Nowości października! Ministerstwo Dobrego Mydła, Bania Agafii, Miya..

Nowości października! Ministerstwo Dobrego Mydła, Bania Agafii, Miya..

Hej!

Październik miał być miesiącem bez zakupów - bez ulegania promocjom, kupowania na zapas czy poprawiania sobie humoru.. i prawie się udało! W tym miesiącu naprawdę niewiele kosmetyków wpadło w moje ręce :)


1. Ministerstwo Dobrego Mydła



Te zakupy planowałam już od dłuższego czasu, ale niekoniecznie chciałam zamawiać online. Tym bardziej mając świadomość, że te kosmetyki są ze Szczecina, w którym mieszkam! :) W jeden z weekedów wybrałam się na Bazar Rozmaitości, gdzie wiedziałam, że MDM się wystawia - miałam okazje powąchać,  podotykać i popytać. :D Dziewczyny na stoisku były mega miłe i pomocne, a przy tym naprawdę nienachalne. Przetestuję te moje zdobycze i z miłą chęcią tam wrócę. A co kupiłam?
Półkula kąpielowa róża - urzekła mnie zapachem, który kojarzy mi się z konfiturą różaną!
odżywczy peeling cukrowy śliwka - kultowy produkt o przepięknym zapachu. Będzie umilał mi zimne, jesienne i zimowe wieczory.
Jako gratis do zakupów dorzucany był olejek do brody, więc i mój chłopak skorzystał.


2 Nacomi, Nawilzajacy koktajl do twarzy 3w1


Ten produkt jest zachwalany na blogach i na instagramie, a ja lubię kosmetyki wielofunkcyjne, więc miałam go gdzieś tam w planach. I.. udało mi się go wygrać na instagramie drogerii amfora :)

3. Miya, my power elixir



Kolejny produkt wielofunkcyjny na który się czaiłam. To druga część wygranej z Amfory :)

4.Tami, ręczniczki bawełniane i płatki kosmetyczne



Kolejny raz je kupiłam i będę do nich wracać. Aktualnie nie wiem jak wyglądała moja wieczorna pielęgnacja bez tych produktów.. a jako ciekawostkę dodam, że to jedyne co kupiłam w tym miesiącu w Rossmannie :)

5.Bania Agafii, niebieska oczyszająca maseczka



Po tym jak maseczka dziegciowa zadziałała u mnie cuda wiedziałam, że na tę też się skuszę. Zawiera w sobie niebieską glinkę, wodę bławatkową, otręby owsiane.. Przeznaczona jest do cery tłustej i mieszanej. Kupiłam ją przy okazji zakupów w sklepie eko :D

6. Nivea, antyperspirant invisible for black&white



Pytałam was jakiś czas temu o dezodoranty w kulce/sztyfcie, które polecacie.. a i tak kupiłam swój ulubiony antyperspirant w Nivei.

7. Batiste, suchy szampon



Kupiłam dwie sztuki, bo używam ich regularnie,a akurat była na nie promocja. Ratują mnie szczególnie teraz, w okresie jesienno-zimowym. :)


Cieszę się, że ''wytrwałam'' w moim postanowieniu! :)
Znasz coś z tych produktów? A może coś Cię zaciekawiło?

Buziaki
Oktawia
Orientana, Bio Maska-Esencja Algi Filipińskie - ideał na cery tłustej!

Orientana, Bio Maska-Esencja Algi Filipińskie - ideał na cery tłustej!

Hej!

Ostatnio szczególnie polubiłam maseczki i mam ochotę robić je częściej. Lubię widzieć efekty, a odkąd stosuję bardziej świadomą pielęgnację wiem, jak ten krok może wpłynąć na skórę! Nie zawsze jednak mam ochotę na zmywanie,czy pilnowanie czasu i tu z pomocą przychodzą maski całonocne. Do tej pory spotkałam się raczej z nawilżającymi lub do cery suchej, ale ostatnio miło zaskoczyła mnie Orientana, która wypuściła bio maski-esencje na noc. 

