NOWOŚCI SIERPNIA! Michael Kors, Balea, Urban Decay..

NOWOŚCI SIERPNIA! Michael Kors, Balea, Urban Decay..

Hej!

Dobrze, że mam wolny jeszcze wrzesień, bo nie mogę uwierzyć, że to koniec wakacji! A koniec miesiąca to kolejne podsumowanie go nowościami.. ja jak co miesiąc jestem w szoku. :D


1.  Michael Kors Wonderlust 



Jeśli widziałaś urodzinową wishlistę (klik) to wiesz, że te perfumy były na liście! Mój ukochany podarował mi je w prezencie urodzinowym, który był niespodzianką. :)

2. Lakiery hybrydowe - Semilac i Neonail 



Zostając w temacie prezentów - od siostry dostałam sześć przepięknych kolorów lakierów hybrydowych! Pięć z nich to Semilac'i, a jeden to termo color od Neonail.

3. The ultimate handy set



Siostra do prezentu dołączyła mi podróżny zestaw do rąk, który zawiera : krem, żel antybakteryjny, chuteczki zwykłe oraz mokre. A to wszystko pachnie wiśniami!
Zestaw kupiła w Tk maxxie.

4. Urban Decay 24/7 Glide-on Lip pencil w odcieniu Turn on i The balm better up eyeshadow stick w odcieniu Moonshot 



Moja przyjaciółka zrobiła mi niespodziankę i.. przyleciała na moje urodziny wcześniej ze Stanów. W prezencie dostałam od niej kredkę do ust w pięknym odcieniu różu oraz cień w kremie, który tworzy idealną, różową taflę! Ona po prostu wie, że kocham róż! <3

5. Revlon Ultra HD matte lipcolor 600 Devotion



To już ostatni kosmetyczny prezent! Moi przyjaciele znają mnie doskonale - wiedzą, że kocham różowy, kosmetyki i jedzenie :) Co mnie zaskoczyło w tym produkcie to to, że jest to matowy błyszczyk, a nie szminka. Jestem ciekawa czy jest jakaś różnica, czy to tylko chwytliwa nazwa :D


6. Biofficina Toscana oczyszczający szampon do włosów (koncentrat) i odbudowująca maska do włosów



Te kosmetyki dotarły do mnie na sam koniec lipca, ale miałam już wtedy napisany post z nowościami. Pokazałam je wam na instagramie (klik) i od jakiegoś czasu są już w użyciu :) są to produkty naturalne i nietestowane na zwierzętach, dostać je można w sklepie Biofemina (klik)

7. Wibo eyebrow pomade w odcieniu Soft Brown



Nareszcie udało mi się ją dorwać! Przy każdej wizycie w Rossmannie rozglądałam się za nią, a tym razem było po kilka sztuk z każdego koloru i była przeceniona :D

8.Pilaten i Vianek normalizująca maseczka do twarzy 



 Chcę sprawdzić czy oryginalna maska Pilaten różni się od tej, którą mam z Aliexpress (klik) a Vianka chciałam spróbować od dawna, bo czytałam o ich maskach sporo dobrego. Cieszę się, że obie kupiłam stacjonarnie w Jaśminie.


9. Skin 79 Snail i Mizon enjoy vital-up time



Wciąż szukam fajnych masek z płachcie, jak narazie najbardziej polubiłam się z tymi z Multibiomask (klik). Te dorwałam również w Jaśminie i pokładam w nich spore nadzieje!


10. Mixa płyn micelarny przeciw przesuszaniu 



Ich płyn do demakijażu z pompką to mój hit  i zużyłam już kilka opakowań. Dlatego mam zaufanie do tej marki i tym razem sięgnęłam po wersje przeciw przesuszaniu, liczę że moja skóra pod oczami będzie w jeszcze lepszej kondycji.

11. Balea odżywka do włosów More Blond



W sierpniu udało mi się wyskoczyć na kilka dni do Berlina co wiązało się z obowiązkową wizytą w DM. Pytałam was co warto kupić i polecałyście produkty do włosów - wzięłam te oto odżywkę. Będzie jednak musiała poczekać na testy :)


12.Balea malinowy żel antybakteryjny 



Spodobało mi się jego opakowanie, bo ten żel można przyczepić do paska torebki. Moim zdaniem warto nosić takie produkty przy sobie, bo czasami nie mamy jak umyć rąk.


13. Maybelline korektor intant anti-age effect 



Gdy go zobaczyłam nawet się nie zastanawiałam.. Polowałam na niego będąc już w zeszłym roku na wyspach brytyjskich i w końcu udało mi się go kupić w Berlinie! :) Wiem, że niedługo wchodzi do Polski i mam nadzieję, że do tego czasu uda mi się napisać jego recenzję.


14. Paczka niespodzianka od sklepu Labiola



A w niej krem receptura 171 odżywienie od Make me bio oraz dwa produkty firmy Bioline - hydrolat melisa oraz żel do mycia twarzy i ciała oliwa z oliwek i werbena. Pokazałam ją już na instagramie! (klik), a tu zostawiam link do sklepu (klik)


Mimo, że jest tego dużo większość tych kosmetyków jest już w użyciu! :) ale i tak co miesiąc sobie obiecuję, że przy następnym poście z nowościami będzie tego mniej..

