycznie wszystkie obietnice producenta były spełnione :) Skóra po jej zdjęciu wyglądała mega promiennie, a koloryt był widocznie wyrównany. Zniknęły wszelkie zaczerwienienia i nawet niedoskonałości zrobiły się znacznie mniej widoczne. Nie potrzebowałam też już żadnego nawilżenia, bo buzia była miękka i delikatna. To maska idealna pod makijaż, bo wszystko koi i skóra wygląda po prostu.. lepiej! Moim zdaniem jest ona do każdego typu cery :)

Maska oczyszczająca #BravePanda


Uwielbiam pandy i wszystko co z nimi związane, więc nie ukrywam, że na tę maseczkę liczyłam najbardziej. Poza tym uwielbiam wszelkie oczyszczające produkty :) Niestety tutaj efekt mnie nie powalił.. Po zdjęciu maski buzia była jakoś tam oczyszczona, może trochę zmatowiona, ale nic wow. To raczej opcja dla osób, które poszukują lekkiego oczyszczenia. :) Na plus mogę jednak zaliczyć to, że skóra przez cały dzień faktycznie jakby mniej się wyświecała i była nawilżona, a makijaż wyglądał na niej naprawdę dobrze. Niestety trochę szczypała mnie też od tej maski twarz i choć nie była zaczerwieniona, to ten dyskomfort się utrzymywał po zdjęciu płachty.. Raczej do niej nie wrócę, w kwestii oczyszczenia wolę tradycyjne, zmywane maski!

Maska nawilżająca #LuckySeal


Foczka, chyba ze wszystkich czterech masek, najbardziej przypominała obrazek ze zdjęcia. Płachta wyglądała naprawdę uroczo, ale ten zachwyt trochę prysł, gdy ją nałożyłam.. Lekko szczypała mnie okolica jednego oka, choć nie miałam tam żadnej rany. Nie było to nic szczególnie uciążliwego, choć wolałabym nosić maseczkę przez 15 minut bez tego dyskomfortu :) Po zdjęciu płachty skóra faktycznie była nawilżona, jędrna i mięciutka! Wyglądała po prostu zdrowo, była rozświetlona. I choć efekt mi się podobał, to spodziewałam się większego nawilżenia, a to było porównywalne z tym po nałożeniu kremu na noc.


Każda płachta równomiernie się rozłożyła, miała fajnie wycięte otwory i w końcu nie była ani za mała, ani za duża! Podoba mi się też to, że nie są one przesadnie nasączona. Nie zrozumcie mnie źle - każda maska była cała oblepiona, ale po prostu z niej nie kapało i spokojnie mogłam ją nałożyć na twarz.
Zapach każdym przypadku był delikatny, ale bardzo przyjemny i zupełnie mi nie przeszkadzał. Po około 15 minutach zdejmowałam maskę, nie dając jej podeschnąć, a resztki wmasowałam w szyję i dekolt. Na pewno ogromnym plusem był dla mnie fakt, że się po tych maskach nie lepiłam, nie miałam uczucia brudnej skóry i spokojnie mogłam zrobić makijaż.



Maseczki kupiłam w Rossmannie na promocji 2+2. W cenie regularnej jedna kosztuje około 10 zł, ale naprawdę często są na nie promocje, więc warto polować! 

Co sądzicie o takich maseczkach? 
Znasz, lubisz zwierzaczki?

Buziaki
Oktawia 
Copyright © 2016 Kosmetykowy Zawrot Glowy , Blogger