 

Są cztery wersje i każdy znajdzie coś dla siebie :

  • Papaja&Kurkuma - do każdego rodzaju cery. Ma za zadanie rozjaśnianie przebarwień, wygładzanie, rozświetlanie i wyrównywanie kolorytu. 
  • Żeń-Szeń Koreański - cera sucha i dojrzała. Wygładza, ujędrnia, rewitalizuje i odżywia cerę suchą.
  • Śluz Ślimaka - cera wymagająca. Regeneruje, zmniejsza zmarszczki, redukuje przebarwienia i blizny oraz ujędrnia. 
  • Algi Filipińskie - do cery tłustej i mieszanej. Ma regulować wydzielanie sebum, zmniejszać widoczność porów, łagodzić stany zapalne i matować skórę. 
Co wyróżnia te produkty to na pewno naturalna baza żelowa z japońskiej rośliny Konjac, który w kontakcie z wodą pęcznieje do 200razy! Ma wiele cudownych właściwości m.in. utrzymuje poziom nawilżenia w skórze, tworzy ochronną warstwę, nie drażni i nie uczula. Aktualnie to jedyna taka baza w Polsce! Oprócz tego maski-esencje są w 98,6% naturalne. W ramach ciekawostki dodam, że Orientana to.. Polska marka, stworzona przez osoby zafascynowane Azją i ceniące eko styl życia :)


Wspominałam wiele razy, że mam cerę tłustą. Trafiła więc do mnie wersja Algi Filipińskie, która wśród aktywnych składników,oprócz Konjaca, ma:
  •  Algi, które stabilizują pracę gruczołów i oczyszczają skórę z toksyn oraz przywracają pH. Również długotrwale nawilżają
  • Wodę z kwiatów pomarańczy, działa ona oczyszczająco i antybakteryjnie
  • Egzopolisacharyd - produkowany jest przez plankton morski, długotrwale i silnie matuje, absorbując nadmiar sebum bez przesuszenia.
  • Alantoinę znaną z kojenia, łagodzenia i nawilżania
  • Tymianek, który działa przeciwzapalnie i wspomaga walkę z trądzikiem
Co mi się naprawdę podoba to fakt, że te składniki naprawdę są w składzie i to wysoko!

Skład :
 Aqua, Citrus Aurantium Amara Flower Water, Glycerin, Amorphophallus Konjac Root Extract, Allantoin, Kappaphykus Alvarezii Extract, Thymus Vulgaris Flower/Leaf Extract, Sea Water, Saccharide Isomerate, Phenyl Alcohol, Sodium Phytate, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Parfum, Citric Acid, Linalool.

 

Baza żelowa była prawdziwym zaskoczeniem już przy pierwszym kontakcie! Lekko wodnista, przezroczysta, bardzo przyjemna w dotyku, rozprowadza się błyskawicznie - zajmuje to tyle co nałożenie kremu. Zapach jest bardzo subtelny, słodkawy, po chwili praktycznie niewyczuwalny. 
Opakowanie jest z pompką, która moim zdaniem dozuje odrobinę za dużo. Używam więc mniej więcej pół pompki jeśli stosuję produkt jako esencję i trzy czwarte, gdy chcę nałożyć go jako maskę. Design bardzo mi się podoba, jest minimalistyczny i akurat wersja, którą ja mam, utrzymana jest w niebieskiej kolorystyce. :)


Maska-esencja wchłania się niesamowicie szybko, także po jej nałożeniu spokojnie od razu kładę się do łóżka. Po chwili, gdy zastyga i wtapia się w skórę, czuję bardzo delikatne ściągnięcie, ale ono ustępuje dosłownie po kilku minutach. 
Rano zdarza mi się, że patrzę w lustro i zastanawiam się dzięki czemu moja buzia tak dobrze i.. dlaczego schodzi mi skóra. :D Niestety, gdy nałożę zbyt dużo, część maski się nie wchłania i rano znajduję kilka zrolowanych kawałków, które wyglądają jak suche skórki. Po umyciu buzi wszystko jest już w porządku.Podczas nakładania staram się też pamiętać, żeby omijać brwi i linię włosów, bo inaczej tam też znajduję fragmenty maseczki :) 

Efekty widać od razu, rano! Twarz wygląda na rozświetloną i wyraźnie gładszą - zapewne przez zwężenie porów. Nie świeci się i nie ma na niej charakterystycznej dla tłustej cery warstwy, a jednocześnie buzia jest nawilżona i miękka w dotyku! Ten zdrowy wygląd i mat nie znika, a spokojnie utrzymuje się cały dzień, mimo nie nakładania niczego dodatkowo rano. Zauważyłam, że podkład, po użyciu poprzedniego wieczoru tej maski, nie wyświeca mi się i trzyma się znacznie dłużej. Również niedoskonałości szybciej się goją oraz ograniczyło się powstawanie nowych. :)


 Po Bio maskę-esencję sięgam najczęściej 2-3 razy w tygodniu, nakładając ją jako maskę. Czasami jednak moja skóra miewa się gorzej i wtedy nakładam cieńszą warstwę (jako esencję) i na to aplikuję jeszcze serum lub krem. Bardzo podoba mi się ta dowolność i dopasowywanie produktu pod to, jak nasza buzia go akurat potrzebuje.
Z efektów jestem niesamowicie zadowolona, a po wprowadzeniu maski-esencji moja skóra ma się znacznie lepiej i efekty są widoczne natychmiast, a jednocześnie są długotrwałe. Polecam ten produkt każdemu, kto boryka się z przetłuszczaniem, wypryskami i wiele produktów go zapycha!