Co z tym kosmetyków znasz? 

Buziaki
Oktawia  
Linovit A+E dermatologiczny żel do mycia z witaminami A i E

Linovit A+E dermatologiczny żel do mycia z witaminami A i E

Hej!

Ilekroć pokazywałam ten produkt w social mediach zasypywałyście mnie pytaniami lub screenowałyście. Co nieco już o nim opowiedziałam na snapchacie (kto nie śledzi, zapraszam! ''kosmetykowyzg''), ale przyszedł czas na moją pełną recenzję.


Linovit A+E dermatologiczny żel do mycia to nowość, która jest uzupełnieniem serii kremów recepturowych ''Dermo recipe'', w jej skład wchodzą:
  • Linovit A+E krem ochronny z witaminą A i E
  • Linocholesterol A+E krem cholesterolowy z witaminami A i E
  • Linourea A+E krem mocznikowy z witaminami A i E
  • Linourea 15% krem mocznikowy z witaminami A i E
  • Linourea 30% krem mocznikowy  z witaminami A i E 
  • Linotormentiallae A+E krem tormentiolowy z witaminami A i E
  • Linoichtiol A+E krem ichtiolowy z Witaminami A i E
  • Linoborici A+E krem borny z witaminami A i E
Każdy z produktów przeznaczony jest do różnych problemów skórnych, więc jeśli chcesz dowiedzieć się który będzie najlepszy dla Ciebie - odsyłam do strony producenta (klik)



 Żel do mycia dedykowany jest skórze wrażliwej, skłonnej do podrażnień i alergii, oraz z problemami dermatologicznymi (trądzik, AZS, suchość). Można go również używać przed i po zabiegach dermatologicznych oraz medycyny estetycznej. Dzięki temu korzystać z niego może cała rodzina myjąc się od stóp do głów! :)

Skład : Aqua, Sodium Cocomphoacetate, Cocoamidopropyl Betaine, Lauryl Glucoiside, Glycerin, Coco-Glucoside and Glyceryl Oleate, Polysorbate 20, Panthenol, Lactic Acid, Glyceryl Caprylaate, Tocopheryl Acatate, Allantoin, Retinyl Pamitate, Parfum 

 
 Żel stoi u mnie przy umywalce, bo głównie myję nim buzię. Zajmuje niewiele miejsca, butelka mimo iż ma sporą pojemność(250ml), jest smukła. Pompka jest tutaj strzałem w 10, bo ani nie zachlapuję łazienki, ani nie muszę brudzić wszystkiego wokół żelem - to chyba najlepsze opakowanie tego typu produktu i nie sądziłam, że aż tak ułatwi aplikację. Myślę też, że dodatkowo to naciśnięcie pompki może być frajdą dla dzieci i przekonaniem ich do umycia buźki. :)



 Konsystencja jest dość lejąca, trochę przypomina mi olejek. Żel nie ma koloru(nie zawiera barwników)  i pachnie bardzo delikatnie,a pieni się wystarczająco - pół pompki wystarcza mi spokojnie na umycie twarzy, a do ciała używam maksymalnie dwóch, także wydajność na plus!


A jak spisuje się na twarzy? Naprawdę świetnie i moim zdaniem to dużo tańszy odpowiednik żelu z Artemis o którym pisałam tutaj (klik). Przede wszystkim skóra po umyciu jest oczyszczona, świeża i ukojona. Jakiś czas temu uczulił mnie nowy peeling i miałam pełno małych krosteczek, cała buzia mnie swędziała.. Z pomocą przyszedł mi właśnie ten żel, bo z każdym umyciem czułam, że podrażnienie się zmniejsza i już aż tak nie swędzi. :)
Oprócz tego wielokrotnie wspominałam, że mam problemy z cerą, które uspokoiły kwasy, ale wypryski pojawiają się mimo świadomej i dobrze dobranej pielęgnacji. Jednak odkąd myję twarz Linovitem widzę znaczną poprawę. Nie zapobiega on powstawaniu niedoskonałości, ale łagodzi je i koi. Dzięki działaniu przeciwzapalnemu nie rozwijaj się one aż tak, znikają szybciej, nie babrzą się i nie roznoszą. Jestem tym naprawdę pozytywnie zaskoczona, bo nawet przy wahaniach hormonalych jest o wiele lepiej i wszystko ładnie sie goi :) skóra jest też dobrze przygotowana na dalsza pielęgnację.
Trzeba jednak pamiętać o jednym - zmyć żel dużą ilością wody! Inaczej skóra się lekko klei i czuć ściągnięcie.