50ml kosztuje 50-60zł, a bio maskę-esencję kupić można bezpośrednio na https://www.orientana.pl/ , ale również w Naturach, Hebe, SuperPharm, aptece Doz, wielu sklepach internetowych.. Również na stronie Orientany można sprawdzić gdzie znajdziecie ten produkt w swojej okolicy. 

Koniecznie dajcie znać co sądzicie o maskach całonocnych!

Buziaki
Oktawia  
Dwa kultowe produkty : Ecocera vs Paese

Dwa kultowe produkty : Ecocera vs Paese

Hej! 

Puder w moim codziennym makijażu to punkt obowiązkowy. Nakładam go na całą buzię, bo cerę mam w kierunku tłustej. Szukam więc utrwalenia i zmatowienia. :) Przez długi czas używałam pudru ryżowego z Paese,a gdy się kończył, skusiłam się na ryżowy z Ecocery. Wiele osób porównuje te produkty, a niektórzy wręcz uważają je za takie same! Przetestowałam je więc w różnych warunkach, z różnymi podkładami..i moim zdaniem różnice między nimi są widoczne!



1. Gramatura i opakowanie 

Oba pudry mają po 15g. Opakowanie Paese jest minimalistyczne i niższe od tego z Ecocera. Sitko w środku zdecydowanie lepsze znajdziemy w Paese, ponieważ można je przesunąć tak, aby produkt nie wylatywał np podczas podróży. Oba sitka całkiem nieźle dozują puder :)
Opakowania są plastikowe, ale po czasie lepiej wygląda to z Ecocery - Paese jest całe porysowane, a puder który widzicie na zdjęciu jest już wyczyszczony.. Do obu produktów dołączony był puszek, niestety żaden z nich nie był wart uwagi. Aplikując nimi puder czułam, jakbym się dosłownie biła po twarzy - były cienkie, twarde i po kilku użyciach się rozwaliły. :)


2. Kolor i formuła 

To, że pudry mają biały kolor raczej  nikogo nie dziwi. Oba teoretycznie są transparentne na buzi, ale niestety bielą - szczególnie Ecocera. Przy Paese efekt bielenia znika po chwili, gdy puder połączy się z podkładem, a przy Ecocerze się to rzuca w oczy i dlatego trzeba uważać z jego ilością.
Pudry wybrałam w wersji sypkiej. Są one przez to dość ''lotne'', ale nie pylą się przesadnie. Pod palcami są całkiem jedwabiste, ale zdecydowanie przyjemniejszy w dotyku jest Paese. Mam wrażenie, że jest drobniejszy i gładszy, daje uczucie aksamitnego wykończenia. Puder z Ecocera jest bardziej tępy i suchy w dotyku, choć różnica nie jest kolosalna.


3.  Trwałość i wykończenie 

Nosiłam te pudry z różnymi podkładami m.in. Bell matująco-kryjący czy Mac Studio Fix i na każdym, z którymi je testowałam, trzymały się mniej więcej tyle samo czasu - czyli około 4-5 h trzymał się mat. Jeśli chodzi o trwałość to są prawie identyczne, może odrobinę dłużej matuje Paese :) Wykończenie również mają podobne, ale.. są szczegóły, które dla mnie są niesamowicie istotne! Ecocera nie tak łatwo i nie od razu wtapia się w podkład, po prostu wygląda pudrowo daje bardzo płaski mat. Być może jest to też kwestia jego zmielenia.. Paese wtapia się lepiej i szybciej, również wygląda na cerze matowo, ale już nie tak płasko. Moim zdaniem wygląda bardziej naturalnie i delikatnie niweluje pory.


Przy obu pudrach czuję po jakimś czasie ściągnięcie i lekkie przesuszenie. Jednak Paese byłam w stanie nosić na co dzień, a krem na noc totalnie niwelował uczucie ściągnięcia. Po ponoszeniu przez kilka dni Ecocery moja cera była mega ściągnięta..


4. Cena i dostępność

Ecocerę dostać można głównie przez internet i w mniejszych, osiedlowych drogeriach. Z Paese jest podobnie, tyle tylko że mają oni wyspy w większych miastach w galeriach handlowych. Oba produkty mają tę samą gramaturę, jednak puder z Paese jest 2 razy droższy i kosztuje 40zł (Ecocera około 20zł).


5. Moja opinia po miesiącach używania - na który bym się zdecydowała ponownie? 

Zapewne na.. żaden. Niestety te 5 godzin matu to aktualnie dla mnie za mało, ponieważ potrafię spędzić 7-8 i więcej godzin na samej uczelni.. ;) Moja cera jednak naprawdę mocno przetłuszcza się na czole i jeśli nie macie aż takiego problemu jak ja - wzięłabym Paese. Jest droższy, ale wygląda ładniej na buzi, nie wysusza aż tak i.. był bardziej wydajny. Nie sądzę jednak, że Ecocera jest zła, bo jeśli szukacie czegoś w niskiej cenie to warto się skusić właśnie na ten puder! :)

Warto też dodać, że obie marki są Polskie, a produkty również produkowane są na terenie naszego kraju! <3 
 
Który puder wolisz? Używasz pudrów ryżowych?

Przeczytaj też : Dwa kultowe produkty : Catrice vs Collection

Buziaki
Oktawia

Lush, Mask of Magnaminty

Lush, Mask of Magnaminty

Hej!

O Lushu nasłuchałam się dawno temu i kusił mnie tym bardziej, że jest to marka niedostępna u nas. Pierwsze produkty jakie udało mi się u nich kupić to kule i mydełka do kąpieli, które totalnie mnie kupiły zapachami. Z resztą, to jak pachnie w ich sklepach przywraca aż o zawrót głowy, ale szczerze? Wszystko wygląda tak bajecznie, że mogłabym tam spędzić długie godziny.. :) 



Będąc w te wakacje w Pradze mieszkałam niedaleko galerii handlowej, w której znajduje się Lush. Tym razem nie grzebałam jednak po półkach, a weszłam w konkretnym celu. Chciałam kupić Mask of Magnaminty! Trochę zdezorientowana byłam tym opakowaniem, bo na miejscu były dwie wersje - cała czarna (czyli standardowa) oraz ta w kwiaty (z  lekko zmienionym składem i bez konserwantów). Przemówiły do mnie kwiatki, a zdecydowałam się na wersje najmniejszą jaka była dostępna czyli 100ml. 
Jak już jesteśmy przy opakowaniach to nie mogę nie wspomnieć o kilku istotnych szczegółach. Denko jest odkręcane, co daje nam gwarancję, że nic nam się nie rozleje podczas podróży czy na dnie szafki. Materiał z jakiego wykonany jest pojemniczek to recyklingowany plastik. :) 


Na każdej sztuce, oprócz składu i podstawowych informacji, jest również naklejka kto i kiedy zrobił naszą maseczkę (bo wszystko produkty Lush są handmade <3) oraz do kiedy najlepiej jest ją zużyć.
Skład jest naturalny, znajdziemy tutaj glinkę, miód,olejek z mięty pieprzowej.. warto też dodać, że oprócz tego,że marka nie testuje na zwierzętach, sprawdza również pod tym kątem swoich dostawców! Jest więc pewność, że jest to wyrób wegański, co nawet potwierdza charakterystyczna V-ka na opakowaniu :)

Skład : Mel, Kaolin, Bentonite, Talc, Glycerin, Phaseolus Angularis Seed Powder, Oeanohera Biennis Seed, Mentha Piperita Oil, Tagetes Erecta Flower Oil, Vanilla Planifolia Fruit Extarct, Limonene, Parfum, CI 75810.


Nazwa ''Mask of Magnaminty'' mocno sugeruje nam co to jest za produkt.. ja jednak nie nazwałabym go maseczką! :) Dla mnie jest to wielofunkcyjna pasta. Po pierwsze dlatego, że ma dość gęstą konsystencję, która z czasem robi się jeszcze gęstsza. Po drugie ma w sobie peelingujące drobinki, które kwalifikują ją również jako zdzierak. A po trzecie, nie trzeba jej nakładać na buzię/ciało i trzymać tych 10-15 minut! Można krócej, może dłużej - zastyga, ale bardzo powoli i delikatnie, na tyle że nie kończy się to podrażnieniem :D