Na reszcie ciała spisuje się równie fajnie. Po umyciu Linovit A+E czuję się odświeżona i czysta, bez uczucia suchości. Zaczęłam tego żelu używać również do mycia dekoltu, gdzie zdarzają mi się niedoskonałości i zauważyłam, że wszystko szybko się goi i nie roznosi przy regularnym stosowaniu, tak jak na buzi :)


 Podoba mi się, że jest to kosmetyk rodzinny i tak naprawdę każdy jej członek może korzystać z tego żelu. Doceniam również produkty uniwersalne i coraz częściej właśnie takich szukam. Dlaczego? Bo sprawdzają się świetnie w podróży i oszczędzam dzięki temu miejsce w łazience!
Tak naprawdę nie sądziłam, że aż tak polubię się z tym żelem, ale to było to, czego moja skóra potrzebowała! :)

Linovit A+E dermatologiczny żel do mycia z witaminami A i E kosztuje 19zł/250ml. Dostaniecie go tutaj (klik), a po wpisaniu kodu ''kosmetykowyzg'' macie dodatkowo rabat -10% na wszystko (łącznie z produktami objętymi promocją) do końca wrzesnia. 


Znacie ten produkt? 

Buziaki
Oktawia
Urodzinowa wishlista!

Urodzinowa wishlista!

Hej!

23.08 - dla mnie to zawsze wyczekiwany i wyjątkowy dzień. Dzień moich urodzin! W tym roku kończę 21 lat, choć zawsze powtarzam, że ciągle mogłabym mieć 18 :) Z okazji mojego oczka chcę się z wami podzielić moimi kosmetycznymi zachciankami.


1. Kat von D Shade + Light Eye Contour Palette 

Wersja shade +light do oczu chodzi za mną od bardzo dawna, dlatego że nie mam dobrej jakościowo, podstawowej palety z cieniami matowymi. Dodatkowo są tutaj trzy pudry do konturowania, więc liczę na to, że mimo swoich rozmiarów będzie idealna do podróżowania. Marka ma być dostępna w Polsce pod koniec września, a ja już od miesiąca nie mogę się doczekać! <3

2. Benefit Hoola Lite 

Do normalnej Hooli jakoś niespecjalnie mnie ciągnęło, chociaż przymierzałam się do niej kilkukrotnie, chodziłam do Sephory, macałam, sprawdzałam kolor.. No właśnie. Jestem blada i wiele bronzerów wygląda na mnie niezbyt korzystnie. Wersja lite jest dużo jaśniejsza i mam nadzieję, że będzie mi pasować! Jak narazie zachwycam zdjęciami na instagramie jak wygląda ten bronzer u innych. Będzie mój jak zdenkuję Kobo (klik), bo chcę troche uszczuplić moje zapasy kosmetyczne.
Hoola lite dostępna jest w Sephorze(klik) w cenie 165zł.

3. Nars, Radiant Creamy Concealer 

Na punkcie korektorów mam bzika odkąd poważnie zachorowałam. Niestety borykałam się wtedy z ogromnymi zasinieniami pod oczami, które przebijały dosłownie spod wszystkiego. Aktualnie mogę powiedzieć, że jestem zdrowa i jedną z niewielu rzeczy, która mi została po chorobie to.. te sińce! Są już zdecydowanie mniej widoczne, ale wciąż przebijają spod większości korektorów. Dodatkowo mam naturalnie ''zmarszczki'' w tamtej okolicy (taka budowa oka) i wszystko mi się w nich zbiera. O Narsie nasłuchałam się ochów i achów i jestem na niego nakręcona przez Instagram, jednak na początek skuszę się na wersję mini w odcieniu Vanilla.
Radiant Creamy Concealer jest dostępny w Sephorze, wersja mini kosztuje 67zł, a standardowa 145zł (klik)

4. Laura Mercier translucent loose powder 

Chciałam go chwycić jak był na promocji miesiąca w Douglasie, ale stwierdziłam, że wrócę po niego za kilka dni.. i już go nie było! Od tamtej pory ciągle się waham i zwlekam, bo pokładam w nim duże nadzieje i nie chcę się zawieść. :) Chcę oczywiście wypróbować go pod oczy, ale również na buzię - odkąd moja skóra poszła w kierunku tłustej mało co trzyma mi na skórze mat i wszystkie pudry typowo matujące mnie przesuszają..
Puder dostępny jest w Douglasie (klik) za 215zł lub na strawberry.net (klik) aktualnie za 154zł.


5. Estee Lauder Double Wear Light 

Zastanawiam się nad jego kupnem na jesień/zimę, bo o ile latem spokojnie wychodzę bez podkładu, tak zimą skóra nie wygląda już tak dobrze. Nie chcę jednak czegoś ciężkiego, ale przy tym żeby krycie było przyzwoite i obyło się bez efektu maski. Muszę jeszcze sprawdzić gamę kolorystyczną i zużyć to, czego aktualnie używam :)
Podkład dostępny w Sephorze (klik) za 185zł lub na iperfumy (klik) za 135zł

6. Mac Studio Fix Fluid 

Tak naprawdę jeszcze nie jestem pewna czy go potrzebuję... ale jeszcze nigdy nie miałam żadnego podkładu z Maca! :) We wrześniu idę na wesele i zdecydowałam, że pomaluję się sama - taka impreza to zawsze wyzwanie dla podkładu, bo musi wytrzymać wiele godzin podczas tańców :D Tak naprawdę nie mam aktualnie żadnego takiego produktu, dlatego mocno rozważam ten zakup, chociaż najpierw muszę się porządnie przyjrzeć gamie kolorystycznej :)
Podkład kupić można w niektórych Douglasach oraz na ich stronie(klik), w salonach Mac oraz przez ich oficjalną stronę (klik), a cena to 140zł.