Jak ja jej używam? Różnie - zależnie od tego na co mam ochotę i czas. Zdarza mi się zrobić tą ''maseczką'' peeling lub po prostu umyć nią twarz. Czasami nakładam ją dłużej na buzie, ale bywa i tak, że ląduje tylko na bardziej problematyczne i wybrane partie buzi! Niezależnie od metody- lekko chłodzi, co nie dla każdego może być przyjemne. Jej zmywanie jest bezproblemowe i niebrudzące połowy łazienki :D
Przy samym myciu efekt na skórze jest delikatny, ale zauważalny natychmiastowo. Wszelkie zanieczyszczenia znikają, pory robią się mniejsze, a skóra aż tak się nie świeci.
Po zastosowaniu jej jako maseczki buzia odzyskuje zdrowy blask, ale jednocześnie jest przepięknie zmatowiona! Niedoskonałości są zdecydowanie wyciszone i szybciej się goją, a przy regularnym używaniu tego produktu rzadziej pojawiają się nowe niespodzianki :)
Co podoba mi się chyba najbardziej to fakt, że drobinki peelingujące są miękkie, ale jednocześnie dość małe. Świetnie usuwają martwy naskórek, ale bez jakiegokolwiek podrażniania i to nawet w najbardziej wrażliwych miejscach :)
Po zmyciu i odczekaniu nie czuję żadnego ściągnięcia czy dyskomfortu, mimo że nie jest to produkt typowo nawilżający. Dlatego myślę, że nawet skóry idące w kierunku suchych mogą się z maską polubić!
Spokojnie można używać maseczki na całe ciało, mi jest najzwyczajniej w świecie szkoda i ograniczam się do buzi, oraz czasami dekoltu.


Pierwsze spotkanie z Mask of Magnaminty nie było jednak aż tak miłe.. Zapach był tak intensywny, że miałam ochotę od razu ją zmyć. Czułam po prostu pastę do zębów, może z lekką nutą czegoś słodkiego. :P Na szczęście przetrzymałam to i .. buzia wyglądała pięknie!

Ja jestem bardzo zadowolona z tej maseczki i chętnie zapoznam się z innymi z asortymentu. Po skończeniu tego opakowania zostawię je sobie, ponieważ w Lushu można oddawać 3 puste pudełka, a w zamian otrzymać nową, świeżą maseczkę :D
Jest to jeden z tych wydajnych produktów i cena jest tutaj również adekwatna do jakości. Żałuję, że nie mam dostępu do tych kosmetyków częściej, bo moja tłusta skóra dosłownie pokochała tę maseczkę.
Na angielskiej stronie Lusha (klik) znalazłam informację, że 125ml kosztuje 6.95 :)

Znasz Lush? :)
Używałaś może Mask of Magnaminty? :D

Zapraszam też na recenzję Agnieszki z bloga Kosmetyczny Fronesis -> klik oraz Moniki z Mama z różową torebką - > klik :)
Dziewczyny mają zupełnie inny typ cery niż ja. 

Buziaki,
Oktawia


Co polecam kupić w Rossmann? Aktualizacja 2016 październik

Co polecam kupić w Rossmann? Aktualizacja 2016 październik

Hej!

Od jakiegoś czasu rzadko chodzę do Rossmanna,ale przy okazji promocji -55% na kolorówkę i waszych zapytań, postanowiłam zaktualizować posty z tym, co polecam kupić. Niewiele się zmieniło, a produkty, które tam znajdziecie wciąż uważam za godne polecenia. Chcę jednak dodać dosłownie kilka kosmetyków.


1. Wibo, eyebrow pomade



To moja pierwsza pomada, a jej zakup odkładałam przez długi czas. Głównie dlatego, że nie chciałam inwestować w kosmetyk, z którym nie miałam styczności - wcześniej sięgałam po kredki i cienie. Pomada z Wibo kosztowała mnie niecałe 20zł (kupiłam ją na promocji), więc nie byłoby mi szkoda nawet, jeśli by się nie sprawdziła. :)
Na szczęście jestem z niej bardzo zadowolona! Jest kremowa, na brwiach trzyma się do zmycia i podczas dnia nic się z nią nie dzieje, oraz ma bardzo ładny kolor.


Na pewno dłużej maluje się nią brwi niż np kredką oraz trzeba dojść do wprawy, ale efekt jest super! Można zrobić nią i ''insta brows'', i delikatnie podkreślone brwi. :)
Zdradzę wam trik, żeby pomada była dłużej kremowa i nie wysychała : nie grzebcie w niej pędzlem po całości, lepiej jest ''dziubać'' jedno miejsce. Wosk z góry wtedy trzyma tę konsystencję, a gdy w jednym miejscu jest już denko, można się spokojnie przesunąć do fragmentu, gdzie pomada będzie jak nowa.

2.Bell hypoallergenic, fluid matująco - kryjący



Podkład, który poleciła mi przyjaciółka - inaczej nie zwróciłabym na niego uwagi. Niepozorna mała, miękka tubka sprawiła, że chętnie zabierałam go w podróż. Na cerze wygląda bardzo naturalnie, nie powiedziałabym że jest matujący - raczej skóra wygląda zdrowo, lekko satynowo. Kryje tak sobie, ale mi to odpowiada w codziennym noszeniu. Na skórze(ja mam tłustą) utrzymuje  się naprawdę przyzwoicie, a jak już to ściera się subtelnie i wygląda to spoko. :)

Pisałam o tym podkładzie w ulubieńcach wakacji! (klik)
Recenzja (klik) 

Kolor 01 Nude nie jest raczej ideałem dla bladziochów, ale teraz, gdy mam resztke opalenizny, wygląda naprawdę dobrze. Na zdjęciu zestawiłam ten kolor z Revlon colorstay 110 oraz Mac NC15 :) 

3. Maybelline, Age instant rewid



Ja swoją sztukę kupiłam w Berlinie, gdy jeszcze nie wiedziałam, że ten korektor będzie dostępny u nas. Jest to bestseller i trochę byłam na siebie zdenerwowana, że rok wcześniej nie przywiozłam go sobie z Wysp Brytyjskich. :) Zdecydowałam się na najjaśniejszy kolor, bez sprawdzania go na testerze - bo i tak bym go wzięła. :D


Ten najjaśniejszy kolor wypada niestety całkiem ciemno na tle moich innych korektorów. Tutaj przedstawiłam go z Catrice liquid camouflage 005, Collection lasting perfection 1 Fair i Aston perfect Stay 001 Ivory :)
Korektor Maybelline używam tylko i wyłącznie pod oczy. Nie wiem jak to się dzieje, bo nie jest on mega kryjący, a moje cienie pod oczami po zaaplikowaniu go są zniwelowane! To pewnie przez jego lekko pomarańczowy odcień. :) dodatkowo nie wchodzi tak szybko w załamania, nie wysusza i wygląda naturalnie oraz lekko rozświetla spojrzenie. Okolica pod oczami wygląda po prostu świetnie!
Jeśli tak jak ja macie problem z jego kolorem - mieszam go z korektorem z Catrice i wygląda to pięknie! Aktualnie to moje ulubione połączenie. :D



-49/55 % w Rossmannie :


nowości września! Kat von D, Mac, Orientana, Laura Mercier..

nowości września! Kat von D, Mac, Orientana, Laura Mercier..

Hej! 

We wrześniu miałam kupić najpotrzebniejsze rzeczy oraz to, co akurat mi się kończy. Tak naprawdę przez większą część miesiąca cieszyłam się, że naprawdę udało mi się ograniczyć zakupy, ale... jakoś i tak się tego nabierało.. 



1. Kat von D, shade+light eye



Weszłam zapytać się kiedy dokładnie wchodzi Kat do Sephory, a Pani skierowała mnie do pełnej szafy.. Chciałam tylko podotykać wszystkiego po kolei, ale po pomacaniu cieni przepadłam! Byłam mega podekscytowana, jakaś Pani obok mnie też się zachwycała, a mój chłopak chciał już iść więc rzucił ''bierz i idziemy''. I wzięłam. I kupiłam.. :) Ta paletka była na mojej urodzinowej wishliście, więc byłaby moja prędzej czy później <3
Urodzinowa wishlista - > klik


2.MAC,  podkład studio fix NC15



Potrzebowałam podkładu na wesele, lekkiego i kryjącego, który nie wygląda sztucznie. Zdecydowałam się właśnie na studio fix. Chciałam zamówić go przez internet, ale gdy już weszłam do Mac'a sprawdzić kolor od razu go kupiłam - musiałam go potestować przed imprezą! Ekspedientka stwierdziła, że ''na pewno jesteś NC15''. Niby sprawdziła go na szyi, ale i tak trochę żałuję, że nie wzięłam NC10, bo ten jest odrobinę zbyt ciemny. Na szczęście na tyle, że wygląda to dobrze i prawdopodobnie widzę to tylko ja :D Tenpodkład również był na mojej urodzinowej wishliście!