7. Hugo Boss Ma Vie 

Te perfumy chodzą za mną od dawna i odkąd dostałam ich próbkę do zakupów.. przepadłam! Inspiracją do kompozycji była silna, niezależna kobieta. Nutą głowy jest tu kaktus, w sercu jest frezja, jaśmin, róża.. Jestem fanką lekkich, subtelnych zapachów (choć nie zawsze i nie tylko), a te perfumy poza owocowymi czy kwiatowymi nutami pachną dla mnie po prostu.. kobieco.
50ml w Douglasie (klik) i Spehorze (klik) kosztuje tyle samo, czyli 335zł. Taniej można je dostać na iperfumy (klik), gdzie aktualnie (50ml) kosztują 157,65zł

8. Michael Kors Wonderlust 

Dostałam ich próbkę w sklepie, a zaraz po wyjściu psiknęłam sobie na nadgarstek. Stwierdziłam, że ''spoko, mogą być'', a po chwili, gdy odgarniałam włosy, miałam ochotę ciągle obwąchiwać rękę! w głowie tego zapachu jest bergamotka, mleko migdałowe i.. różowy pieprz! W sercu goździk, a w podstawie drzewo sandałowe.. To bardzo kobiecy zapach, słodki, ale jednocześnie świeży i.. bardzo nieoczywisty. Wiem, że wyszła nowa wersja, ale jeszcze nie miałam okazji jej wąchać!
50ml w Douglasie (klik) kosztuje 339zł, a na iperfumy(klik) ta sama pojemność jest za 220, 83zł


Tak prezentuje się moja lista na ten moment! Oczywiście mogłabym ją rozszerzyć o moje gdybania, czy kosmetyki które chciałabym mieć, ale wiem, że bym ich nie używała :D Może coś Cię tu zainteresowało? Lub znasz/masz któryś z tych produktów? Będę wdzięczna za każdą opinię na ich temat<3 

A co jest na Twojej wishliście?

Buziaki
Oktawia
Trzy produkty do włosów Marion z serii professional  - szampon, odżywka i maska

Trzy produkty do włosów Marion z serii professional - szampon, odżywka i maska

Hej! 

Mówią, że włosy to wizytówka kobiety. Dlatego wczesujemy w nie różne mazidełka, nakładamy oleje, nakładamy sera.. ale muszę przyznać, że ja po prostu lubię to wszystko robić! A jeszcze większa jest przyjemność, gdy kosmetyki których używam są przyjazne dla portfela i łatwo dostępne. Jeśli jesteś ciekawa jak spisały się u mnie trzy produkty marki Marion - zapraszam do lektury!



Ta trójka stoi u mnie pod prysznicem już dość długo, jednak chciałam każdy kosmetyk przetestować porządnie. :) Dlatego czasami je łączyłam, ale nakładałam je też osobno, z moimi sprawdzonymi już produktami. Nie jestem niestety znawcą, jeśli chodzi o składy, potrafię sobie odczytać te ''podstawowe'' składniki, dlatego przy każdym kosmetyku wstawiłam zdjęcie składu :D

Moje włosy są wysoko w kierunku średnioporowatych, rozjaśniane, gęste, lekko falowane i podatne na skręt, za łopatki.

Szampon intensywna ochrona koloru - do włosów farbowanych 



Swoje włosy farbuję na blond od wielu lat - stąd wybór akurat tej wersji. Nie wierzę jednak w magiczne odnowienie koloru, bo u mnie w tej kwestii działa tylko fioletowy szampon :D
Włosy jednak po produktach przeznaczonych do ochrony koloru pięknie się błyszczą. Tak też było i w tym przypadku, a muszę przyznać że bardzo podoba mi się ten efekt. Oprócz tego szampon fajnie dociąża, co niestety przy cienkich i rzadkich włosach może być udręką. Skóra głowy jest oczyszczona, mi przetłuszcza się tak jak zazwyczaj, czyli po dwóch dniach muszę myć włosy.


Mycie przebiega sprawnie i przyjemnie, bo szampon rozprowadza się bez większych problemów. Jest dość rzadki i łatwo go spienić. Przy zmywaniu zużywam ciut więcej wody (niż w przypadku innych szamponów), bo czasami miałam wrażenie, że włosy miejscami były tak dociążone, że aż wyglądały na tłuste. Odkąd pamiętam, że muszę zmywać dłużej, nie mam już tego problemu.
Butelka jest z pompką przez co szampon kojarzy mi się z kosmetykiem profesjonalnym. Ilość jaką widać na zdjęciu to jedna pompka. Ja potrzebuję około trzech, ale idzie sprawnie i szczerze chyba nawet wole taką opcję, niż wyciskać produkt, bo przynajmniej nie wyleje mi się za dużo.


Oprócz tego szampon bardzo przyjemnie pachnie, a zapach utrzymuje się na włosach! Na pewno nie nada się dla wrażliwców i do mycia ''na co dzień'', u mnie stosowany co drugie mycie pięknie dyscyplinuje włosy. Stosuję go szczególnie wtedy, gdy nie mam czasu na kombinowanie, a chcę żeby włosy dobrze się prezentowały.
Produkt ma 400g.

Maska intensywnie regenerująca do włosów suchych i zniszczonych 



Maski staram się nakładać choć raz w tygodniu na dłużej (do 30 minut). Moje włosy dość szybko tracą wilgoć i już na drugi dzień od mycia potrafią zrobić się lekko suche. Lubią też proteiny, choć ostatnio już nie tak bardzo, więc chętnie przetestowałam ten produkt.


Konsystencja jest naprawdę bogata, bardzo masełkowa, wręcz zbita! Mam wrażenie, że przez to nie potrzebuję jej aż tak dużo. Moje włosy nie wpijają jej aż tak, co dla mnie jest dość zaskakujące. Maskę zawsze spłukuję letnią/chłodną wodą, a podczas zmywania czuć, że włosy są porządnie dociążone i łatwo można je rozczesać.
Po wyschnięciu kosmyki są błyszczące, dociążone i nie ucieka mi ta wilgoć! Poza tym bardzo ładnie pachną :)


Trzeba jednak pamiętać, żeby z tą maską nie przesadzić, bo zawiera keratynę. U mnie raz w tygodniu/raz na półtorej tygodnia sprawdza się super i zawsze po niej wiem, że nie muszę się martwić o fryzuję :) Przy stosowaniu z szamponem daje mi maksymalne dociążenie, a końce mi się nie puszą.
Produkt ma 450g.

Odżywka intensywanie wzmacniająca do włosów słabych ze skłonnością do wypadania



U mnie bez odżywki nie ma mycia włosów, bo bym ich nie rozczesała i byłyby suche.. Te testowałam na wszystkie możliwe sposoby i za każdym razem byłam pozytywnie zaskoczona. Przede wszystkim podoba mi się to rozwiązanie z pompką, tak jak przy szamponie. Tu jednak muszę się zdecydowanie więcej ''namachać'' :D


Jedno naciśnięcie to niestety tylko tyle produktu! Od razu możesz też zauważyć, że odżywka jest gęsta - mniej niż maska, ale jest prawie tak samo masełkowata. Dzięki temu przyjemnie się ją rozprowadza. :)A jak pięknie pachnie... Trzymam ją zazwyczaj 2-3 minuty i włosy są od razu miękkie, nawilżone i wygładzone. Suche nigdy mi się nie spuszyły i niezależnie od użytego szamponu wyglądały dobrze i błyszczały się aż do następnego mycia. Z tą odżywką mam zawsze good hair day :D


Staram się używać tej odżywki co drugie mycie, bo zawiera proteiny ryżowe. Nie wiem czy powoduje, że włosy wypadają mniej, bo używam jej od ucha w dół :) Moim zdaniem ten produkt jest najlżejszy z całej trójki i chyba też najbardziej przypadł mi do gustu.
Produkt ma 400g.

Wszystkie produkty pozytywnie mnie zaskoczyły, muszę przyznać że się nie spodziewałam! Cieszę się, że mają całkiem sporą pojemność, a wszystkie kosztują około 10zł. Dostępne są czasami w Biedronce, widziałam je też na różnych drogeriach internetowych. :)

A Ty używasz masek i odżywek? Znasz te produkty? :)


Buziaki
Oktawia 
Zoeva Pink Elements complete eye set

Zoeva Pink Elements complete eye set

Hej!

O pędzlach Zoeva naczytałam się tyle dobrego, że czasami pytałam sama siebie dlaczego jeszcze ich nie sprawdziłam...:) Są zachwalane dosłownie wszędzie, więc jak tylko miałam okazję je kupić - nie wahałam się. Zastanawiałam się jedynie który wybrać set i padło na Pink Elements. 



Swój zestaw kupiłam w Sephorze (klik) podczas rabatu -15%, ale uważam, że jeśli nie potrzebujecie stamtąd kosmetyków 'na już' warto czekać na -20%. Mimo, że cena w Sephorze to 319zł, a na Mintishop(klik) 299zł, to po obniżce dużo korzystniej wychodzi zamównie właśnie z Sephory. Mintishop ma zazwyczaj rabaty -10% i często nie obejmują one Zoevy :)
Jeśli nie wiecie, to zdradzę wam sekret.. W Sephorze online takie kody rabatowe są praktycznie przez cały czas, wystarczy wejść na stronkę z rabatami (np picodi) lub po prostu poszukać w Google.