3. Orientana, bio maska-esencja Algi filipińskie



Dla mnie ten krok w pielęgnacji to totalna nowość! Nigdy nie stosowałam jako tako esencji, ani typowo całonocnych masek. Ten kosmetyk jest i maską, i esencją jednocześnie! :) Wersja Algi filipińskie jest przeznaczona skórze tłustej i mieszanej, ma za zadanie regulować wydzielanie się sebum, łagodzić stany zapalne,zmniejszać widoczność porów, a przy tym nawilżać! Żelową bazą jest tutaj.. konjac! :)


4. Kosmetyki z oliwą z Grecji



Takie mini prezenty dostałam od teściów z Grecji! :) Wszystko oparte na oliwie z oliwek i pięknie pachnące.

5.Laura Mercier, translucent loose setting powder



Kupiłam go na promocji w Douglas, ale wciąż uważam, że nawet po zniżce jest to bardzo drogi puder. Chcę go jednak sprawdzić, bo wszystkie mejkapowe insta girls go używają i zachwalają pod niebiosa. Podobno nie ma lepszego pudru do cery tłustej :) To już trzeci kosmetyk w tym miesiącu z wishisty !

6. Mac, mini pomadki



Mam jedną pomadkę Mac, którą uwielbiam! Przyjaciółka ze Stanów przywiozła taką mini czwóreczkę maczków w mega uroczych opakowaniach. Niestety nie wiem, czy ten zestaw dostępny jest u nas. Za to kolory które tu mam i wykończenia znajdziecie w standardowej kolekcji, więc będzie o nich cały post <3

7. Topshop, cień duochrom



Odkąd go zobaczyłam u Maxi zachwycałam się nim! Ten cień to czyste szaleństwo - mieni się na różowo, fioletowo, niebiesko.. Jak tylko dowiedziałam się, że rzucili te cienie do Tk maxx, chciałam kupić wersję z zielenią. Przeszukałam całe stanowisko i znalazłam tylko tę jedną sztukę i to dobrze zabezpieczoną :D

8. Nacomi, olej macadamia



Olei do włosów nigdy za dużo! Poszłam po płyn micelarny do Hebe z Nacomi, a że było 1+1 dorwałam właśnie ten olej. Moje włosy świetnie reagowały na produkty, które go zawierały, więc liczę, że się sprawdzi! :) Dodatkowy plus za pompkę!


9. Nacomi, płyn micelarny



Coraz częściej sięgam po polskie kosmetyki, staram się również by składy były naturalne. Chcę się również bliżej poznać z marką Nacomi, a akurat mam micela na wykończeniu. :) Nie znalazłam nic konkretnego na temat tego płynu, więc jeśli miałaś go przyjemność używać daj znać co sądzisz.

10.L'biotica, plastry na pięty



Wiem, że sezon na pokazywanie pięt już minął :D ale ja lubię testować takie rzeczy. Plastry widziałam po raz pierwszy, więc wzięłam je zamiast nawilżających skarpetek. Trzeba je trzymać 8-12 h więc najlepiej założyć je na noc. Niedługo testy, a jestem mega ciekawa tej nowinki.

11. Golden Rose, żel do brwi i kredka do brwi



Malowanie brwi kredką to dla mnie najszybsza i najwygodniejsza metoda. Aktualnie używam pomady, ale idąc na 8 na zajęcia nie chce mi się wstawać wcześniej, żeby malować sobie brwi.. :) Liczę, że się polubimy! Żel do brwi akurat mi się kończy, a ten z Golden Rose podobno świetnie trzyma włoski przez wiele godzin - tego właśnie potrzebowałam :)

12. Oliwia Garden, szczotka do torebki i Cameleo ekspresowa odżywka



Oba produkty kupiłam z gazetą face&look,która kosztowała 10zł! :) Takiej szczotki nie mam, a miałam w planach kupić sobie małą do torebki, tak żeby móc ją nosić na uczelnie. Moje długie włosy po wietrze są nieźle splątane, więc liczę, że uchroni mnie ona przed wyrywaniem połowy kłaków po powrocie do domu :)
Odżywkę spróbuję sobie na jakimś wyjeździe - jest jej naprawdę sporo i myślę, że akurat wystarczy mi na jeden raz.

13. Tami, bawełniane chusteczki ; Laura Conti,zmywacz do usuwania lakieru hybrydowego: Theathric, bibułki matujące



Chusteczki znam i uwielbiam! Dokupiłam je sobie w rodzinnym mieście i zostawiłam w domu.
Na szybko potrzebowałam też czegoś do zmywania hybryd, nie było czasu na latanie po mieście, więc kupiłam aceton dostępny w Rossmannie. Był tani, ma taką ''pompkę'' i jest mały. :)
Bibułki wzięłam w ostatnim momencie, gdy przypomniało mi się, że mogą się przydać na weselu. Na wesele ich oczywiście zapomniałam, ale zamierzam je nosić na uczelnie :D

uf.. co z moich nowości znasz? :) A może sama coś z tych kosmetyków masz w planach kupić?