Na początku chciałam zamówić zestaw w którym są pędzle do twarzy i oczu, ale żaden mi nie odpowiadał w 100%. Później pomyślałam o zestawie classic eye set, w którym jest 6 pędzli za 189zł, miałam jednak wrażenie że jest on dla mnie niepełny i (szczegolnie przy rabacie) się nie opłaca. Ostatecznie zdecydowałam się na zestaw zawierający 12 pędzli do oczu, wybrałam wersję Pink Elements, bo.. nie było Rose Golden, czarnych nie chciałam, a inne mi się nie podobają aż tak.

W secie znajdują się :


Cztery mniejsze, bardziej precyzyjne pędzle
  • 315 Fine Liner (nylon) - do precyzyjnej aplikacji eyelinera
  • 230 Luxe Pencil (włosie kuca pony) - do rozcierania i łączenia cieni, przyciemniania linii rzęs, u mnie znajdzie również zastosowanie na dolnej powiece
  • 237 Detail Shader (włosie kozy) - do precyzyjnej aplikacji cienia, mam zamiar nakładać nim również rozświetlacz w kąciku 
  • 231 Luxe Petit Crease (włosie kozy)- do podkreślenia załamania powieki 

 Trzy bardziej puchate pędzle 
  • 228 Luxe Crease (włosie kozy) - do pokreślenia załamania powieki i lekkiego roztarcia
  • 227 Luxe Soft Definer (włosie kozy)- do aplikacji i blendowania cienia
  • 224 Luxe Defined Crease (włosie kozy) - do łączenia cieni i rozcierania granic 

 Dwa skośne pędzle 
  • 317 Wing Liner ( nylon)- do narysowania precyzyjnej kreski, ja jednak chętniej wykorzystam go do brwi 
  • 322 Brow Line (taklon)- do nadania kształtu brwi, dla mnie jednak jest ciut za gruby i zamierzam nim czyścić jaskółkę oraz brwi

 Dwa płaskie pędzle i jeden puchacz
  • 234 Luxe Smoky Shader ( włosie kozy) - do aplikcji i rozcierania cienia np przy lini rzęs dla przydymionego efektu, zamierzam go również wykorzystywać na dolnej powiece
  • 226 Smudger (taklon)- do rozcierania cienia/kredki, sprawdzi się też fajnie na dolnej powiece
  • 142 Concealer Buffer (taklon)- do aplikacji i rozcierania korektora pod oczami, ja lubię takim większym pędzelkiem nakładać beżowy cień na powiekę, spróbuję go też do precyzyjnego nakładania rozświetlacza

Zestaw mam krótko, a pełna recenzja pojawi się dopiero za kilka miesięcy. Na ten moment jestem zadowolona z zakupu, bo zestaw naprawdę mi się podoba. Na pewno nie po wszystkie pędzle będę sięgać często (np 322 lub 321) ale każdy mi się przyda. Podoba mi się również dołączona kosmetyczka, bo przynajmniej wszystko mam w jednym miejscu i spokojnie mogę zabrać ją w podróż.

 Jak podoba Ci się ten zestaw? Masz pędzle Zoeva?
MULTIBIOMASK - cztery maseczki pod lupą!

MULTIBIOMASK - cztery maseczki pod lupą!

Hej!

Przez ostatni czas sięgałam po maski MULTIBIOMASK i skrupulatnie opisywałam je po kolei. Myślę, że osoba w każdym wieku znajdzie tu coś dla siebie i cieszę się, że multimasking jest u nas coraz popularniejszy! Zapraszam na recenzję czterech różnych maseczek :)

 

1. Maska nawilżająca i oczyszczająca do skóry suchej i mieszanej


W części nawilżającej znajdziemy Japońskie Algi Wakame, ma ona zielony kolor i jest niezwykle kremowa. Nałożyłam ją na czoło, które ostatnio jest trochę przesuszone i część policzków, miejscami mieszając obie części. Rozprowadzała się przyjemnie, ale dość mocno pachniała.

Maskę oczyszczającą nałożyłam na brodę, nos, policzki i przeciągnęłam na szyję. Pierwsze co wyczułam to intensywny zapach perfum i czułam go jeszcze długo. Ta część była już bardziej lejąca i o dziwo miała kolor szary,a nie czarny, jak się spodziewałam. W składzie znajdziemy glinkę i tak ostatnio pożądany węgiel, a całość rozprowadzała się jak krem :) Po chwili czuć ściągnięcie, ale bez uczucia dyskomfortu.

Po około dwudziestu minutach obie części zrobiły się jakby żelowe. Zmywanie ich nie sprawiało problemu, ponieważ maski się nie ślizgały, a ładnie schodziły. :) Skóra nie była ani trochę czerwona (czego się ciut obawiałam szczególnie na części z maską oczyszczająca), a wyglądała promiennie, zdrowo i po prostu.. bardzo dobrze! Tu gdzie miałam maskę oczyszczająca pory były mniej widoczne, ale nie był to spektakularny efekt- zgadzam się jednak z tym, co napisał producent na opakowaniu. Na części z maską nawilżającą skóra jest gładka, nawilżona i ma zdrowy blask, ale co mnie najbardziej zaskoczyło to fakt, że zniknęły wszystkie suche skórki! Nie spodziewałam się tego, tym bardziej że przed specjalnie nie robiłam peelingu.
Na całej buzi nie miałam potrzeby użycia ani ciutki kremu. Maska szczególnie przypadnie do gustu cerze mieszanej ze względu na wybranie gdzie potrzebujemy oczyszczenia, a gdzie nawilżenia nie rezygnując z maski na całą twarz. :) Chętnie sięgnę po nią ponownie.

2. Koktajl przeciwzmarszczkowy


Część pierwsza to maska w płachcie w końcu fajnie dostosowana do europejskiej twarzy. Była świetnie wycięta i łatwo można ją było dopasować. Spodobało mi się też to, że nie była taka klejąca, a jej nasączenie było w końcu odpowiednie - nie kapało z niej. Nie wszyscy uznają to za plus, ale ja nareszcie nie miałam wrażenia, że coś cieknie mi po buzi :) Z drugiej strony nie przyklejała się przez to tak gładko i gdzieniegdzie robiły się takie ''fale'', nie był to najcieńszy płat z jakim miałam do czynienia.  Producent zaleca trzymać ją 15 minut i plus minus tyle potrzeba, aby już przyschła. Co mi się niezbyt w niej spodobało to fakt, że bardzo intensywnie pachnie jakby.. perfumami. Po chwili ten zapach był zupełnie niewyczuwalny, ale wrażliwcy mogą mieć z tym problem.
Przyznam, że nie jestem fanką masek na tkaninie, bo zazwyczaj z nich cieknie i są obślizgłe. Ta zajmowała mało miejsca i czasu, więc jestem bardzo pozytywnie zaskoczona!
Koktajl przeciwzmarszkowy zawiera komórki macierzyste z winogron, które odmładzają skórę. 

Po zdjęciu płachty skóra była lekko napięta, baaaardzo przyjemna w dotyku i rozświetlona! Po prostu wyglądała niesamowicie dobrze i myślę, że mogłabym w tym miejscu zastopować. Specjalnie jednak robiłam ją tak, jak jest zalecane, czyli przed snem, bo chcę przetestować ją w całości.
Krok drugi to maska całonocna, którą należy nałożyć na buzię i szyję. Na szczęście nie pachnie już tak mocno, jak tkanina. Ma przyjemną, kremową konsystencje, ale mimo, że nałożyłam jej dość sporo, ładnie się wchłonęła. Po chwili zaczęłam czuć dziwne mrowienie na skórze i trochę się wystraszyłam.. już miałam ją zmywać, ale po chwili wszystko ustało. Poszłam więc się położyć i spojrzałam na dłoń, a tam.. pełno drobinek! Nie doczytałam, a producent na odwrocie informuje, że ta część zawiera cząsteczki 24-karatowego złota, które ma stymulować procesy odnowy i regeneracji skóry oraz spowalniać ubytek kolagenu i elastyny. Znajdziemy tutaj również olejek arganowy, który ma w sobie odmładzająca witaminę E i odżywcze lipidy. Bez obaw można w niej położyć, bo nie brudzi, a mimo niewielkiej pojemności (5ml) wykorzystam tę całonocną maskę dwukrotnie, bo sporo mi jej zostało. :)

Rano na twarzy zostało już tylko mnóstwo drobinek, które niestety jednak były też na pościeli.. Konieczne więc było zmywanie rano, które przebiegło bardzo szybko. Buzia była przyjemnie napięta i rozpromieniona, zmarszczki mimiczne były zdecydowanie mniej widoczne. Niestety skóra nie była jakoś szczególnie nawilżona i konieczne rano było użycie kremu. 