Buziaki
Oktawia
Projekt denko : wrzesień 2017

Projekt denko : wrzesień 2017

Hej!

Wrzesień był dla mnie mocno intensywny i krążyłam między domem rodzinnym, a miastem w którym studiuję. Wraz z początkiem października wracam na uczelnię i myślę, że będę bardziej zorganizowana, co mam nadzieję przełoży się na regularność w blogowaniu. A dziś zapraszam na niewielkie denko ;) 


1. Sephora Instant eye makeup remover i ecodenta pasta do zębów


Płyn z Sephory był bardzo wydajny! Chociaż już wspominałam, że tak naprawdę to chciałam kupić ich dwufazówkę. :) Ostatecznie jestem zadowolona i będzie mi brakowało tego płynu, ale.. nie na tyle, by biec po niego do sklepu. Pisałam o nim tutaj -> klik
Za to ta miniatura pasty mnie totalnie oczarowała. Zęby były po niej znacznie czystsze i to uczucie utrzymywało się dłużej, niż po zwykłej paście. Na pewno kupię ją w pełnowymiarowym opakowaniu! Nie mam w zwyczaju pokazywać wam tutaj pasty do zębów, ale ta jest prześwietna.


2. Soraya, tonik Care&control do cery trądzikowej i Lirene, peeling drobnoziarnisty wygładzająco-oczyszczający


Tonik spisywał się fajnie przy regularnym stosowaniu. Warto się nim zainteresować, jeśli macie problemy z cerą, a szukacie czegoś co nie zrujnuje portfela. Wypryski po nim znikały szybciej, a skóra wyglądała znacznie lepiej. Narazie do niego nie wracam, bo planuję kupić coś z większym stężeniem kwasów. Pisałam o nim tutaj - >klik
Peeling z Lirene to była perełka, szczerze go uwielbiałam. Miałam go zdecydowanie za długo od momentu opakowania, ale nie zmieniła się ani konsystencja, ani zapach :) Wygładzał, zostawiał buzię oczyszczoną i miękką, nie było mowy o żadnym ściągnięciu! Niestety.. nie kupię go ponownie. Rezygnuję z peelingów, które mają w sobie dodatkowo małe kuleczki z plastiku. Pisałam o nim tutaj->klik

3.Mizon, enjoy vital up time odżywcza, Bielenda, carbo detox peel off, Marion Golden Skin care serum



Maseczka Mizon mnie totalnie nie zachwyciła, mimo że buzia wyglądała po niej całkiem fajnie. Dla mnie była zbyt mokra i zbyt lepiąca. Pisałam o niej tutaj - >klik
Maseczka z Bielendy wypadła znacznie lepiej, buzia wyglądała po niej pięknie! Muszę ją jednak potestować, żeby wydać ostateczny werdykt.
Serum z Marionu używałam na buzię, na szyje, na dekolt, a nawet na włosy! Za te cenę nawilżenie było przyjemne, a buteleczka super sprawdzała się przy podróżowaniu. Więcej o nim pisałam tutaj ->klik

4.Nivea, dezodorant invisible for black&white



Zużyłam już kilkanaście sztuk. Miałam kilka podejść do innych dezodorantów, ale mimo wszystko zawsze wracam do tego. Dla mnie jest najlepszy - chroni, pachnie całkiem nieźle, nie brudzi ubrań!

5. Batiste ,suchy szampon tropical i Isana kids, brokatowy żel pod prysznic



Suche szampony z Batiste przewijają się w denku i nowościach regularnie, właściwie nie sięgam po inne firmy. Wersja tropical była super na lato, mi kojarzyła się z Pinacoladą :)
Żel pod prysznic był dla prawdziwych księżniczek i to nie tylko tych małych! :) Szkoda tylko, że ten brokat się w 100% zmywał i nie pozostawiał blasku na ciele. Żel był wydajny, w dobrej cenie i miał ładny zapach. Pisałam o nim tutaj - >klik


Jest tego niewiele, ale mam sporo kosmetyków na wykończeniu.. Liczę, że październikowe denko będzie znacznie większe! ;)

Pochwal się co z moich pustaków wpadło Ci w oko <3

Buziaki
Oktawia
Copyright © 2016 Kosmetykowy Zawrot Glowy , Blogger