3. Maska łagodząca i oczyszczająca do skóry wrażliwej


Ta maska również ma dwa etapy, tym razem postanowiłam nałożyć jeden po drugim. Moja cera była pełna drobnych niedoskonałości ze względu na burzę hormonalną (;)) Najpierw nałożyłam więc maskę oczyszczającą, która ma wydobywać zanieczyszczenia, zwężać pory i rozświetlać. Na szczęście nie pachniała już tak intensywnie jak dwie poprzednie. Nakładała się bardzo szybko i przyjemnie, miała konsystencje bardzo bogatego kremu. Jej kolor był szary, zapewne za sprawą węgla w składzie. Jest to jedna z tych masek, która nie zastyga, a wchłania się w skórę, więc bez obawy poleżałam z nią w wannie. Przez tę bogatą konsystencję obawiałam się zmywania i faktycznie początkowo maska trochę się ślizgała, ale ostatecznie wszystko przebiegło sprawnie i bez nadmiernego brudzenia. ;) Skóra po była lekko zaczerwieniona (ale chyba bardziej od tarcia), ale po chwili wyglądała już zdrowo i promiennie, a niedoskonałości i pory zrobiły się mniej widoczne. Nie pojawiło się też uczucie ściągnięcia, którego się obawiałam, nie wystąpiło też pieczenie na rozdrapanych niedoskonałościach (nawet podczas aplikacji)
Tak naprawdę skóra wyglądała naprawdę dobrze i zastanawiałam się, czy maski łagodzącej nie nałożyć rano. Stwierdziłam jednak, że zaaplikuję ją odrazu, bo skóra mimo wszystko była lekko zaczerwieniona. I.. to była świetna decyzja. Ta część ma koić, wyciszać i odżywiać.
Tu konsystencja była identyczna i tak naprawdę różnił się tylko kolor - wersja łagodząca jest różowa :D Na początku sprawdziłam, czy nie ma w składzie parafiny i na szczęście jej tam nie znalazłam, ale ku mojemu zaskoczeniu jest mój ukochany olej awokado i ekstrakt z białej lili. Maskę potrzymałam z 10 minut i po tym czasie zmyłam - tak naprawdę potrzymałabym ją następny czas nawet dłużej, żeby moja skóra wchłonęła jej jeszcze więcej. A efekt po zmyciu? Bardzo mnie zaskoczył! Cera była faktycznie rozpromieniona i nawilżona, w dotyku niesamowicie miękka. Wszystkie zapewnienia producenta się sprawdziły, bo automatycznie skóra się uspokoiła i była odżywiona (choć tu efekt mógłby być jeszcze mocniejszy :D). Nie nałożyłam nawet kremu, bo czułam niesamowity komfort.

Jestem ciekawa jak zachowałyby się maseczki, gdybym użyła ich tak jak zaleca producent czyli wymieszała :) Chętnie dlatego sięgnę po nią ponownie, bardzo podoba mi się ta dowolność aplikacji i 2w1 oraz oczywiście efekty.

4.Koktajl odmładzający 

 

Zapewne sięgnęłam po nią jako ostatnią ze względu na jej działanie - maseczka przeznaczona jest do skóry, na której już pojawiły się oznaki starzenia jak zmarszczki czy utrata elastyczności. A ja mam 21 lat :) z doświadczenia jednak wiem, że tego typu produkty są również mocno nawilżające, więc w końcu się przemogłam i jej użyłam!
Zaczęłam otwierać część z maską w płachcie, ale doczytałam, że jako pierwszą najlepiej jest nałożyć maskę mezoterapia, która ma utrzymać prawidłową strukturę skóry, działać odmładzająco i antyoksydacyjnie. Zawiera ona kolagen, który wspomaga syntezę włókien kolagenowych, oraz ekstrakt z czerwonego żeń-szenia, który działa regenerująco i odmładzająco. Po otwarciu czuć było, że maska jest mocno perfumowana, zapach jednak zniknął po chwili. Jej konsystencja jest niezwykle kremowa i jedwabista, baaardzo przyjemna w rozprowadzaniu i 'noszeniu' i ma różowy kolor. Czułam się naprawdę zrelaksowana! Zmyłam resztki maski po około 15 minutach - spodziewałam, że trochę więcej się jej wchłonie (to pewnie zależy od typu cery), ale nie chciałam jej trzymać dłużej, bo zaczynałam czuć lekkie ściągnięcie. Mimo tej konsystencji wszystko domyło się przy pomocy dwóch małych wacików nasączonych wodą. :) Cera po była niezwykle delikatna w dotyku, miękka i wyglądała promiennie, czułam że naprawdę jest porządnie odżywiona!

Ale przyszedł moment na część z maską w płachcie, czyli koktajl odmładzający. Tutaj znajdziemy ekstrakt z kawioru i matrigenics, który reaktywuje 14 genów odpowiedzialnych za syntezę cząsteczek strukturalnych skóry. Wszystko fajnie - liczyłam na jeszcze większą dawkę nawilżenia. Nałożyłam więc płat, który tak jak w koktajlu przeciwzmarszczkowym leżał i był nasączony wręcz idealnie. Jednak po chwili zaczęła mnie szczypać nad górną wargą oraz pod jednym okiem. Przetrzymałam to, ale po kilku minutach czułam to samo na policzku. Niestety nie dałam rady wytrzymać tych 10-15 minut, a bałam się, że będę miała rozdrażnioną skórę lub uczulenie. Po zdjęciu maski na szczęście buzia była tylko lekko zaczerwieniona,bez podrażnień, ale musiałam nałożyć grubszą warstwę kremu, który zamierzałam wieczorem odpuścić.
Ogólny efekt jest taki, że buzia faktycznie jest lepiej nawilżona i wygląda na taką zdrową. Jednak fakt, że druga część nie wypadła korzystnie dyskwalifikuje całość i koktajlu odmładzającego nie będę nikomu polecać. 


Która maska zaciekawiła Cię najbardziej? Wszystkie cztery dostępne są w Rossmannie w przystępnych cenach! :) Warto się za nimi rozejrzeć, ja na pewno wrócę sobie do tych do cery mieszanej i rozejrzę się też za innymi wersjami.
Jak często sięgasz po maseczki? 


Buziaki,
Oktawia 
Copyright © 2016 Kosmetykowy Zawrot Glowy , Blogger